sobota, 16 września 2017

"Oszpecony"

     Czytelnicy bloga wiedzą, że jedyną miłością i towarzyszką zabaw Izerka jest goldenka Abi, sąsiadka, równolatka, sympatyczna wariatka. Abinka ma energii za dwoje, zawsze wpada na Izercia taranem, kładzie go na łopatki i szarpie do granic przyzwoitości. On się poddaje, czasem próbuje dominować, choć to nie w jego stylu, ale uwielbia Abinkę nade wszystko.
        Gdy wyjechaliśmy na urlop i psina został z dziadkami, na spacerze spotkał swą ukochaną. Oczywiście szaleństwom nie było końca. Jednak okazało się, że w czasie tej zabawy sunia zdrapała go pazukiem, przypadkiem, nie pierwszy raz. Drobna ryska, centymetrowa może, następnego dnia zrobiła się czerwona, potem zaczęło się z niej sączyć, plama na głowie robiła się coraz większa. Okazało się, że wdało się jakieś zakażenie. Weterynarz powiedział, że to całkowity przypadek, mogła mieć coś z ziemi pod pazurkiem. A że Izerek jest wrażliwcem, arystokratą, to dziwne przypadki zdarzają się właśnie jemu. Dostał antybiotyk, ranę wysmarowano środkiem odkażającym. Ale sącząca się  wydzielina nie pozwalała na szybkie gojenie i weterynarz podjął decyzję o wygoleniu części psiego łepka. Była to słuszna decyzja, od tej pory wszystko goiło się szybko, wkrótce pojawił się strupek. Jednak Pysio był nieszczęśliwy. Nie mógł bawić się z pieskami, nie mógł czochrać się w legowisku czy na trawie, co uwielbia, a najgorsze było to, że nie mógł jeździć się kąpać. Myślę też, że wstydził się pokazywać koleżankom na osiedlu, taki oszpecony, brudny, chory:). 
        Gdy tylko ostatni strup odpadł, zabrałam pieska nad morze. Szalał, jakby był tam po raz pierwszy. Potem pojechał nad jezioro. Łysinka zarastała nierównomiernie, pojawiały się kępki włosów, ale już z podniesioną głową chodził po osiedlu. Teraz wszystko wróciło do normy, po oszpeceniach nie ma śladu.