środa, 28 marca 2018

"Kara dla żarłoka"

     Wspomnienie grudniowych dni. Zapomniałam, że napisałam ten post i go nie opublikowałam. Cóż, skleroza lub też nadmiar obowiązków. Umówmy się, że to drugie....

     Izercio, jak każdy goldenek jest obrzydliwym śmieciarzem. Celem jego spacerków jest węszenie na trawnikach i polowanie na wątpliwe "przysmaki". Nasz piesek szczególnie gustuje w chlebku. Trzeba być niezwykle czujnym i patrzeć na wiele metrów przed pieskiem. On natomiast ma świetną pamięć, bo wie, w których miejscach ludzie chleb wyrzucają . Wskazówką są też ptaszyska.  Równanie jest proste: chmara ptaków = chlebek. Psina ma też wewnętrzny radar namierzający paskudztwa. Niestety takie przyjemności kończą się często u naszego wrażliwca biegunką, a nawet wymiotami. Tym razem trwało to kilka dni, już wydawało się, że jest lepiej i znów chodzenie co godzinę na spacerek. Widać było, że coś mu dolega, a jak już dwa razy zwymiotował pan zabrał go w mało przyjemne miejsce - do weterynarza. Jego pana doktora nie było i trafił do innego. Dostał lek w kroplówce. Jak zwykle był zdziwiony mierzeniem temperatury - jego mina jest bezcenna. Dał sobie bez problemu wbić wenflon i cierpliwie leżał w oczekiwaniu na podanie leku. Lek miał na celu spowolnienie pracy jelit i oczyszczenie układu pokarmowego z ewentualnych zagrożeń. Mógł dostać tabletki, ale takie leczenie jest szybsze i mniej inwazyjne. 

Po powrocie do domu pokazywał łapkę z wenflonem jakby chciał powiedzieć "taki jestem nieszczęśliwy". Całym sobą pokazywał, że źle się czuje. Noc przespał, ale nic nie pił, nie chciał się bawić, był smutny i osowiały. Bardzo się martwiliśmy, bo to przecież nasze oczko w głowie. Kolejny dzień i zaraz po pracy mnie przypadło w obowiązku pojechanie z pieskiem do lecznicy. Tym razem oprócz leku dostał kroplówkę z glukozą. Prawie 4 godziny spędziliśmy w przychodni. Nie chciałam go stresować w gabinecie zabiegowym i pozwolono nam poczekać w pustej przychodni. Pysio dostał czerwony kocyk, na którym mógł się położyć. Panie podające kroplówkę uwielbiają go, tak samo jak wszyscy w przychodni. Jedna nawet siadała razem z nim na kocyku, miziała biednego pacjenta. Nawet plasterki dostawał zabawne, aby mu było raźniej: w bałwanki, w czapki i skarpetki mikołajowe. Wszyscy nie mogli się nachwalić spokoju pieska. 

Kolejnego dnia, gdy pojechaliśmy na ostatnią kroplówkę, nawet nie chciał wyjść z auta. Ale, że nie miał wyjścia, ze spuszczoną głowa podążył do lecznicy. W przychodni było sporo ludzi, zatem kroplówkę dostał w gabinecie. Trząsł się jak galareta, był bardzo czujny. Ale też czuł się zdecydowanie lepiej. Tym razem było krótko. Na zakończenie podał pani łapkę do wyjęcia wenflonu. Rozczuliło ją to bardzo. Gdyby zwierzętom dawano naklejki "dzielny pacjent", tak jak dzieciom, to Izerek byłby kolekcjonerem. Pokazał wszystkie sztuczki, uśmiechnął się na pożegnanie i wyprysł jak z procy. Dalsze leczenie odbywało się w domu, tabletkami. Piesek czuł się dobrze, miał nawet apetyt, choć tylko pierwszego dnia. Potem było jak zwykle. Po wizycie pozostała wygolona łapka, ale rozumku nie przybyło, bo nadal szuka pyszności poza domem.


 





 

 







środa, 21 marca 2018

"Witaj wiosno"

     Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny jest słoneczny, ale chłodny. Postanowiłam konkretnie pożegnać zimę, zamieszczając zaległe "śnieżne" fotki Izerka. Bywały dni, gdy białego puchu było całe mnóstwo i psina miał wiele radości. Uwielbiał turlać się i tarzać. Niestety rzucanie kulek z naszym łobuzem odpada, bo psina je zwyczajnie zjada. Każda zaspa, każda górka to obiekt do obejrzenia i zgłębienia. 
     Jednak słoneczko grzeje mocniej, dzień jest dłuższy, a i suczki czuć coraz mocniej. Zatem zimie, choć ja lubimy, mówimy DOŚĆ! Tymi oto fotkami wypędzamy ją ostatecznie.



















Piesek jeszcze w śnie zimowym pogrążony, ale wystarczy rzucić "spacer", "idziemy", "pojedziesz" i po  śnie nie ma śladu:)
Wszystkim życzymy, aby wiosna rozgościła się na dobre:)