piątek, 28 czerwca 2013

"Wakacyjnie"

                Te zdjęcia zostały zrobione w maju, ale uznałam, że świetnie nadają się na post wakacyjny. Robiąc je płakaliśmy ze śmiechu, bo Izerek i Ala wyglądali super. Należy dodać, że pomysł nasunęła znajdująca się na działce zabytkowa waliza, której wiek szacowany jest na około 60 lat.
                 Historia mogłaby przedstawiać się następująco:
 
 Pewnego dnia Ala wpadła na pomysł, aby wybrać się z pieskiem na wakacje pociągiem. Dla dziecka jest to wciąż lekko abstrakcyjny środek komunikacji, "użyty" zaledwie 2-3 razy. Tak więc Ala spakowała walizę, której połowę zajęły przysmaki i zabawki Izerka i rzekła do pieska:

- Pamiętaj piesku, musisz być bardzo grzeczny, nie zbliżaj się do pociągu na stacji, nie bój się, bo choć to wielka maszyna nic ci nie zrobi, trzymaj się zawsze blisko mnie i nie rozdawaj każdemu buziaczków....
 

- Jak to? Bez buziaczków? A ja tak lubię całuski...



Izerciu! Ja też lubię Twoje całuski, ale tam będzie wielu ludzi, którzy mogą sobie tego nie życzyć.
 

Ach kochany, naprawdę to będą wymarzone wakacje.
Przecież jedziemy sami, zaszalejemy.

Wakacje?! Ale super! Nie wiedziałem, że masz takie plany.
Dziękuję ci Alusiu, dziękuję!!!
 
Musimy jeszcze zapakować kilka drobiazgów. Pomyśl, co będzie nam potrzebne...
 
Kapelusze oczywiście. Dla ciebie ten z kwiatkami, a dla mnie bardziej męski.
 
Och, miło, że o tym pomyślałeś.
 
Miło, miło, też mi coś! Ktoś musi mieć głowę na karku.
 
Och, ty mój pieszczochu. Przystojniak z ciebie w tym kapelutku.
 
No pewnie. Ciekawe, jak będą wyglądały te nasze wakacje...

Będzie super, zobaczysz. Codziennie lody dla mnie i kiełbaska dla ciebie...
 
Kiełbaska? Codziennie? Mówisz poważnie? Alusiu, Jesteś najlepsza na świecie!
 
Kiełbaska. Kilka razy dziennie!!! Ale ekstra!
Już chciałbym jechać na te wakacje, cokolwiek to znaczy.
 
Alusia mówiła, że to bardzo daleko, że będziemy jechać cały dzień.
 
Jak ja to wytrzymam....
 
Dam radę, dam na pewno. Dla kiełbaski zrobię wszystko!
Nawet od buziaczków się powstrzymam.
 
Ciekawe, czy będę mógł brykać przez cały dzień?
 
A może poznam jakieś atrakcyjne suczki - turystki lub nowych kumpli?
 
Dobrze, że w walizce mam krawat i koszulę - zwędziłam panu, prawie nówka.
Mam też mnóstwo przysmaków. Podzielę się z nimi.
 
A może jeszcze coś dołożyć? Świńskie ucho, kurze łapki, smakowitą kość?
 
Już nie mogę się doczekać.
 
Taka niespodzianka. Kto by pomyślał?
 
A może zadzwonić do braci? Może napisać do nich i też przyjadą?
Może byśmy się spotkali gdzieś w drodze?
A może Alusia zabierze mnie do mamy i taty?
 
To by była imprezka, takie spotkanie rodzinne...
 
Och, ale emocje. Muszę odsapnąć.
 
Hura! Hura! Hura! Jadę na pierwsze w życiu wakacje!
 
 Do zobaczenia!!!!


Wszystkim życzymy udanych wakacji i wymarzonych urlopów:)
Pozdrawiamy cieplutko:)

czwartek, 20 czerwca 2013

"Nowe hobby"

                 Izercio jest pieskiem spokojnym, grzecznym, ale też bardzo mądrym i sprytnym. Szybko się uczy tego, co mu pokazujemy, ale też ma swoje odkrycia, wynalazki, potrzeby, które realizuje wedle własnego gustu i możliwości.
                 Piesek nie zostaje sam dłużej niż 5-6 godzin, sporadycznie było to 7. Większość czasu przesypia, ale są też ślady zabawy. Nie załatwia swych potrzeb w domu, zdarzyło się to kilka razy w wyniku jego problemów brzuszkowych. Te dwie sprawy łączą się w istotny sposób. Mały wymyślił sobie, że przez okno w dużym pokoju widać wejście do klatki schodowej i tam może patrzeć, czy ktoś do domu nie wraca, aby z nim szybko wyjść. To rzeczywiście jedyne miejsce, gdzie widać wejście, ale też jedyne okno, gdzie stoi kanapa. Psina więc zasmakował w tym, aby właśnie tu spędzać część czasu. Teraz, kiedy nie ma potrzeby wyjścia lubi sobie zwyczajnie popatrzeć na pieski, ludzi, ptaszki. Wygląda obłędnie. Szczególnie rozbrajający widok jest z dołu. Najpierw widać wielki łeb zajmujący większą część okna. W miarę, gdy dana osoba zbliża się do wejścia widzi, jak Izerek podnosi się na łapach i patrzy w dół. 
 

Przez pomysły pieska kanapa musi być niestety przykryta mało atrakcyjnym grubym kocem,
bo już w dwóch miejscach jest zadrapana. Mieliśmy nadzieję, że w tym pokoju piesek będzie rzadko, a jak się okazuje to jeden z jego ulubionych. Ot, hrabiowska natura:)
 






 
Gdy mały siedzi tam długo to zmienia pozycję. Tu nie na łapkach, tylko na zadku:)
 


Co więcej wymyślił sobie, że na tej kanapie można sobie poleżeć. Gonimy go jednak, aby ten pomysł nie zakiełkował w łepetynie na dobre.
 
 
Doskonale wie, że nie zachwycają nas jego kanapowe igraszki.
Gdy ktoś wchodzi do pokoju, to patrzy, jakby nie wiedział, o co chodzi.
Ale wystarczy gest, czy krótkie "na dół" i już piesek jest tam, gdzie być powinien.
 
 
             Inną formą rozrywki, kiedy zrobiło się ciepło, są obserwacje balkonowe. Niestety znajdująca się tam mata wierzbowa utrudnia pieskowi zadanie. Już jako szczeniaczek wygryzał otworki, aby lepiej widzieć świat. Teraz zębiska mocniejsze to i okna na świat większe.
 


                W sferze pieskowych zainteresowań nieustannie pozostają maskotki. Bawi się nimi do całkowitego zużycia, ale dzięki temu nie bierze naszych rzeczy, nie niszczy niczego. Zatem kupuję mu zabawki na kilogramy, piorę i ma mnóstwo radości. W naszym domu wygląda tak, jakbyśmy mieli małe dziecko. Wszędzie pełno porozrzucanych piłek, miśków, dinozaurów, małpek i innych takich.
 



           
           Bo choć widać, że to duży pies, to przecież jeszcze gapiszon, maluch, który ma pstro w głowie i wszelkie wygłupy i zabawy są dla niego najważniejsze.

 



sobota, 15 czerwca 2013

"Karwieńskie Błota"

        Karwieńskie Błota to nazwa miejscowości nad otwartym morzem. Od naszego domu to około godzinka drogi, a miejsce cudne. Szeroka plaża, najczęściej pusta, ponieważ we wsi nie ma atrakcji typu sklepy, smażalnie, bary i takie tam. Zatem cisza i spokój. Nie ma znaku o zakazie wprowadzania pieska:)
         Pierwszy raz przyjechaliśmy tu w połowie maja. W Gdańsku był upał, jeden z takich słonecznych dni, na które w tym roku mocno czekaliśmy. Okazało się jednak, że nad otwartym morzem wieje jakiś arktyczny wicher, było lodowato. Całe szczęście, że na plaży były stosy drewna, zebranego po sztormach z wydm. Mieliśmy zatem bezpieczne schronienie. Izerek natomiast zupełnie nie rozumiał naszej gęsiej skórki, jemu był cudnie.
         Gdy tylko zobaczył bezkres plaży pognał jak szalony przed siebie.
 


 Ten mały stworek gdzieś w oddali to właśnie Izercio:)


             Podczas pobytu na plaży ulubionymi zajęciami Izerka są:
  • pływanie
  • kopanie
  • stróżowanie
  • tarzanie się w piaseczku.
         Nie pogardzi oczywiście zabawką, patykiem, uskutecznia żebractwo, gdy widzi coś do jedzenia.




              Zobaczył tuż przy wydmach wielki korzeń i ubzdurał sobie, że to będzie jego kryjówka i skarbiec zarazem. Tu przynosił zabawkę i usiłował wykopać wielki dół, aby ją porządnie ukryć.
 
 



             W czasie pracy był czujny i zerkał, czy nikt mu nie zagraża, lub, czy nie widać na horyzoncie kumpla pomocnika.
 

 
 


              Gdy się zmęczył szedł się wykąpać, potem wytarzał się w czystym, prawie białym piasku, a następnie.... kładł się na kocyk.





          Oczywiście udawał, że nie rozumie przyczyny naszego oburzenia.




            To był udany dzień, ale piasek zbieraliśmy w domu przez dwa dni. Szczególnie dużo było go w miejscach, gdzie Izercio leżał.  Jednak radość pieska jest bezcenna, zatem wrócimy tam jeszcze nie raz. To fajne miejsce, polecam tym, którzy nad morzem chcą odpocząć od zgiełku.