niedziela, 25 października 2015

"Jesiennie"

      Nagle zawitała jesień, liście masowo opadają z drzew. Dla Izerka to oczywiście okres ciężkiej pracy. Dlaczego? Po pierwsze liście przykrywają fajne zapachy i smakowite jedzonko, które ktoś głupi wyrzucił na trawnik. Ile trzeba się naszukać, ile poryć nochalem, alby coś zapachniało i zasmakowało. Z tym drugim jest najgorzej, bo nie da się już nagle capnąć smakołyku i nie tak łatwo wyprowadzić pana czy panią w pole. 
        Ciężka praca związana jest też z tym, że biedny psina musi obsikać każdy worek z liśćmi, ba każdą, nawet najmniejszą gromadkę liści. Musi bardzo dużo pić, więcej niż latem, aby wystarczyło na wszystkie gromadki:)




 









 Prawda, że groźny pies? A to tylko szczekanie, aby rzucić mu piłkę. To znaczy aby pan aportował. 
 Już idziemy? Serio? Tak krótko?





 Błagam, proszę, rzuć jeszcze raz patyk!

 Już ładniej nie umiem się uśmiechać i prosić!


sobota, 17 października 2015

"Grzybiarz"

       Jakiś czas temu zachciało się nam pobyć w lesie na grzybobraniu. W związku z tym, że nie lubimy lasów liściastych jechaliśmy do lasu około godziny - dotarliśmy do Borów Tucholskich. Oczywiście grzyby były celem drugorzędnym, najważniejsze było wybieganie Izercia, który z racji naszych obowiązków, miał przez cały tydzień nieco mniej ruchu niż zwykle. Tak nagroda. Pysio wyprysł z auta jak dzikun i szalał nieprzytomnie. Biegał od jednej osoby do drugiej, węszył, pokonywał przeszkody, czochrał się w trawach, podjadał patyki. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. A grzyby? No jakoś nie mogłam go wytresować w kwestii poszukiwania tychże. Gdyby choć trochę pachniały mięskiem, chlebem, brokułami lub buraczkami. Ale zapach grzybowy? Nie, Izercio nie był amatorem. Bieganie i szaleństwo po jakimś czasie wyczerpało bateryjki i psina wyraźnie dawał znaki, że on już chce jechać do domu. Wyprzedzał nas, kładł się i czekał. Z radością dał się zaprosić do auta. W domu spał do wieczora. Czasem popiskiwał, bo pewnie śniły mu się grzyby, których było całe mnóstwo.

 Ale super, wreszcie sobie pobrykam.

 Dziwne tu są zapachy,  żadnych suczek nie czuję. 

 Pani i pan chodzą, wpatrują się w trawę, na mnie nie zwracają uwagi. Może coś zgubili, bo co chwilę się schylają?

 Tyle tu patyków, ze nie dam rady zjeść ich wszystkich.

 Pani pokazuje mi dziwne coś. Miękkie, pachnie byle jak, z pewnością nie kiełbaską. Nie wiem, czym tu się zachwycać. Każde mi tego szukać. 

 Będę udawał, że szukam tych grzybów, ale i tak zajmę się patykami. 

 O rany! Mam już dość tych poszukiwań. Biegam między panią i panem, bo dziwnie chodzą w tym lesie, daleko od siebie. Muszę się nieźle namęczyć, aby upilnować to moje stadko. 



 Przysięgam, mam już naprawdę dosyć. Chcę do domu!!! Może tu zdrzemnę się chwilę?


 Czy pani i pan nie widzą, że padam na pysk? Hej, wracamy!!!!!