sobota, 28 lipca 2012

"W Chałupach"

               Miałam rację co do kąpieli w Zatoce. Okazało się, że dzisiaj znów plaże zamknięte, bo są sinice. I myślicie, że plaże wzdłuż Zatoki Gdańskiej są puste? O nie, tłumy turystów i jeszcze więcej pływających. No cóż, każdy ma wybór.
              Ja plażowania w ogóle nie lubię, ale racji dziecka potrzeb i kuzynki pojechaliśmy do Chałup. Jeśli już jedziemy nad morze, to właśnie tam, na dzika plażę, piaszczysta, szeroką, pustą. I wcale nie jest to słynna od chyba 1960 roku plaża naturystów. Gdy już plażuję, cenię sobie przestrzeń i nieobecność ludzi.


               Tym razem taki wybór był też podyktowany obecnością Izerka. Mały świetnie zniósł drogę, mimo, że rano były już lekkie korki. Oczywiście rwał na smyczy do wody jak szalony, schładzał się i właściwie na tyle woda go interesowała. Potem wskakiwał za patykiem, popływał kilka razy, ale bez większej euforii. I bardzo dobrze.


              Wolał leżeć w cieniu, pod parasolem i zajmować się obserwowaniem otaczającego świata. Intrygowały go morskie ptaki oraz latające samoloty i lotnie. Zabawnie wyglądał z zadartym łepkiem, gdy śledził dziwne obiekty na niebie.
              Oczywiście nie mogło zabraknąć podkopów, szczególnie w pobliżu koca i toreb, bo to idealne miejsce do piaskowej fontanny spod silnych izerkowych łapek. Gdy wykopał dół, to obgryzał badylka lub układał się do drzemki.


                  Po drzemce paradował wzdłuż brzegu wzbudzając zachwyt wszystkich plażowiczów. Ale przecież to piękny piesek, zatem obecni w Chałupach turyści mają bardzo dobry gust:)







               Wszystkim rozdawał uśmiechy i ludzie też się do niego uśmiechali. Na plaży nie brakowało innych piesków więc Izerek zapominał, że jest z nami i pędził do koleżanek i kolegów szukając okazji do zabawy. Spotkał dwie goldenki, złotą i kremową. Śliczne. Wyglądały z małym jak matki z dzieckiem.


             Bawił się też z nami w chowanego. Cóż, chwilami jego sierść zlewała się z piaskiem. Jednak czarny nochalek i brązowe oczyska zdradzały miejsce pobytu urwisa.


               O goldenach mówi się, że są pieskami rodzinnymi. Owszem, bardzo! Dla Izerka rodzina była cała plaża. Najbliższe jego sercu były osoby z ciasteczkiem lodem, bułeczką. Patrzył tym swoim wzrokiem, ale nie uskuteczniał żebractwa, naprawdę proisił z wdziękiem. Zdarzało się też, że wpadał w czyjś grajdołek i koniecznie chciał się witać i rozdawać buziaczki, w zamian za przysmak oczywiście.
             Na drugim miejscu byli właściciele piesków i same pieski. Interesowały go też różnego rodzaju zabawki, bo to przecież jeszcze maluch, a maluch na plaży bawią się piłką, wiaderkiem, łopatką.


               Merdał ogonem do każdego, każdemu patrzył pięknie w oczy. Dobrze, że było gorąco i aktywność szybko go nudziła, Wracał, czasem przy naszej pomocy, w pobliże właściwej rodziny, gdzie w cieniu zajmował się swoimi sprawami.
               Chciał tez sprawić swojej pani przyjemnosc i przynosił w konewce zimną wodę do polewania stóp.

Oczywiście Izerek nie do konca orientuje się, gdzie znajdują się stopy:)


Konewka okazała się ulubioną zabawką pieska.


                 Obiad na plaży smakował Izerkowi wyśmienicie, zjadł co do ziarenka. Oczywiście, gdy po powrocie do domu jedliśmy swój posiłek, zdawał się mówić "A ja? Przecież już zapomniałem, kiedy ostatni raz jadłem". Byliśmy jednak twardzi. Za to w nagrodę dostał kawałek gotowanego kurczaka - co to było za mlaskanko!
                Dzien należał do udanych. Izerek padł po powrocie, a wokół niego uformował się kopczyk suchego morskiego piasku. To taka ozdoba naszej podłogi, od sprzątanka, do sprzątanka. Ale warto, bo psinka jest przecudny.
               W tym tygodniu dostanie nową obrożę i smycz, bo ze swoich ubranek już wyrósł. Wybór jest tak duży, że trudno jest nam się zdecydować.
                Jutro jedziemy na działkę, gdzie leniuchować będziemy przez tydzien. Tam Izerek nie będzie po wykopaliskach bialutki jak nad morzem, tylko czarny jak w kopalni. Ale to cała jego radość.

piątek, 27 lipca 2012

"Plaża dla psów"


                    Izerek czasami zostaje sam, a takie sytuacje stwarzamy świadomie, przygotowując go do wrześniowego normalnego trybu dnia. Dostaje wtedy kość do dziumdziania, aby nasze wyjście kojarzyło mu się przyjemnie (jeszcze nie wygania nas z domu, ale wie, że gdy sięgamy na szafę, to coś się szykuje). Poprzednią kość już rozpracował, a następna jest....lekko niedostosowana do rozmiaru pyszczka:)

         Taka bycza kość okazała się świetnym pomysłem, ponieważ stanowiła nową zabawkę. Izerek najpierw porwał ją do swego legowiska, potem szczekał na nią, warczał, trącał i przewracał, wymyślając sposób jej poskromienia.
          Lubi też inne przysmaki. Umie o nie grzecznie prosić, siadając na tylnych łapkach. Niestety jest to poza wzruszająca, a do tego jeszcze żałosne czy wyczekująco - proszące spojrzenie cudownych brązowych oczu i wtedy trzeba naprawdę walczyć z sobą, aby odmówić pieskowi malutkiego kąska.

               Izerek był na psiej plaży w Gdańsku, ale z ciekawości wybraliśmy się też wieczorkiem do Gdyni Orłowa. Mnie ta plaża zdecydowanie bardziej pasuje, ale wieczorem nie ma już tutaj słonka i piesek nie wysycha. Nie pytajcie też, ile pisaku mam w domu, pewnie niedługo piaskownicę otworzę:)

Pies ciągnął nad wodę straszliwie i z radością wskakiwał za patykiem. Pływał, nawet dość daleko, radził sobie dzielnie.


            Nagle zauważył, że wokół niego gromadzi się coraz więcej piesków. Przysiadł, poobserwował i ruszył radośnie do zabawy.


            Były tam pieski najróżniejsze, większe i mniejsze. Sadzę, że mieszkańcy traktują ten fragment plaży, tak jak my pobliskie boisko - jako miejsce spotkań i socjalizacji piesków. Tu jednak przychodzą wszyscy, nawet przypadkowi psiarze i trzeba uważać, bo niektóre pieski mogą być agresywne. Na boisku natomiast mamy pewność, że są to psy łagodne.
           Tego dnia jednak było miło i spokojnie, a Izerek poznał nowych kumpli.





              Gdy był zmęczony łaskawie do nas przybiegał i odpoczywał. Musicie wiedzieć, że niestety w obecności stada piesków Izerek pozostaje głuchy na nasze prośby i wołania. Ma wtedy ciekawsze i ważniejsze sprawy. Natomiast zmęczenie lub wycofanie z zabawy każe mu przypomnieć sobie o rodzinie:)
               Ten pieseczek nie podoba mi się ani trochę, a warczał jak stary traktor.



               Izerek jest bardzo kulturalny i nie załatwia swoich potrzeb na plaży dla ziomków, tylko na plaży dla ludzi:) Dobrze, że o tej porze tych było mało. Oczywiście sprzątamy, ale można mandacik dostać za wprowadzanie psiny na plażę.
               Jutro relacja z pobytu nad otwartym morzem, które jest dla mnie jedynym możliwym miejscem do kąpieli. Do "zupy" w Zatoce nie wchodzę z zasady, szczególnie w sezonie letnim.
               Piesek podczas spacerów nadal jest niezmiernie zdziwiony tym, że jego toaleta zmieniła wygląd. Odkąd skoszono trawę, która sięgała prawie do kolan (wreszcie) piesek czuje się nadal nieco niepewnie. Widać młode źdźbła, więc chyba zrozumiał, że za jakiś czas trawnik przybierze znanego mu kształtu, kiedy to w wysoki zielsku przed okiem pani kryły się różne przysmaki. Na takim łysym pastwisku wszystko jest widoczne i piesek nie ma możliwości podtuczenia się na śmieciach.

środa, 25 lipca 2012

"Pusia - cd."

                     Specjalnie dla wielbicieli Pusi kilka słów o króliczku.

                  Ostatni czas nie należał do najszczęśliwszych dla Pusi. Była osowiała, nie miała ochoty na zabawę, wyraźnie źle się czuła. Po pierwsze była nieco chora, ponieważ zdarzały się częste biegunki i co za tym idzie odparzenia narządów. Tak bywa z naszym króliczkiem, co wcale nie jest normą. Poskutkowała maść z antybiotykiem i króliczek jest jak nowy, skóra pięknie wygojona, odchody normalne, czyli dla niewtajemniczonych "groszki czekoladowe":)
                  Natomiast drugi powód złego samopoczucia zwierzątka to pojawienie się w domu potwora o imieniu Izer Song, który traktował Pusię jak zabawkę i podskubywał ostrymi jak szpileczki ząbkami, wykradał jedzenie, gonił po mieszkaniu. W odczuciu Izerka była to zabawa, natomiast króliczek czuł się zagrożony i żył w wielkim napięciu.
                   Minęły dwa miesiące i sytuacja się zmieniła na lepsze. Izerek interesuje się króliczkiem tylko sporadycznie. Absolutnie nie robi jej krzywdy i nie szczypie zębiskami. Co najwyżej okazuje jej swoją wielką miłość liżąc jęzorkiem. Puśka znosi cierpliwie te dowody przyjaźni, aczkolwiek potem musi poświęcić o wiele więcej czasu niż zwykle na doprowadzenie się do porządku. Mycie to czynność, która zajmuje malutkiej większość króliczego życia.

Wyczyścić trzeba łapki przednie, bo to przecież ona służą do trzymania marchewki:)

           Nie można zapominać o tylnych, bo to główny narząd ruchu, więc tak jak silnik w aucie, musi być w doskonałym stanie.

Czysty musi być brzuszek i kuperek.

A o uszy zwierzątko dba szczególnie:)



FILM: Pusia czyścioszka

                   Na tyle przyzwyczaiła się do pieska, że sama do niego podchodzi, siada blisko bez obaw, ba nawet ostatnio próbowała skubnąć jego ogon. Tak więc kontakty psiejsko - królicze uległy zdecydowanej poprawie. Puśka znów się uśmiecha:)

                  Powróciły normalne zachowania, które mogliśmy obserwować zanim pojawił się piesek. Tak więc gdy rano otwieram drzwi do pokoju króliczka pędzi na powitanie i natychmiast wskakuje do klatki czekając przy misce na śniadanie. Korzysta z tego, że pojawił się piesek, ponieważ z porannego spacerku przynoszę jej mleczyki. Gdy dostaje roślinki lub inny przysmak macha ogonkiem. To było zjawisko, które nas zdumiało, ale też zachwyciło. Zupełnie jak piesek.
                   Dużo o króliczku mówią jego uszy. Puśka ma duże, zwisające wzdłuż łepka uszyska. Gdy jest gotowa do ataku, do skoku, kieruje uszy do przodu. W czasie ataku również warczy. Atak jest wywoływany przez Adama, który twierdzi, że dba o naturalne instynkty zwierzątka. Tak ustawione uszy są też oznaką ciekawości, zainteresowania.
                  Puśka wydaje kilka rodzajów dźwięków. Właśnie warczenie, gdy jest zła lub atakuje. Oczywiście atak to na przykład skok na zabawkę, na przedmiot, którym się jej macha zachęcając do zabawy, ponieważ jest bardzo łagodna i nigdy nie robi nikomu krzywdy. Jedynie gdy ktoś nieopatrznie włoży ręce do jej klatki w czasie jedzenia, może doświadczyć ugryzienia. Ale trzeba wiedzieć, że nie wolno pchać rąk tam, gdzie jest jej ścisłe terytorium.
                Taki dźwięk zwierzątko wydaje też w czasie zabawy, troszkę odmienny w brzemieniu. Szczególnie, gdy biega wokół naszych nóg i zachęca nas do igraszek. Na króliczych stronach i forach podaje się często, że właśnie w okresie wiosennym takie zachowania są wstępem do kopulacji i następstwem biegania jest atak na kostki człowieka. Puśce nigdy się to nie zdarzyło. Są też takie króliki, które gryzą gości po nogach, gdy tylko przekroczą próg domu. Pusia czeka w swoim pokoju, daje się pogłaskać, a gdy nie ma ochoty na dłuzsze miętolenie ucieka do kryjówki lub klatki.
                Kiedy jest zadowolona, na przykład, gdy przytulamy ją i drapiemy za uszkami, zgrzyta cichutko ząbkami. Kiedy jest jej dobrze potrafi też cichutko popiskiwać, mruczeć. Jest to oznaka wielkiego zadowolenia. Ostatnio znów przybiega, łasi się, trąca nas noskiem lub szarpie za nogawki domagając się uwagi i pieszczot.
                Gdy przytulamy ją i przestaniemy głaskać, zdarza się, że drapie nas łapkami, jakby chciała powiedzieć "no co jest, dlaczego przestajesz?". Gdy mamy ubraną jakąś bluzę z zamkiem potrafi złapać za końcówkę i bawić się w zapinanie i rozpinanie. Opanowała tę sztukę do perfekcji.
                 Mówi się, że gdy podczas głaskania zwierzątko przykłada łepek do podłogi oznacza to podporządkowanie i jego uległość. Nasz króliczek jest łagodny i spokojny, ale swój charakterek ma. W czasie głaskania czupurnie podnosi łepek do góry, nie daje się przycisnąć do podłogi, stawia zdecydowany opór. Leżenie z głową przy podłodze to ostatnio jedna z pozycji relaksacyjnych. Po zaakceptowaniu obecności Izerka Pusia wyleguje się w taki sposób w swoim pokoju i na balkonie.


               A skoro o odpoczynku mowa. Najzabawniej wygląda sytuacja, gdy malutka jednym ruchem przewraca się na bok i opada z łoskotem zastygając w bezruchu i od razu zasypiając. Wygląda to przekomicznie. Pisałam już, że rozciągnięcie na całą długość świadczy o poczuciu bezpieczenstwa. Znów takie leżenie powróciło, nawet w bliskiej obecności pieska, co świadczy o tym, że malutka nie boi się Izerka i ignoruje jego obecność.
             Czasami królica odpoczywa jak kura na grzędzie, jakby zwijając się w kłębek i przysiadając na łapkach.

              Pusia jest zwierzątkiem bardzo ciekawskim. Gdy tylko w jej zasięgu pojawia się coś nowego: torba, karton, pudełko, reklamówka itp. natychmiast podbiega i musi koniecznie sprawdzić, co to takiego. Kartony najczęściej od razu obgryza, reklamówki czy torby rozpracowuje łapkami. Nie można na kanapie zostawiać gazet, bo wskakuje nawet na oparcie i czyta. Ot, głód wiedzy i informacji. Niestety zdarzyło się, że zaznaczyła swą obecność na papierach do pracy. Moja wina, że zostawiłam, bo ona tylko sprawdzała, czy jest wszystko poprawnie. Dobrze mieć takiego kontrolera w domu:)
              Oprócz zainteresowania różnymi nowościami Pusia ma kilka ulubionych zabaw. Najlepsza to oczywiście toczenie piłki koszykowej. Zadziwiające jest, jak sprawnie porusza krótkimi przecież przednimi łapkami i pyszczkiem. Oczywiście stabilizacja oparta jest na dużych tylnych łapkach - skokach. Najczęściej w piłkę Pusia gra w nocy, ale w ciągu dnia też się zdarza, tym bardziej, że ma wtedy do dyspozycji długi przedpokój. Ostatnio toczyła swoją piłkę, a Izerek z legowiska obserwował ten zadziwiający trening. Jednak nie skoczył, nie przeszkadzał, słowem uszanował wysiłek sportowca, wszak olimpiada tuż tuż:)
              Inną zabawką jest drewniany walec z dzwoneczkiem w środku. Podrzuca ten przedmiot, trąca, popycha. Nie boi się hałasu uderzającej o podłogę zabawki, czy dźwięku dzwoneczka.

         
FILM: Pusia i zabawka         
                 Oczywiście nie sposób zapomnieć o różnego rodzaju kartonach, kartonikach, papierowych rolkach, pudełkach, pojemniczkach.

Szczególnie lubi bieganie za przedmiotami zwisającymi z góry, np. firany, pranie, ale też trzymane sznurki, szmatki itp. Biega wtedy za nimi w kółko trzymając końcówkę w pyszczku.
                 Podstawowym pożywieniem królika  jest siano i sucha karma - granulat. Jednak urozmaicamy dietę króliczka o rośliny, owoce, warzywa. Chyba przebojem i największym przysmakiem są banany. Potrafi wyczuć otwartego banana z drugiego konca mieszkania i pędzi nie zważając na nic. Gdy dostanie kawałeczek, wokół rozlega się głośne mlaskanie. Uwielbia marchewkę, pietruszkę, mleczyki, trawę, sałatę, prawie wszystko. Czasem dostaje przysmak w kuchni, chwyta w przednie ząbki, zadziera łepek do góry i pędzi do swojego pokoju.  Zdarza się, że dajemy je duży kawałek, aby miała przy okazji zabawę.

FILM: Smakoszka
                Puśka jest śliczna i wyjątkowa. Na łepetynce ma dłuższe włosy więc czasem zmienia fryzury. Oczywiście ich dobór zależy od aktualnej długości włosów i nastroju zwierzątka. Bywają fryzury ulizane, na boczek:)


Bywają nastroszone:)

A codzienna fryzura jest mniej więcej taka:

           Puśka ma swoją szczotkę i grzebyki, ale nie przepada za czesaniem. Raz w tygodniu wystarcza. Króliczek ma również swoją smycz i szelki, ale nie bardzo lubi tego typu spacery. Generalnie lepiej czuje się w domu, chociaż zdarza się, że zabieramy ją na działkę.

            Nie lubi też zabiagów pielęgnacyjnych takich jak obcinanie pazurków, smarowanie wszelkimi maściami, mycie kuperka.
            Jej śliczny nosek jest w ciągłym ruchu, nawet gdy śpi, cały czas nim porusza. Puśka nie lubi dotykania pod brodą, ponieważ jest miejsce wrażliwe dla królików. Czasami pociera bródka i szyja o przedmioty, co jest znaczeniem terenu. Króliki maja tam gruczoły z substancja zapachową niewyczuwalną dla człowieka, ale rozpoznawalną przez zwierzątko.
            Znaczenie terenu odbywa się tez przez posikiwanie. Dotyczy to głównie samców i doświadczyliśmy tego, gdy był u nas Prezes.


             Pusia raczej tego nie robi, ale zdarza się, że mocz wydalany jest do kuwety pod takim ciśnieniem, że tryska na ścianę poza klatką nawet na wysokość, 1,5 metra. Od razu można poznać, kiedy Puśka załatwia swe potrzeby, ponieważ ma wtedy bardzo skupioną minę i podnosi wysoko ogonek.
             W przeciwiestwie do wielu obiegowych opinii, że królik nie jest kontaktowy, stwierdzam, zę nasze zwierzątko jest pod tym względem wyjątkowe. Gdy wracam z pracy i zapomnę zajrzeć do niej, złości się i tupie, jakby chciała mnie przywołać i zainteresować swą króliczą osobą.
             To chyba na razie tyle ciekawostek, wynikających z codziennych obserwacji milusiskiej. Może uda mi się później wstawić pusiakowe filmiki:)