niedziela, 2 lutego 2014

"Wreszcie nastała zima"

                  W naszej rodzinie tylko my z Izerkiem czekaliśmy na zimę. Przyszła, w całej swej okazałości, mroźna i śnieżna. Gdy wychodziłam z pieskiem na poranny, pierwszy zimowy spacerek ubrałam się odpowiednio i dzięki temu mogłam szaleć z kudłatym. Jemu bardzo się to podobało, szczególnie gdy ja na kolanach a on obok. Dobrze, że było ciemno i nikt nie widział tych szaleństw. Właściwie tylko obecność przemykających do pracy ludzi powstrzymała mnie przed zrobieniem aniołka/orzełka na śniegu.
                 Izerek brykał jak na wielbiciela śniegu przystało. Fikołki, koziołki, turlanki, wszystko było przerobione. Najbardziej rozśmiesza mnie, gdy psina węszy próbując znaleźć ślady innych piesków, ale pod świeżą pierzynką jest to wyjątkowo trudne. Za to niebywałą radość sprawia mu szukanie w śniegu rzucanych kulek. Oczywiście próbuje je zjadać, ale lepsze to niż podjadane przez niego patyki. Bo Izerek to piesek, który nie aportuje, ale szuka i zjada zdobycz. Gdy śnieg się nie lepi, rzucam mu kamienie. Tych całe szczęście nie chce konsumować. Przy ostrym mrozie zastanawiałam się, kiedy jęzor przymarznie mu do trzymanego w pysku kamlota.
 








 
 
             Zimowe spacerki po śniegu mają tę zaletę, że piesek wraca do domu czysty. Jednak smarowane wazeliną poduszki sprawiają, że na ciemnej podłodze są niezliczone ilości odcisków izerkowych łapek. Cóż, takie życie:)
              Chłopak ma też potrzebę troski i kontroli stanu własnego dobytku. Gdy wyprałam mu legowisko położył się na wypełnieniu i nie bardzo był zadowolony z takiego zamieszania. Może stwierdził, że skoro część zabrali, to musi dla siebie ocalić resztę?
 

 
              Złym nawykiem pieska stało się polegiwanie na kanapie. Jest bezczelnym cwaniakiem, bo najpierw przychodzi, kładzie łepetynę na stoliku i czeka, czy będzie sprzeciw z naszej strony. Skoro nie usłyszy zakazu wskakuje na kanapę, że niby chce popatrzeć przez okno, bo tego sami go nauczyliśmy. Ale szybko patrzenie mu się nudzi, osuwa się po oparciu i cichaczem, cichaczem układa na kanapie. Zrzucamy go, ale on zawsze udaje, że to nie do niego, że ma kłopoty ze słuchem i takie tam.

 
              Małpiszon nawet w nocy potrafi iść na kanapę. Jedynym argumentem wydaje się być świnka zabawka, chrumkająca po naciśnięciu, której Izerek bardzo się boi.
 
 
            Świnki były dołączone do karmy jako gratis i są dwie. Teraz w salonie, na kanapie siedzą sobie dwie zabawki, a Izercio jest wkurzony. Wyraźnie daje znać, swoim donośnym basem, że to rozbój w biały dzień i że protestuje. Miną wielce zatroskana też próbuje coś wywalczyć.
 
 
               W ramach protestu bywa obrażony lub urządza głodówki. Ciekawe, kto szybciej odpuści, my czy on. Jest jeszcze jedna opcja, że przełamie swój strach i pokona świnki.
 



 
Mnie, ,mnie Izerka wyrzucili z kanapy?! Skandal!!!