Głównym celem naszego wyjazdu była wizyta w Tuskulum. Bardzo chcieliśmy spotkać się z Anetą i Krzysiem, jeszcze raz zobaczyć to piękne miejsce - Tuskulum. A Izerek chciał odwiedzić mamę i tatę. Niestety wizyta była bardzo krótka, ale zawsze to coś. Lepszy rydz niż nic.
Gdy mówiliśmy znajomym, że jedziemy z Izerkiem do jego rodziców, to patrzyli na nas nieco zdziwieni. Dobrze, że nie pukali się w czoło. Ale my się tym nie przejmowaliśmy i byliśmy bardzo podekscytowani wizytą. Oczywiście wiedzieliśmy, że pieski nie poznają się, nie pamiętają o przyjaźniach i więzach rodzinnych.
Na miejscu okazało się, że tylko mama Mantra może pobawić się z synkiem, bo tata Jaskier ma ostatnio chęć silnej dominacji nad innymi psami i mogłoby dojść do niepotrzebnych spięć.
Izercio wpadł na podwórko jak burza i szybko poczuł się bardzo swobodnie. Rozmawialiśmy z Anetą, a jednocześnie pstrykaliśmy fotki i obserwowaliśmy naszego chłopaka.
Zachowywał się dość grzecznie, choć szczekał więcej niż zwykle, był bardzo pobudzony, nakręcony. Nie można było od niego wyegzekwować posłuszeństwa i reakcji na komendy, ale trudno się dziwić, Wszak podróże, siedzenie tyle czasu w aucie, hotele, ciągłe przemieszczanie się też wpłynęły na pieska.
Wszystkie psiaki dostały przysmaki. Mantrusia, spryciula, zauważyła brak czujności Izerka i podkradła mu ucho. Ale oddała, wszak to mądra sunia.
Gdy odbieraliśmy Izerka widzieliśmy Mantrę tylko przez moment. Zachwyciła mnie wtedy jej karność, ogromny spokój, ułożenie i piękne białe rzęsy:). Teraz mogliśmy się nią prawdziwie nacieszyć. Jest cudowna, cały czas uśmiechnięta, niezwykle radosna. Uwielbia pieszczoty, chętnie rozdaje buziaki i każdy ruch ręki uznaje za zapowiedź pieszczot. Te buziaki Izerek ma chyba po mamie.
Sunia zaakceptowała synka bez problemów. Mały szedł za nią potulnie i wyglądało to tak, jakby mama oprowadzała go po miejscu urodzenia. Niezwykły widok, wzruszający.
Tak się za Tobą stęskniłam!!! Jesteś moim ostatnim dzieckiem.
Pokażę ci twoje miejsce urodzenia, twój pierwszy dom.
To synku jest ogródek Pańci. Tu nie można siusiać, pamiętaj!!!
A to jest miejsce, gdzie był Twój kojczyk. Pamiętasz to?
Aneta mówiła, że po sterylizacji jest mniej ruchliwa, ale Izerek zachęcił ją do brykania. Niestety goldenki ukochane najczęściej ustawiały się tyłem i można było jedynie fotografować ich ogonki i zadki. Ogonki też trudno, bo były cały czas w ruchu, jak to u goldenków. Może byłoby łatwiej, gdybym przestawiała ustawienia aparatu, ale byłam tak przejęta, tak zaaferowana, że cykałam na jednym. Amator, wstyd!!! Udało się jednak wspólnymi silami zrobić kilka fotek pozowanych, bo psiaki poruszały się, albo leżały w takich miejscach, gdzie trudno było o zdjęcia.
Jak dobrze cię widzieć. Piękny mi wyrosłeś. Och, taka jestem z ciebie dumna.
Opowiadaj, jak ci tam jest.
Powyższe zdjęcie bardzo mnie wzrusza, już jest na liście moich ulubionych.
Mama Mantra
Mama i synek
No daj mamie buziaka, mój ty słodziaku.
Tu przy domu, który już wkrótce trafi do nowych właścicieli. Goldenki przywiązują się do ludzi i nowe miejsce też zaakceptują, tym bardziej, że na Woli, o której możecie poczytać na blogu
Dwór Feillów - Wola Zręczycka, będzie im równie dobrze.
Był też króciutki, bardzo króciutki spacerek mamy i synka, ale się rozpadało. Normalnie deszcz nam nie przeszkadza, ale jazda z mokrym psem nie byłaby przyjemnością, zatem wróciliśmy.
Daj przysmaki mamie i synkowi:)
Izerek przywitał się też z Gajką, ale ona była ostrożna w kontaktach z tym smarkaczem, choć nie można powiedzieć, że tchórzliwa. Stwierdziła, że nie będzie spacerować z takim dzikusem i wróciła do domu. Zabrakło Fionki, niestety:( Bardzo żałuję, bo pamiętam tę kochaną suczkę z poprzedniej wizyty.
Cześć, to ja Izerek Niebieski. Pamiętasz mnie?
Jaskierek w czasie naszej wizyty musiał niestety pozostawać w domu i od czasu do czasu dawał znać, że nie podoba mu się taka sytuacja. Ale jak tu się nie denerwować, gdy na własnym podwórzu słyszy się krzyczącego bez przerwy młokosa. Aneta mówiła, że ma potrzebę dominacji nad psami, podporządkowuje się tylko swoim suniom, Mantrze i Gajce. Nie było więc sensu kusić losu i narażać psy na niebezpieczeństwo.
Tuż przed wyjazdem Aneta przyprowadziła Jaskierka, bo chciałam mu zrobić kilka fotek. Mantra i Izerek były żywe, ale Jaskier był nie do uchwycenia. Można było zauważyć, że to już starszy pies, ale nadal pełen życia i radości. Piękny. Gdyby ktoś nie wiedział, ile ma lat, z pewnością dałby mu dużo mniej. Wygląda wspaniale, choć podobno słuch ma już gorszy, porusza się wolniej. Jakoś aparat nie nadążał:)
Wąchał, bo poczuł, że na jego terenie był obcy. Dopiero po czasie zauważył będącego za bramką synka. Podszedł i zastanawiał się, z kim ma do czynienia.
Jaskier był bardzo spokojny i to zachęciło nas do wpuszczenia smarkacza - synka. Aneta była bardzo czujna, bo mieli doświadczenie z próbami dominacji Jaskra. To duże psy i ich rozdzielenie bywa trudne. Wydawało się, że wszystko jest dobrze, Jaskier wąchał synka i mówił "Witaj w domu, młokosie. Pięknie wyrosłeś. O, nawet jesteś wyższy od mnie. Proszę, proszę!".
Nawet udało się tyłem sfotografować trójkę, ale o pozowanej fotce nie było mowy.
Ale trafił swój na swego, uparciuch na uparciucha. Mały nie chciał słuchać ojca i ten postanowił pokazać mu, kto tu rządzi, kto jest przywódcą stada i gospodarzem tej pięknej posesji.
Zanim rozpętała się rodzinna awantura zdołaliśmy pieski oddzielić. Cóż, to jest natura, to instynkty, to też wiek jednego i drugiego. Nic na to poradzić nie można.
Krótka wizyta dobiegła końca, zbyt szybko. Ale liczę na spotkanie na Woli. Tam wpadniemy na dłużej. Trzymajcie kciuki, aby wszystko szło po myśli właścicieli. Jak tylko uporządkują najważniejsze spawy, zrobią to, co pilnego do zrobienia, to może we Dworze pojawi się hodowla goldenków? Ta była (martwi mnie ten czas przeszły) cudowna, a następna będzie taka sama. We Dworze przyjdą na świat małe księżniczki i książęta - goldenki, najwspanialsze, najcudowniejsze psy na świecie.
Dziękujemy za miłe chwile i do zobaczenia:)