poniedziałek, 1 września 2014

"W Tuskulum"

       Głównym celem naszego wyjazdu była wizyta w Tuskulum. Bardzo chcieliśmy spotkać się z Anetą i Krzysiem, jeszcze raz zobaczyć to piękne miejsce - Tuskulum. A Izerek chciał odwiedzić mamę i tatę. Niestety wizyta była bardzo krótka, ale zawsze to coś. Lepszy rydz niż nic.
        Gdy mówiliśmy znajomym, że jedziemy z Izerkiem do jego rodziców, to patrzyli na nas nieco zdziwieni. Dobrze, że nie pukali się w czoło. Ale my się tym nie przejmowaliśmy i byliśmy bardzo podekscytowani wizytą. Oczywiście wiedzieliśmy, że pieski nie poznają się, nie pamiętają o przyjaźniach i więzach rodzinnych.
        Na miejscu okazało się, że tylko mama Mantra może pobawić się z synkiem, bo tata Jaskier ma ostatnio chęć silnej dominacji nad innymi psami i mogłoby dojść do niepotrzebnych spięć.
        Izercio wpadł na podwórko jak burza i szybko poczuł się bardzo swobodnie. Rozmawialiśmy z Anetą, a jednocześnie pstrykaliśmy fotki i obserwowaliśmy naszego chłopaka.
 








 
       Zachowywał się dość grzecznie, choć szczekał więcej niż zwykle, był bardzo pobudzony, nakręcony. Nie można było od niego wyegzekwować posłuszeństwa i reakcji na komendy, ale trudno się dziwić, Wszak podróże, siedzenie tyle czasu w aucie, hotele, ciągłe przemieszczanie się też wpłynęły na pieska.
      Wszystkie psiaki dostały przysmaki. Mantrusia, spryciula, zauważyła brak czujności Izerka i podkradła mu ucho. Ale oddała, wszak to mądra sunia.
 

         Gdy odbieraliśmy Izerka widzieliśmy Mantrę tylko przez moment. Zachwyciła mnie wtedy jej karność, ogromny spokój, ułożenie i piękne białe rzęsy:). Teraz mogliśmy się nią prawdziwie nacieszyć. Jest cudowna, cały czas uśmiechnięta, niezwykle radosna. Uwielbia pieszczoty, chętnie rozdaje buziaki i każdy ruch ręki uznaje za zapowiedź pieszczot. Te buziaki Izerek ma chyba po mamie. 
 








       Sunia zaakceptowała synka bez problemów. Mały szedł za nią potulnie i wyglądało to tak, jakby mama oprowadzała go po miejscu urodzenia. Niezwykły widok, wzruszający.
 

Tak się za Tobą stęskniłam!!! Jesteś moim ostatnim dzieckiem.
Pokażę ci twoje miejsce urodzenia, twój pierwszy dom.
 


 To synku jest ogródek Pańci. Tu nie można siusiać, pamiętaj!!!

 A to jest miejsce, gdzie był Twój kojczyk. Pamiętasz to?
 
 
          Aneta mówiła, że po sterylizacji jest mniej ruchliwa, ale Izerek zachęcił ją do brykania. Niestety goldenki ukochane najczęściej ustawiały się tyłem i można było jedynie fotografować ich ogonki i zadki. Ogonki też trudno, bo były cały czas w ruchu, jak to u goldenków. Może byłoby łatwiej, gdybym przestawiała ustawienia aparatu, ale byłam tak przejęta, tak zaaferowana, że cykałam na jednym. Amator, wstyd!!! Udało się jednak wspólnymi silami zrobić kilka fotek pozowanych, bo psiaki poruszały się, albo leżały w takich miejscach, gdzie trudno było o zdjęcia.
 
 
 

Jak dobrze cię widzieć. Piękny mi wyrosłeś. Och, taka jestem z ciebie dumna.
Opowiadaj, jak ci tam jest.

  Powyższe zdjęcie bardzo mnie wzrusza, już jest na liście moich ulubionych.







                                                                     Mama Mantra

 
Mama i synek

 
  No daj mamie buziaka, mój ty słodziaku.
 

 
 
 
       Tu przy domu, który już wkrótce trafi do nowych właścicieli. Goldenki przywiązują się do ludzi i nowe miejsce też zaakceptują, tym bardziej, że na Woli, o której możecie poczytać na blogu Dwór Feillów - Wola Zręczycka,  będzie im równie dobrze.





           Był też króciutki, bardzo króciutki spacerek mamy i synka, ale się rozpadało. Normalnie deszcz nam nie przeszkadza, ale jazda z mokrym psem nie byłaby przyjemnością, zatem wróciliśmy.
 


 
Daj przysmaki mamie i synkowi:)
 
 
          Izerek przywitał się też z Gajką, ale ona była ostrożna w kontaktach z tym smarkaczem, choć nie można powiedzieć, że tchórzliwa. Stwierdziła, że nie będzie spacerować z takim dzikusem i wróciła do domu. Zabrakło Fionki, niestety:( Bardzo żałuję, bo pamiętam tę kochaną suczkę z poprzedniej wizyty.
 
 
Cześć, to ja Izerek Niebieski. Pamiętasz mnie?
 

        Jaskierek w czasie naszej wizyty musiał niestety pozostawać w domu i od czasu do czasu dawał znać, że nie podoba mu się taka sytuacja. Ale jak tu się nie denerwować, gdy na własnym podwórzu słyszy się krzyczącego bez przerwy młokosa. Aneta mówiła, że ma potrzebę dominacji nad psami, podporządkowuje się tylko swoim suniom, Mantrze i Gajce. Nie było więc sensu kusić losu i narażać psy na niebezpieczeństwo.
       Tuż przed wyjazdem Aneta przyprowadziła Jaskierka, bo chciałam mu zrobić kilka fotek. Mantra i Izerek były żywe, ale Jaskier był nie do uchwycenia. Można było zauważyć, że to już starszy pies, ale nadal pełen życia i radości. Piękny. Gdyby ktoś nie wiedział, ile ma lat, z pewnością dałby mu dużo mniej. Wygląda wspaniale, choć podobno słuch ma już gorszy, porusza się wolniej. Jakoś aparat nie nadążał:)
 













 
      Wąchał, bo poczuł, że na jego terenie był obcy. Dopiero po czasie zauważył będącego za bramką synka. Podszedł i zastanawiał się, z kim ma do czynienia.
 


 
         Jaskier był bardzo spokojny i to zachęciło nas do wpuszczenia smarkacza - synka. Aneta była bardzo czujna, bo mieli doświadczenie z próbami dominacji Jaskra. To duże psy i ich rozdzielenie bywa trudne. Wydawało się, że wszystko jest dobrze, Jaskier wąchał synka i mówił "Witaj w domu, młokosie. Pięknie wyrosłeś. O, nawet jesteś wyższy od mnie. Proszę, proszę!".
 








 
Nawet udało się tyłem sfotografować trójkę, ale o pozowanej fotce nie było mowy.
 
 
         Ale trafił swój na swego, uparciuch na uparciucha. Mały nie chciał słuchać ojca i ten postanowił pokazać mu, kto tu rządzi, kto jest przywódcą stada i gospodarzem tej pięknej posesji.
 


 
          Zanim rozpętała się rodzinna awantura zdołaliśmy pieski oddzielić. Cóż, to jest natura, to instynkty, to też wiek jednego i drugiego. Nic na to poradzić nie można.
          Krótka wizyta dobiegła końca, zbyt szybko. Ale liczę na spotkanie na Woli. Tam wpadniemy na dłużej. Trzymajcie kciuki, aby wszystko szło po myśli właścicieli. Jak tylko uporządkują najważniejsze spawy, zrobią to, co pilnego do zrobienia, to może we Dworze pojawi się hodowla goldenków? Ta była (martwi mnie ten czas przeszły) cudowna, a następna będzie taka sama. We Dworze przyjdą na świat małe księżniczki i książęta - goldenki, najwspanialsze, najcudowniejsze psy na świecie.
 

Dziękujemy za miłe chwile i do zobaczenia:)



11 komentarzy:

  1. TUSKULUM TO BARDZO PIĘKNE MIEJSCE.WIEDZĄC O WIZYCIE IZERKA U RODZICÓW CZEKAŁAM Z NIECIERPLIWOŚCIA NA ZDJĘCIA. PIĘKNE. RODZINA GOLDENKÓW W KOMPLECIE PREZENTUJE SIĘ WSPANIALE. POZDRAWIAM WSZYSTKICH MIESZKAŃCÓW TUSKULUM.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzina goldenkowa zawsze jest piękna, a tuskulańska w szczególności:)

      Usuń
  2. Dziękujemy za pozdrowienia ;-) To była bardzo wyczekiwana przez nas wizyta. Mogłam zobaczyć na własne oczy pieska i go dotknąć, by przekonać się osobiście, że wszystko jest z nim w najlepszym porządku, a właściciele dobrze się nim opiekują. Mantra rzeczywiście uroczo spełniała honory psiej pani domu, a Jaskier był po prostu zazdrosny o swoje "dziewczyny". Po minie i oczach Izerka widać niepewność, zatem nie było sensu stresować młodego i uczyć go też tym samym niepożądanych zachowań. Jaskier własnie w ten sposób nauczył się dominować nad psami, dwa razy został brutalnie zaatakowany, raz na swojej własnej posesji przez owczarka naszego kolegi, drugi raz na ringu na wystawie psów. Od tamtej pory do każdego psa podchodzi z nieufnością, a im jest starszy, tym mniejsze ma hamulce, by podporządkować sobie obcego psa (chyba też już go Alzheimer powoli dopada). Jest natomiast niezwykle uległy i szarmancki względem wszystkich suk, również obcych.
    To zdjęcie Mantry i Izerka nosek przy nosku jest rozczulające, aż mi się łezka zakręciła w oku. Dziękujemy za sesje zdjęciową, to również dla nas jest cenna pamiątka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też czekaliśmy na to spotkanie i było nam bardzo miło. Krótko, ale choć tyle:) Cieszę się, że ostatni z rody tuskulańskiego (na razie) spełnił Twoje oczekiwania. Masz rację, że Mantra stanęła na wysokości zadania. Ale nie ma się co dziwić, to wspaniała suczka. Jaskier jest już weteranem, gospodarzem, ojcem, zatem ma pełne prawo zachowywać się tak, a nie inaczej. Izerek jest spolegliwy i raczej nie wchodzi w spory, choć czasem pędzi do obcych piesków bez zastanowienia i może przydałaby mu się jakaś reprymenda.
      Masz rację, ze zdjęcie mamy i synka jest rozczulające. Żałuję, że nie mogliśmy być dłużej, pogadać, popstrykać na spokojnie, ale nic to, nadrobimy w nowym miejscu:) Bardzo się cieszę z tych kilku fotek, bardzo mi na nich zależało. Kochamy tego naszego chłopaka i traktujemy jak członka rodziny.
      Przekonaliśmy się, że Izerek potrafi odnaleźć się w nowym otoczeniu, jest wspaniałym podróżnikiem, w gościach wstydu nie przyniósł, zatem nic tylko wędrować.
      Pozdrawiamy cieplutko:)

      Usuń
  3. Wspaniała fotorelacja. Nie mogła być inna, bo to podróż do źródła :), więc wyjątkowa, a samo zaś spotkanie wzruszające.
    Piękne zdjęcia,piękne pieski :)

    Wszystkiego najlepszego z nowym rokiem szkolnym ^-^ , i dla Ciebie, Anito, i dla Ali.
    A dla Izerka moc mizianek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ksanthippe! Gdzie byłaś, jak Cię nie było? Podróż rzeczywiście owocna i bardzo miła, zwłaszcza jej finał, cel główny. Szkoda, ze to taka potworna odległość, cały dzień jazdy, mimo dobrodziejstw w postaci nowych dróg. Gdyby było bliżej, to i miłych spotkań byłoby więcej.
      Pozdrówka:)

      Usuń
  4. super. zastanawiam się czy Izerki kojarzą to miejsce, czy pamiętają ? nasz kaizunio też miał spięcie z owczarkiem na jego terenie i teraz trzeba bardziej uważać. czas tak szybko mija, niedawno kluski latały w kojczyku :) Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale spędziliście wakacyjny czas :)
    Toskania (świetnie opisana na Twoim drugim blogu), następnie "podróże Izerka" ;) -Wrocław, Poznań... a na koniec wisienka na torcie, czyli Tuskulum :)! Czego chcieć więcej? :)
    Zdjęcie Mantry i Izerka faktycznie jest rozczulające :)
    Pozdrawiamy!
    Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Izerkowa Rodzinko, Alciu i Kemod:)
    Dawno Was słychać nie było, zatem tym bardziej miło, że jesteście:)
    Wyprawa do Tuskulum miała duży ładunek emocjonalny, była takim wyczekiwanym momentem. Izerek nie poznał miejsca, co najwyżej intrygowały go zapachy. Mama i syn też się nie poznali, bo dla piesków więzy krwi nie mają znaczenia. Ale mnie było miło, że ta mała kluseczka, która wyjeżdżała z Tuskulum ponad dwa lata temu wróciła w to miejsce, już nie jako kluseczka, ale dojrzały, piękny pies. Przypomniałam sobie, ile wzruszeń i łez wiązało się z tym momentem, ile emocji i radości. Tak, to był dobry pomysł, zwłaszcza, że z prawdziwą przyjemnością spotkaliśmy się z Anetą i Krzysiem, których pozdrawiam:)
    Dla Was, Rodzinko, również buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Panciusiu Izerkowa doczekałam się fotorelacji z tego upragnionego etapu waszej podróży :-)
    W Tuskulum. Dziękuję, dziękuję .
    Psie Noski na fotkach Mnie rozczuliły,
    wzruszające spotkanie, zazdroszczę,
    niestety nie udało Nam się dotrzeć, szkoda.
    Chętnie bym się teleportowała do Tuskulum, ale obecnie nie ma takiej możliwości,
    to Sobie chociaż pooglądam , ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze się nie spotkałyśmy, ale nie martw się, to nastąpi prędzej niż później:) Popracuj nad urządzeniem teleportującym, przyda się w różnych sytuacjach. Bardzo czekałam na tę wizytę i bardzo się wzruszyłam. Zapomniałam o ważnych rzeczach, wpadłam jak dzikus. Tych kilka chwil minęło błyskawicznie, tu rozmowa z Anetą, jednocześnie fotki i wzruszenia pieskowe. Za dużo, jak na tak krótki pobyt, a może dobrze, bo człowiek odczuwa niedosyt.
      Buziaki:)

      Usuń