poniedziałek, 24 grudnia 2018

"Świątecznie "

Z okazji zbliżających się świąt życzymy wszystkim radosnych i spokojnych chwil spędzonych z najbliższymi, magii i uroku, pozytywnej energii, ciepła, miłości, wielu wzruszeń i dobrych emocji. Szczęśliwych i dobrych świąt 
Izerek z rodzinką 








sobota, 22 grudnia 2018

"Przedświątecznie"

Święta zbliżają się wielkimi krokami i wszyscy są zapracowani. Wyjątek stanowi Izerek, który trzyma się stałego rytmu dnia i niewiele jest w stanie to zmienić. No chyba, że zapachy potraw. Piesek asystowal przy pieczeniu pierników , na kilka się nawet załapał. Swoją drogą te świąteczne ciasteczka zostały u nas przetestowane jako "dosmaczacz" (czy jest takie słowo) do karmy. Sprawdzają się idealnie. 
Izerek pojawia się też w kuchni przy wszelkiego rodzaju krojeniu. Uderzenie noża o deskę to sygnał, że jakiś kąsek może spaść. 
Każdą przyniesioną do  domu torbę z zakupami też warto sprawdzić, bo może uda się coś smacznego zjeść. 
Wszelkiego rodzaju pudełka są poddawane rozdrobnieniu, aby w celulozie praca szła szybciej. 
Izerek zachowuje też czujność przy pracach porządkowych . Zwłaszcza odkurzacz wywołuje wiele emocji, jest utworem niebezpiecznym, a psina czujnie obserwuje, czy nie warczy zbyt długo i nie naraża rodziny na wyższe rachunki za energię. 
Tak więc piesek wbrew pozorom pracy ma bardzo dużo więc i odpoczywać ma po czym.













sobota, 1 grudnia 2018

"Niby jesień, a już zima"

Taka właśnie pogoda zawitała do Gdańska. Ale dla Izerka aura nie ma znaczenia. Ważne jest to, że idzie na spacerek. A jak ma obiecaną podróż nad morze, jest to szczyt szczęścia. Doskonale rozumie powiedzenie "będziesz pływał", które wypowiedziałam mimochodem, a bestyjka zakodowała i domagała się realizacji. Najlepiej natychmiast:) 
Tym razem na wycieczkę zabrała pieska Ala. Termometr wskazywał zaledwie - 6 stopni, ale odczuwalna temperatura była dużo niższa. Piesek integrował się z morsami, choć w taką pogodę to wariactwo. Wrócił jednak bardzo zadowolony, choć z sopelkami na brzuchu. 





















środa, 7 listopada 2018

"Długo nas nie było"

      Nie ma wytłumaczenia dla tak długiego milczenia. Czas nadrobić zaległości, tylko od czego zacząć? Wiosna i lato minęły zadziwiająco szybko, na łonie natury. Izerek większość weekendów i wakacji spędzał na działce, gdzie miał mnóstwo pracy, od wykopywania dołków, poprzez przenoszenie kamieni, ochronę terenu, aż po codzienne monitorowanie stanu wody w jeziorze. Ogrom zajęć dla takiego pieska. 
        Pierwsze wizyty na działce wyglądały tak, że psiak cieszył się jak to przed każdym wyjazdem. Wyskakiwał z samochodu, obchodził teren i … był gotów do powrotu. Do tego stopnia, że poszczekiwał, poganiał, a gdy to nie skutkowało kładł się przy aucie, a nawet wskakiwał do bagażnika czy na kanapę i spał. Jakby się bał, że zostanie w tej dziczy. 


     Z czasem oswajał teren, zapachy, bo początkowo nawet załatwić się nie mógł. Po paru miesiącach zrozumiał, ze to jego nowe miejsce na ziemi (ha ha ha) i nawet pozwolił sobie na sen. Całkowicie przekonało go jezioro, które znajduje się w odległości 300 metrów. Z czasem nawykiem stało się rozpoczynanie wizyty od spaceru nad jezioro. To uspokajało pieska, chłodziło emocje (dosłownie i w przenośni), relaksowało i jednocześnie męczyło na tyle, że potem odpuszczał i spał. 




     Na wsi pies nabrał zupełnie nowych nawyków. Jest czujny i instynktownie broni terenu. Wpuści obcych, jak to goldenek, ale większość ludzi najpierw "obszczeka". Wielkie zdziwienie budzą przejeżdżające co jakiś czas konie. Izerek nie może się zdecydować, czy szczekać i pokazać, kto tu rządzi, czy też obserwować je z pewnego dystansu. Nie może pogodzić się z faktem, że skaczące po jego sosenkach wiewiórki nie chcą się bawić, a przechodzące w pobliżu sarenki uciekają. Wszystko jest takie nowe i dziwne.  Wprost nie do ogarnięcia dla biednego pieska.
      Niezmienne natomiast pozostaje to, że trzeba z psiakiem chodzić na regularne spacery, tak jak w mieście. Nie może zrozumieć, że sam może się przejść. Oczywiście dobrze, że tego nie robi, bo zagrożeń jest wiele. Choćby dzikie zwierzęta w lesie, nieznany teren itp. 


         Kilka razy zdarzyła mu się samowolka, głównym celem jest oczywiście jezioro. Raz wybrał się tam z suczką sąsiadów, w której kochał się krótko i intensywnie, ponieważ Misia zdradziła go z wiejskim burkiem i zaciążyła. I bardzo dobrze, bo gabaryty suczki i jej szybkość zdecydowanie nie były dla Izerka.

     Niezmienne pozostaje żebractwo. W związku z tym, że nie może tu znaleźć bułeczki na trawie, nauczył się prosić sąsiadów, odprawiając swoje sztuczki. Dostaje wiele przysmaków, a na imprezach jest głównym bohaterem. 
      Rozbawia nas też przyzwyczajeniami. Lubi od czasu do czasu poleżeć na kanapie i wyraźnie się tego domaga. Ulegamy oczywiście, a co:)


      Działka działką, ale najlepszym miejscem jest jezioro. Upalne lato powodowało, że bywał tam często. Poznał wszystkie dróżki prowadzące do jeziora i czasem stawiał wyraźny opór, gdy chcieliśmy iść w inną stronę. Uwielbia pływać, wyławiać, brodzić. 






Potem przychodzi na działkę i tarza się w ziemi. Wygląda jak … no jak szczęśliwy, choć nieziemsko brudny pies.



      Chodzenie z pieskiem do lasu jest uciążliwe. Nie lubi chodzić na smyczy, wybiera inn
ą ścieżkę niż ja i jest to trudny slalom między drzewami. Natomiast, gdy idzie luzem to trzeba stale go przywoływać, uważać, aby nie zwęszył tropu i nie pobiegł za jakąś zwierzyną. Nie chce się tez nauczyć zbierania grzybów. Chyba trzeba zmienić metody nauki, bo obecne są nieskuteczne. 
      Problemem  jest też pozostawianie go samego w domku. Gdy pierwszy raz wybraliśmy się na rowery, to słyszeliśmy jego szczekanie z dużej odległości. Po około 10-15 minutach ustaje. Uprzedziliśmy więc sąsiadów, że muszą znieść chwilowe decybele. A że lubią Izerka, to nie mają nic przeciw temu. 
       Nadal główna zabawą pozostaje kopanie dołków i zabieranie, wykopywanie, kolekcjonowanie kamieni wszelkiej maści.

       


Psina świetnie komponuje się z jesiennymi wrzosami. Lubi w nich ucinać sobie drzemkę. Taras i domek jakoś go nie przekonują, woli bezpośredni kontakt z naturą.


Teraz sezon się kończy więc psina złapie nieco oddechu, pospaceruje po osiedlu, naje się na trawnikach. A wiosną znów będzie się musiał przestawić. Jedno jest pewne. Spędza całe dnie na świeżym powietrzu, ma luz, swobodę, i co tu dużo mówić, odpoczywa najwięcej z nas wszystkich. W końcu to działka rekreacyjna, a o czym my jeszcze do końca nie wiemy, ale Izerek tak.