sobota, 26 kwietnia 2014

"Domowe portrety"

                Dziś bez tekstu, tylko fotki. Izerek jest członkiem rodziny, który ma najwięcej zdjęć. Nieustannie fotografowany, spokojny i wyrozumiały dla wszelkich akrobacji z aparatem. Ciekawa jestem, ile jeszcze zmieści się na dysku fotek psiaka. Adam twierdzi, że trzeba rozbudować komputer. Czyżby fotki miały z tym coś wspólnego? Udaję, że nie wiem, o co chodzi i pstrykam dalej.
               A to sesja, gdy wraz z karmą Izerek dostał przysmak. Swoją drogą, co autorowi tego cuda przyszło do głowy, by dla psa zrobić sznurowane trzewiki? Mój piesek zjada w mgnieniu oka i kształt jest mu całkowicie obojętny.





Dość, dość tych zdjęć, chcę wreszcie zjeść buciki!!!!
 






 

sobota, 19 kwietnia 2014

"Wielkanoc"

Zdrowych, słonecznych, radosnych, pełnych wiosny, optymizmu i miłości Świąt Wielkanocnych
życzy Izerek z Rodziną:)
 
 
 
Sesja świąteczna:)
 





 


 
 


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

"Pies gniazdujący"

                  Wszyscy czytający bloga wiedzą, że Izerek jest niejadkiem. Wiedzą też, że małpiszon uwielbia trawnikowe zdobycze. Muszę przyznać, iż niejadkiem pozostaje, trawniki nieco odpuścił. Jednak bardzo niepokoił nas fakt jedzenia patyków. Nie można bawić się z nim w aportowanie. To sztuczka, przy której jest wyjątkowo oporny, ma instynkt zdobywcy i konsumenta, a nie aportera. I właśnie to powoduje, że zaniechaliśmy już dawno rzucania mu patyków, bo zwyczajnie rozgryzał je i zjadał. Gdyby było to bezpieczne, to dalibyśmy spokój. Jednak takie kawałki badyli mogą przebić jelito, mogą być przyczyną śmierci psa. Tak więc biegaliśmy za nim, pilnowaliśmy na każdym kroku, aby nie brał patyków. Zabawek nie lubi, zatem wymyśliliśmy kamienie.
 
 
 
                  Po brzegach boiska, na które chodzę zasadzono jesienią drzewa i obsypano piachem z kamieniami. Izerek po jednym razie doskonale wiedział, że "Szukaj kamyka" oznacza idź do drzewek, bo tam są. Innym "składem" było miejsce za bramkami. I tak przez całą zimę rzucaliśmy. Ale nadeszła wiosna i okazało się, że zmrożone kamienie to w większości kawałki pustaków i Izerek je rozgryza i zjada. Ręce opadły, niemożliwy jest ten pies.
 
 
 
                 Trzeba zatem było wyszukiwać specjalnych kamieni dla hrabiego. Wszyscy się z nas śmieją, znaczy z Izerka, bo takiego dziwadła to jeszcze nie widzieli. Cóż, mówienie, że jest jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy bywa trudne. Jeszcze gorzej jest z wiarą w te słowa, bo nieustannie żyjemy w strachu, że gamoń coś sobie zrobi.
 
                          
 
 
 
 
                    Izerek wciąż dostarcza nam nowych atrakcji, ciągle w tym łepku kłębi się i wrze, aby wymyślić coś zaskakującego. Wraz z wiosną w Izerku obudził się nowy instynkt, upodobanie, nie wiem, jak to nazwać. Bardzo nas to niepokoi, ponieważ szczerze się obawiamy, że nasz pupil staje się psem gniazdującym. Tylko czekać, aż zgubi sierść w wiosennym linieniu i wyrosną mu piórka. Dlaczego? Otóż jedynym zajęciem, które go interesuje jest znajdowanie kamienia, a następnie kopanie dołu. Kopie tak długo, aż dziura jest głęboka gdzieś na pół metra, rozłożysta, a tym samym wygodna. W czasie kopania kamlot trzyma cały czas na dnie i odsuwa go w czasie ciężkiej pracy. Po wykopaniu zdobycz umieszcza na krawędzi, rozkłada się jak kwoka na jajach, i czeka. Gdy tylko jakiś pies zbliża się, to baaardzo donośnym basem ostrzega, że to jego gniazdo i jego majątek. Biega z pieskami, najczęściej wtedy, gdy staję w jego dołku i go tam nie wpuszczam. Tak więc gdy z jaj (kamieni) wyklują się małe Izerki, to oddamy je w dobre ręce.
 
 
 
 
 
 
FILM:  Izer Górnik
 

                Na boisku śmieją się z gapiszona, choć trzeba przyznać, że drugi goldenek, który przychodzi, starszy od Izerka, robi dokładnie tak samo.



 Wieczorne zdjęcia zrobione i udostępnione przez właściciela Brega:)

             Zatem odbijam piłeczkę, że to właśnie Brego nauczył młodszego, nieświadomego Izerusia takich niewłaściwych, niegodnych psa zachowań. Inne pieski też próbują sztuczek, ale daleko im do mistrzostwa goldenkowego:).  

czwartek, 3 kwietnia 2014

"Mam już dwa lata"

                 Kiedy to minęło, czy ktoś wie? Izerek kończy dwa lata, a wydaje się, jakbyśmy tak niedawno odbierali go z Tuskulum. Smutne to, że czas mija tak szybko. Nie zdążyłam nacieszyć się szczeniakiem, a już mam dorosłego psa, naprawdę dorosłego i dojrzałego. Fizycznie, bo nadal zachowanie świadczy o tym, ze to smarkacz:).  
                  Zmężniał i wypiękniał, ogląda się za babkami, szczeka jak wielki zwierz. Jest piękny, cudowny, wspaniały, powtarzam to po wielokroć. Zarówno pod względem charakteru, jak i wyglądu. Jedynym minusem jest to, że zawładnął naszymi sercami tak mocno, że właściwie to on rządzi. Mamy wyrzuty sumienia, gdy zostawiamy go samego w domu, myślimy o nim, gdy jesteśmy poza domem i czekamy na powrót, aby zobaczyć to kochane pyszczysko i machający ogon. Powroty do domu stały się radością, bo jak tu się nie cieszyć, gdy ktoś wita cię z takim entuzjazmem, jakby nie widział cię kilka lat.
                  Izerek ma swoje nawyki, zwyczaje, strachy, codzienne radości i problemy. Obserwujemy go i wiele o nim możemy powiedzieć. Przede wszystkim jest mądry, bystry, rozumie wszystko bardzo szybko. To, co mu nie odpowiada ignoruje, albo robi z takim "zapałem" i wyrazem pyska, że wyraźnie komunikuje, co o tym myśli.
                 Jest też niezwykle spokojny i łagodny. Niczego nie niszczy, nie ma żadnych odskoków, nie awanturuje się w domu, nie jest namolny. Oczywiście wyjątkiem jest wieczorny spacer, kiedy wszelkimi sposobami mówi, że czas na pieskowe spotkanie. Wtedy nie ma wyjścia, nie da spokoju, trzeba się ubrać i iść. W ciągu dnia, gdy nas nie ma, głównie śpi. Ma swoje zabawki i nie interesują go inne rzeczy. Gdy wychodzimy do pracy bez proszenia czy komendy wstaje spod drzwi i idzie do swojego legowiska, jakby chciał powiedzieć "No skoro naprawdę musicie, to już idźcie. Ja się zdrzemnę. Ale wracajcie szybko, żebym nie musiał siedzieć sam zbyt długo!".
               Ma rytm dnia, który nam odpowiada. Czasem, gdy mamy wolne ulega on zmianom, bo dla pieska jest więcej czasu. On chyba też wie, że weekendy to inny czas.
               Doskonale wie, w jakich pomieszczeniach i w których miejscach ukryte są jego smakołyki czy zabawki lub też gdzie jest coś "na ząb". Na przykład świetnie wie, gdzie jest szuflada z chlebem. Aż dziwi mnie, że jeszcze nie umie jej otwierać. Ma też swoje pudło z zabawkami. Gdy znudzą mu się te, które ma w legowisku i całym domu, przychodzi do pudła, które stoi na dolnej półce, wyciąga je i wybiera sobie zabaweczki. Jeszcze nie nauczył się sprzątać po sobie, ale pewnie wkrótce to nastąpi. Lubi też butelki plastikowe, które gromadzimy po kilka w reklamówce w kuchni. Gdy słychać łomot, to znaczy, że psina dobrał się do butli. Najpierw "odkręca" korek, a potem zgniata resztę. Wszak mądry to pies i wie, że postawy proekologiczne są ważne.
              Uwielbia spacery, nasze powroty, ludzkie jedzenie, kumpli boiskowych i ich właścicieli, pluszaki, piłki, kamienie, pływanie w morzu, odpoczynek z łapami na ścianie, tarzanie się w legowisku, szukanie nas i różnych przedmiotów, zabawy w berka, pływanie, poznawanie nowych miejsc, przysmaki, patrzenie przez okno, kocha być z nami (ze wzajemnością).
               W czym jest mistrzem? W żebractwie, robieniu miny nieszczęśnika, wymuszaniu, udawaniu, że to nie do niego, kombinowaniu jak łamać zakazy, kopaniu, wąchaniu, wyginaniu się w nieprawdopodobnych pozach itp. Jest też wzorem cierpliwości i wytrwałości.
              Czego nie lubi? Szelek. Nie wiem czemu, ale gdy bierzemy szelki to zwiewa w drugi koniec mieszkania. Może kojarzy je z zapięciem do pasów w aucie? Ale z drugiej strony uwielbia podróże. A właśnie, gdy jedziemy wolno pozwalamy mu czasem wystawić łepek przez okno. Podziwia wtedy widoki, a ludziska uśmiechają się na widok wielkiego łba wyglądającego z auta. Nienawidzi kagańca, choć ostatnio kupiłam mu taki kantarek z taśmy (dla straży miejskiej oczywiście) i ten ewentualnie jest w stanie zaakceptować. Może dlatego, że ma go tak luźno, że go nie czuje. Nie lubi suchej karmy, o tym pisałam wiele razy. Nie ma jednak chłopak wyjścia i musi jeść kulki. Nie znosi, wręcz boi się odkurzacza. Nie jest w stanie przełamać tego lęku, choć ani mikser, ani robot, ani suszarka nie wywołują u niego takiego popłochu. Nie przepada za dziećmi, szczególnie małymi. Może nie tyle nie przepada, ile ich unika, omija dość dużym łukiem. Nie zmieniamy tego, bo przynajmniej jest gwarancja, że nie liźnie lub nie przewróci dziecka w przypływie radości.
             A czego jeszcze nie zdołaliśmy osiągnąć, nad czym pracować trzeba? Nad dyscypliną i karnością, co wcale nie jest łatwe. Gdy Izerek widzi inne pieski, to przywoływanie go bywa najczęściej nieskuteczne. Ciągnięcie, gdy widzi psa lub wie, że idzie na boisko lub widzi morze. Bez przerwy stosujemy komendy "stój", "równaj", "czekaj", ale w tych sytuacjach jest naprawdę ciężko.
            Z okazji drugich Urodzin piesek miał sesję w różnych miejscach.






 

 
              Sypialnia to miejsce, gdzie z założenia pieskowi wchodzić nie wolno. W praktyce wygląda to tak, że tam, gdzie my, tam on. Dobrze, że śpi na podłodze, do łóżka nie wchodzi. Sesja jest wyjątkiem.



  



 





              Mimo, że chłopak waży prawie 40 kilogramów, jest dojrzałym psem, to nadal mówimy do niego "malutki". Cóż, goldenek to taki piesek, którego właściciel musi bronić, zatem "malutki" to właściwe określenie. Rośnij zdrowo i radośnie. W prezencie mały dostał 3 kiełbasy, ucho i bułkę. Był wniebowzięty.
             Braciszkom, Izerkowi i Kaizerkowi składamy serdeczne życzonka: radosnych dni i pociechy z właścicieli. Oby spełniali wszystkie życzenia i zachcianki, a ogon i pyszczucho były zawsze "uśmiechnięte".