źródło WIKIPEDIA
Chodzi mi o tych zapaleńców, którzy o każdej porze roku zanurzają się w wodach Bałtyku dla zdrowotności. To osobny temat, kiedyś na blogu fotograficznym zapodam. Gdy na nich patrzę, jest mi zimniej niż zimno. Latem wchodzą do wody skoro świt, albo i przed świtem. W niedziele i Nowy Rok dają przechadzającym się ludziom pokaz w południe.
Izerek lubi podejmować nowe wyzwania i chyba postanowił właśnie do morsów się przyłączyć. Najpierw obserwował, niezmiernie zdziwiony, że człowiek to również istota lubiąca się kąpać w październikowym chłodzie.
Patrzył na nas jakby chciał zadać jedno proste pytanie: "Nie mają sierści i wchodzą do wody? E, coś tu jest nie tak! To jakaś ściema być musi!"
W psiej łepetynce nie mogło się to pomieścić, zatem postanowił zrobić własne "morsowanie". Oczywiście rozpoczął od rozgrzewki z piłką.
Izerek wszelkiego rodzaju piłki i piłeczki uwielbia, a najbardziej takie, które mają wystające sznurki. Ala co chwilę wymyśla coś nowego. Tu oślinione paskudztwo, które pisiak kocha najbardziej.
Mokry piasek już nieco przygotował pieska do wilgoci, więc sprawdził jaka jest woda, wyławiając różne listki i badylki.
Morsem nie jest fajnie być samemu, toteż piesek skrzyknął spacerujących kumpli. Dołączyli chętnie, a jakże mogło być inaczej.
Jak widać wstąpienie do morsów dało Izerkowi wiele radości, woda przy jego coraz bardziej bujnym futerku okazała się może nie gorąca, ale przyjemnie orzeźwiajaca.
Psiana swój rozum ma i wie, że po kąpieli w chłodny jesienny dzień konieczne jest bieganie. Do tego nie trzeba go namawiać.
Chwila odpoczynku na złapanie oddechu i bieganko od nowa.
Piasek morski sprawia, że Izerka nie trzeba szczególnie kąpać, bo jego drobinki "czyszczą" psią sierść. Izer przynosi do domu piaskownicę, ale za to jest przepięknie biszkoptowy, mięciutki i ..... zmęczony.