piątek, 28 listopada 2014

"Z jednej perspektywy"

               Tym razem tylko fotki, bardzo do siebie podobne, bo robione właściwie z jednego miejsca. Izerek oczekiwał na spacer. Był jeszcze chwilowo spokojny, choć czujnie zerkał w stronę pana siedzącego przy biurku. Izercio jest wdzięcznym modelem, choć od lampy błyskowej mruży oczy. zatem zdjęcia bez lampy.
 















              Znudzony oczekiwaniem piesek wziął swojego misia i leżał trzymając go łapą, a łapkę misia mając w pysku. Rozczulający widok. Zwróćcie uwagę na kłęby kurzu i sierści Izerka. Prawda, że trudno uwierzyć w to, że parę godzin wcześniej było odkurzane?





         Na zdjęciach Izercio wygląda jak kupka nieszczęścia, ale wystarczy magiczne słowo "idziemy" i już pyszczek się śmieje, nie tylko pyszczek, cały piesek się uśmiecha. 

środa, 12 listopada 2014

"Kamieniarz w Orłowie"

          Dzień Niepodległości przywitał nas nieśmiało wyglądającym słonkiem i postanowiliśmy wybrać się na spacer do Orłowa, koło klifu. To miejsce przepiękne, wyjątkowe. Izerkowi wprawdzie podobało się z zupełnie innych powodów niż nam.
          Gdy tylko wysiadł z auta ciągnął jak głupi nad wodę i trzeba go było przy plaży puścić, bo urwałby rękę. Suczka z cieczką nie jest tak atrakcyjna jak woda. Zanurzył się, wytarzał w piachu i już mógł w miarę normalnie funkcjonować.
 



 
 
         Plaża w Orłowie jest specyficzna, bo mnóstwo tu kamieni, to jedyne takie miejsce w Trójmieście, gdzie dominują plaże piaszczyste. Dla pieska to oczywiście szczyt szczęścia: piasek, woda, kamloty i swoboda. Kamyki i głazy leżące na piasku nie stanowiły żadnej atrakcji, ale te w wodzie, o to już inna sprawa. Biedak pracował w pocie czoła, dosłownie, bo łeb był często pod wodą, i wydobywał skarby, wynosząc je na brzeg. Uczciwie zarobił na posiłek w domku:)
 



Miał tyle do zrobienia, że namówienie go do pozowania jak zwykle było trudne.




W tle molo w Orłowie.

 
             W którymś momencie zobaczył łabędzie i pognał w ich stronę. Łabędź syknął, ale młody jeszcze nie miał bliskiej nieprzyjemności ataku tego silnego ptaka, zatem puścił się w morze chcąc dogonić zdobycz. Niestety przecenił swe możliwości i zrozpaczony musiał zawrócić. Ma jakiegoś hopla na punkcie łabędzi, co jest niepokojące w Sopocie. Tam ludzie karmią łabądki z mola, a diabelec wpada w środek stada i płoszy niewinne stworzenia. Tylko czekam, aż ktoś wezwie Straż czy kogoś takiego.
 

 
 
         Inną atrakcją byli wędkarze. Izerek pewnie dziwił się, jak można stać w wodzie bez ruchu z patykiem. Wszak patyk służy do zabawy, a woda do pluskania.  Więcej wyrozumiałości miał dla kajakarzy, bo oni właściwie korzystali z dobrodziejstwa jakim jest morze.
 
      
          Spotkał kumpla, ale nadmiar obowiązków poławiacza kamieni nie pozwolił mu na zbyt długą zabawę. Przecież najpierw obowiązki, potem przyjemności.
 





O co to? Ryba? Foka? Nie, to kamyk:)


 
To był udany dzień, dla zdrowia, relaksu. przyjemności.