poniedziałek, 31 grudnia 2012

"Sylwestrowe przygotowania"

              Święta, święta i po świętach. Izerek uczestniczył w świątecznych przygotowaniach, jak umiał najlepiej, a więc wpychając się do kuchni i chłonąc zapachy. Liczył na smakowite kąski, nawet szafkę ze śmietnikiem nauczył się sam otwierać u jednych dziadków i drugich.
               Choinka nie zrobiła na nim większego wrażenia. Przyjął do wiadomości, że w rogu pokoju coś się pojawiło.



 

Choinka? O co tyle zamieszania? Ani jadalne, ani do zabawy...Nic szczególnego!

 
Ale prezenty to już inna sprawa! Tak, po to właśnie jest choinka:)


Kolędy pośpiewałam, głos mam wspaniały:)

 
Teraz czekam na Sylwestra, ale będzie zabawa:)

             Z uwagi na brzuszek raczej nic poza karmą nie dostawał, ale tak go to zdenerwowało, że postanowił sam się częstować. Skubnął kawałek tortu, posmakował pierników dwukrotnie, o jak mu smakowały:) W kuchni czapnął rybkę, gotowanym indykiem nie pogardził. I mimo, że nasza reakcja była szybka, to zakończyło się nocnymi wędrówkami na dwór, bo brzuszek się zbuntował przeciwko łakomstwu pieska.
             Nie przeszkodziło to małemu w planowaniu zbliżającej się nocy sylwestrowej. Izerek Sylwestra i karnawał będzie świętował po raz pierwszy. Postanowił wybrać się na bal przebierańców. To poważna sprawa, musiał wykombinować takie przebranie, w którym nikt go nie rozpozna.
             Na początek, jak każdy chłopak, zdecydował się na strój kowboja. Chyba z Adamem oglądał jakiś film rodem z Dzikiego Zachodu, stąd taka opcja. Trzeba przyznać, że prezentuje się całkiem nieźle.
 

 

                 Potem próbował uderzyć w klimaty Czerwonego (słomkowego) Kapturka, ale kapelusz raczej był w złym rozmiarze i nie komponował się odpowiednio z umaszczeniem pieska, nie było właściwego kontrastu:)
 


              Skoro kapeluszowe, bardziej chłopięce opcje nie spełniły oczekiwań pieska, postanowił pójść na całość i na ten jeden bal udawać kogoś całkiem innego - dziewczynę, kobitkę, babkę, diwę, laskę... Jakkolwiek to nazwać:)
             



Och, jakby tak poczuć wiatr we włosach...

 
           Na pierwszy ogień poszła peruka blond. Izercio uważał jednak, że każdego dnia jest blond i potrzebuje zmiany radykalnej, odmiany całkowitej, czegoś niebanalnego. No i oto powstał taki wizerunek naszego chłopaka:
 




                 Prawda, że śliczny jest nasz malutki na powyższej fotce? Ale ostatni pomysł to już chyba desperacja, chociaż wygląda dostojnie:)


              Wszystkim, którzy będą świętować tu i tam, w mniejszym lub większym gronie, życzymy, aby noc sylwestrowa była zgodna z oczekiwaniami, ale przede wszystkim tego, by Nowy Rok przyniósł tylko dobre chwile, radosne przeżycia, cudowne znajomości, spełnione marzenia, uśmiech, zdrówko, szczęście:)
                Serdeczności składają swoim wielbicielom i sympatykom Pusia i Izerek, którzy do Sylwestra są już gotowi:)

 







 





 
 
 

sobota, 29 grudnia 2012

"Grudziądz miasto nad Wisłą"

               Izerek spędził święta w Grudziądzu. Jako, że nie zna jeszcze tego miasta, zabrałyśmy go z Alą na spacer nad Wisłę. Miejsce ciekawe, ale mróz - 12 stopni plus wiaterek znad rzeki przenikały do szpiku kości...nas, bo Izerek czuł się świetnie.
               Dokładnie zbadał pomnik Flisaka.
 

Poniżej prezentuje się niczym Strażnik Wielki Zamkowy.

                
                  Kra na Wiśle i sama rzeka bardzo intrygowały pieska, ale wolałyśmy, aby był w bezpiecznej odległości. Znając nieprzewidywalność łotrzyka musiałyśmy trzymać go na smyczy. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co by było, gdyby pognał do Wisły.
 

                 Całe szczęście, że jego uwagę od rzeki odwrócił lód. Izercio, jak to Izercio, postanowił bliżej się zapoznać  z tym dziwem, które wprawiło w euforię Alusię.


              Zdziwił się, gdy łapki się rozjechały. Ciekawe, czy są łyżwy dla piesków? W każdym razie od razu wykorzystał okazję, że znalazł się z nochalem przy ziemi i postanowił wyskubać trawkę.


 

             Zgodził się na pamiątkową fotkę na tle spichrzów, bo widział, że pańcia zgrabiałą z zimna ręką ledwo dzierży aparat i patrzy błagalnie.
 

              Na grudziądzkim rynku stała szopka. Izerek bardzo zainteresował się znajdującymi się tu zwierzątkami, które coś tam po swojemu mamrotały pod nosem.
 

Rządził osioł i z nim Izer wymienił uprzejmości.
- Witam Pana, jestem Izerek. - powiedział psinka grzecznie.
- Izerek? Nie znam. Ja jestem Pan Osioł! - burknął osioł.
- Panie Ośle, dlaczego tak stoicie tu, w środku miasta, przy takim mrozie? - zapytał ciekawski.
- Dobre pytanie. Dla uciechy ludzi, niestety.- ze smutkiem westchnął osioł. - Ale ty i tak tego nie zrozumiesz. Nie wiesz, co to zimno i głaskanie tysiąca rąk.
- O, ja lubię, gdy mnie głaszczą, uwielbiam to! - zawołał psinka.
- Mały, nie wiesz, o czym mówisz. Muszę zgodzić się na głaskanie, bo tylko wtedy dostanę jedzenie. - wyjaśnił Pan Osioł.
- Ja za marchwekę i chlebek też dałbym się głaskać. - westchnął Izercio, który jest biuednym, zabiedzonym pieskiem, codziennie borykającym się z widmem głodu.
- Oj głupiutki piesku, nie wiesz, co mówisz.Wracaj lepiej do ciepłego domku i doceń pełną miskę. - rzekł osioł i odszedł zadumany nad swoim losem.


              Jakoś nie przemawia do mnie wystawianie zwierząt w taki sposób i w takich miejscach. Całe szczęście, że mają korzyść - dużo jedzonka przynoszonego głównie przez dzieci.






 

niedziela, 23 grudnia 2012

"Święta, święta..."

Wszystkim wielbicielom Pusi i Izerka życzymy
rodzinnych, spokojnych, ciepłych,
pełnych radości i miłości świąt
Bożego Narodzenia,
chwil wzruszających, magicznych, wyjątkowych,
pachnących choinką,
smakujących barszczem i rybką,
a pod choinką wymarzonych upominków,
jeśli oczywiście byliście tak grzeczni jak Izerek i Pusia:)
 
 

 



 
 
 


środa, 19 grudnia 2012

"Mów mi PREZES"

                    Pewnego dnia, gdy piesek doświadczył już pierwszych w swoim życiu przymrozków, zauważył, że śnieg, chociaż przepyszny, to jednak jest zimny, postanowił przejrzeć dostępną w domu garderobę i skompletować jakieś zestawy zimowe dla siebie. Rękawiczki i buty odrzucił, jako całkowicie zbędne w psim świecie. W szalikach przebierał, wybierał, wreszcie zdecydował się na bordowy z polaru.
 
 
                 Z czapką już nie poszło tak łatwo. Alusia zaproponowała mu swoją starą uszatkę, ale pies obejrzał się i skrzywił mówiąc:
-"Obrzydliwość! Jak ja wyglądam?! Nie mogę na siebie patrzeć!!! Zabierzcie ode mnie to psakudztwo!".
Zamknął oczy i nawet nie chciał spojrzeć kuszony przysmakami:( Ale trzeba przyznać, że nawet on, super piękny i atrakcyjny pies, tu wygląda jak sierotka.
 

 


              I tak się pewnie poczuł, chciaż Ala próbowała go przekonać, że nie jest tak źle. Spojrzał "spod byka", czyli łypnął ślepkiem i z pogardą wycedził:
- "Nie jest źle? Już zupełnie nie macie gustu! Wyszedłbym wśród kumpli na głupka! Mieliby pośmiewisko na długie miesiące!"
 
 
               Kolejna propozycja okazała się jeszcze gorsza. Gruba, puchata, pękata, wielka czapa była według Izerka poniżej krytyki, nawet nie usiłował tego komentować.
 
 
                 Piesek stwierdził, że skoro w polskim klimacie trzeba nosić takie obrzydliwe, grube czapy, to on na czas zimy wyjedzie tam, gdzie cieplej. Uwagę swą skierował zatem w stronę letnich nakryć głowy, takich chroniących przed słonkiem. I nie da się ukryć, w tych wyglada o niebo lepiej:)
                Zgadnijcie, kto schował się pod sombrero?
 
 
               Tak, to Izerek, który postanowił na początek odwiedzić Hiszpanię. Uznał, że upał zimą mu tam nie grozi, mróz również, zatem można będzie wypocząć:)
 





                Świetnie poczuł się w sombrero i rozłożył, jakby już był na piaszczystej plaży Costa Brava. Musiałam zatem ostudzić zapędy pieska, sprowadzić go na ziemię tłumacząc, że póki co, nie dysponujemy taką fortuną, by móc zimy spędzać w Hiszpanii. Nie powiem, kuszące marzenie, ale tylko marzenie. Jednak psina pomyślał, pogłówkował, a że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, wykombinował, że zostanie....PREZESEM!!!!
- Jakim Prezesem, Izerku? - pytam zaskoczona.
- Jakim? No wszystko jedno jakim! Po prostu takim, który zarabia kupę kasy i zabiera rodzinę na wakacje do Hiszpanii! To chyba jasne! - odparł piesek już wcielając się w swoją nową rolę.
- A jakieś szczegóły zdradzisz...Prezesie:) - ciagnę psinka za język.
- A po co ci szczegóły? Popatrz na mnie! Czyż nie wzbudzam zaufania? Czyż nie wygladam profesjonalnie, że już o swej mądrości nie wspomnę? Mów mi ....Prezes i pakuj walizki, zamiast zadawać niepotrzebne pytania.
             Cóż było robić, z PREZESEM trudno się nie zgodzić:) Tym bardziej, że minę zrobił prezesowo srogą!
 

Ale wkrótce uśmiech powrócił na pyszczysko Prezesa Izerka:)
 


Odpływając w marzeniach szczeknął jeszcze krótko:
- Tylko zabierzcie sombrero dla Prezesunia:)
 
 
          Tak więc widzicie, że zimę spędzę w cieplejszym klimacie, Prezes obiecał!!!! Póki co tak zmęczył się prezesowaniem, że rozłożył się u Ali, na prezesowej kanapie, przykrytej kocykiem.
 

Ciekawe o czym będzie śnił.....