poniedziałek, 22 sierpnia 2016

"W Sandomierzu"

      Po spacerze w Lublinie mały turysta dojechał do Sandomierza. Tu również spotkał się z życzliwością, gdyż miskę z wodą zaoferowała pani z toalety miejskiej:), a potem znalazł je przy wielu restauracjach. 
        W Sandomierzu piesek utwierdził nas w przekonaniu, ze jego upór jest zasadny, że należy słuchać, gdy chce nam coś przekazać. Na sandomierskim rynku brał smycz do pyska, nie chciał iść, stawiał opór. Okazało się, że brak trawy uniemożliwiał mu załatwienie swoich potrzeb. Wyprowadził nas na trawnik, załatwił co musiał i był gotów do dalszego zwiedzania. Niestety betonowe miasta są problemem dla wielu pisaków.







 Piesek wyraźnie daje znać, że coś jest nie tak, chce nam cos powiedzieć.





sobota, 20 sierpnia 2016

"Izerek w Lublinie"

   Po całym dniu jazdy z północy na południe, po kiepskiej nocy i zbyt małym śniadanku Izerek wybrał się na zwiedzanie Lublina. Najbardziej podobał mu się zamek, gdzie został wpuszczony bez żadnego problemu, co w innych wakacyjnych miejscach wcale nie było takie oczywiste. Pan ochroniarz przyniósł mu wodę i chłopak dostąpił zaszczytu picia na zamku. Oczywiście z miłym ochroniarzem , który zachwycił się pieskiem odbyła się stylowa rozmowa:
- To labrador? - zapytał pan głaszcząc naszego chłopaka.
- Nie, to golden retriever. - odpowiedział pan Izerka.
- A labrador, mam takiego samego! - z radością podsumował ochroniarz.
Cóż, przyniesieniem miski z wodą zrehabilitował się nieco. Jednak takie rozmowy są częste. Nie mam pojęcia dlaczego ludzie mylą te dwie rasy, bo przecież psiaki wyglądają zupełnie inaczej. Gdy słyszę, że ktoś mówi o Izerku "labrador" to już umiem to ignorować, ale minus ma spory. Nie mam absolutnie nic przeciwko labradorom, o nie!
    W każdym razie Lublin spodobał się psiakowi, choć upał był nieznośny. Dla poprawy samopoczucia Pysio dostał loda, którego lizał z wielka przyjemnością:) A lody w jednej z lodziarni były imponujące, wielkość jednej gałki stanowiła co najmniej trzy zwykle podawane.  Rozmach niczym we Włoszech, smak znakomity. Kolejka była spora, ale warto było czekać.











piątek, 19 sierpnia 2016

"Na wakacje"

      W tym roku po raz pierwszy zabraliśmy Izerka na wakacje. Zadecydowało o tym kilka czynników. Cieszyliśmy się ogromnie, ale po urlopie stwierdzamy, że takie wakacje z psem to męczarnia dla każdej ze stron. Nie było dramatu, bo psina jest niebywale spokojny, cierpliwy, bardzo do nas przywiązany, pokornie znoszący wszystkie wybryki i pomysły państwa. Ponadto planowaliśmy wakacje pod pieska, tak, aby on męczył się najmniej.
           Sporym problemem było znalezienie noclegów, bo nie wszędzie chcą przyjąć gości z psem. Rozumiem to oczywiście. Miejsce docelowe wybraliśmy starannie, pod czworonoga. Tam szybko się odnalazł, był cwany, sprytny, ale też i awanturnik, gdy miał zostać sam. W hotelach natomiast był lekko zagubiony, niepewny, wskakiwał na łóżka, spał czujnie, ale też zostawał bez buntu. 
          Droga była długa, bo wiodła przez Giżycko, skąd odbieraliśmy Alę z obozu. Piesek lubi podróżować i cierpliwie zniósł fakt, że tylne siedzenie dzieli z młodszą panią. Rozpychał, się, a jakże, ale szukał dla siebie najlepszego miejsca. Nie piszczał, nie szalał, spał lub się przytulał. 




W połowie drogi zatrzymaliśmy się na jedzenie. W nagrodę za dobre sprawowanie pan zamówił dla pieska kiełbasę. Przyszedł kelner, niosąc w jednej ręce tackę z kiełbaskami, a w drugiej sztućce. Zatrzymał się i nie wiedział, czy podać to psu, czy postawić na stole. Żal mi się zrobiło chłopaka i powiedziałam, że nasz psina jest mądry, ale jeszcze nie umie jeść nożem i widelcem, więc za sztućce dziękujemy. Izerek jadł kiełbaskę, a my zwijaliśmy się ze śmiechu.





W drodze robiliśmy częste przystanki, nie dlatego, że pies tego potrzebował, ale dlatego, że my uznaliśmy, ze nie może cały dzień leżeć, musi pobiegać i rozprostować łapki.





Hotel wybraliśmy pod Lublinem, aby było gdzie spacerować z chłopakiem. Hotel super, miejsce też, ale pokój był dla Izerka zbyt mały, jak na jego przyzwyczajenia. Szukał dla siebie miejsca, wskakiwał na łóżka, co w domu się nie zdarza. W nocy było mu gorąco i wreszcie zasnął w łazience.