sobota, 20 sierpnia 2016

"Izerek w Lublinie"

   Po całym dniu jazdy z północy na południe, po kiepskiej nocy i zbyt małym śniadanku Izerek wybrał się na zwiedzanie Lublina. Najbardziej podobał mu się zamek, gdzie został wpuszczony bez żadnego problemu, co w innych wakacyjnych miejscach wcale nie było takie oczywiste. Pan ochroniarz przyniósł mu wodę i chłopak dostąpił zaszczytu picia na zamku. Oczywiście z miłym ochroniarzem , który zachwycił się pieskiem odbyła się stylowa rozmowa:
- To labrador? - zapytał pan głaszcząc naszego chłopaka.
- Nie, to golden retriever. - odpowiedział pan Izerka.
- A labrador, mam takiego samego! - z radością podsumował ochroniarz.
Cóż, przyniesieniem miski z wodą zrehabilitował się nieco. Jednak takie rozmowy są częste. Nie mam pojęcia dlaczego ludzie mylą te dwie rasy, bo przecież psiaki wyglądają zupełnie inaczej. Gdy słyszę, że ktoś mówi o Izerku "labrador" to już umiem to ignorować, ale minus ma spory. Nie mam absolutnie nic przeciwko labradorom, o nie!
    W każdym razie Lublin spodobał się psiakowi, choć upał był nieznośny. Dla poprawy samopoczucia Pysio dostał loda, którego lizał z wielka przyjemnością:) A lody w jednej z lodziarni były imponujące, wielkość jednej gałki stanowiła co najmniej trzy zwykle podawane.  Rozmach niczym we Włoszech, smak znakomity. Kolejka była spora, ale warto było czekać.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz