sobota, 28 listopada 2015

"Gapuś"

     Izerek da sobie i z sobą zrobić wszystko. Jest bezkonfliktowy, całkowicie pozbawiony agresji, ale też ufny. My wiemy, że to nasz kochany ciapek, gapcio, ale na spacerze jego wygląd i głos budzi respekt. 
    Ostatnio miałam zabawną sytuację podczas porannego wyjścia. Gdy jest ciemno Izerek raczej trzyma się blisko, bo zwyczajnie jest tchórzem. Gdy zaczyna się oddalać robię mu numery i chowam się za jakieś drzewo czy budynek i obserwuję jego reakcję. Najpierw staje, rozgląda się, patrzy we wszystkie strony, robi kilka kroków w przód, w tył, widać, że jest zaniepokojony. Wówczas lituję się nad nim i wołam go, wychodzę z kryjówki. Efekt jest taki, że do końca spaceru idzie blisko. 
     Tak było i tym razem. Psina wyrwał do przodu i wąchał, w ogóle nie zwracał uwagi na moje wołania. Schowałam się i wołam gamonia. Obok przechodził młody chłopak i widział cała sytuację. Izercio nagle zatrzymał się, popatrzył i już podniósł uszy. Facet zbliżył się i mówi do niego "Idź do pani". Wtedy malutki, łagodny piesek odskoczył do tyłu i ryknął basem. Facet wyrwał jak z bliku startowego i nawet się nie obejrzał. Prawie udusiłam się ze śmiechu, bo sytuacja mnie rozbawiła. Oczywiście rozumiem faceta, bo mógł się przestraszyć. Ale gdyby wiedział, ze wystarczy tupnąć nogą i psina, ten groźny i straszny ucieknie, to jego reakcja byłaby inna. Izerek przybiegł przestraszony i przytulił się mocno. Nie dość, że stracił mnie z oczu, to jeszcze jakiś obcy go zaczepiał. 









sobota, 21 listopada 2015

"Twardziel"

        Pierwszy dzień listopada zazwyczaj kojarzy się już z chłodem. Tym razem było nieco inaczej, stosunkowo ciepło, bo aż 7 stopni rano. Postanowiłam udać się z Izerciem nad morze. Ostatni tydzień był dla niego trudny, ponieważ trochę chorowaliśmy, zatem spacerki nie należały do wymarzonych. Gdy tylko psina wpadł na plażę, to zwariował ze szczęścia. A i mnie serce rosło, że mogłam podarować mu te chwile radości.