Pierwszy dzień listopada zazwyczaj kojarzy się już z chłodem. Tym razem było nieco inaczej, stosunkowo ciepło, bo aż 7 stopni rano. Postanowiłam udać się z Izerciem nad morze. Ostatni tydzień był dla niego trudny, ponieważ trochę chorowaliśmy, zatem spacerki nie należały do wymarzonych. Gdy tylko psina wpadł na plażę, to zwariował ze szczęścia. A i mnie serce rosło, że mogłam podarować mu te chwile radości.
Jest to blog, w którym opisuję kolejne dni naszego wspólnego życia z golden retrieverem. Życia, które z pewnością zostało wywrócone do góry nogami, ale też jest ciekawsze i barwniejsze. Pojawiają się tu wpisy na inne tematy, w większości psiejskie, przemyślenia, może rady i wskazówki wynikające z codziennych obserwacji i praktyki. Liczę też na poznanie sympatycznych ludzi, którzy zechcą wymienić poglądy, podzielić się własnymi doświadczeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz