czwartek, 22 grudnia 2016

"Światecznie"

Zdrowych, spokojnych, radosnych
Świąt Bożego Narodzenia,
wielu chwil spędzonych w gronie bliskich ludzi,
dających energię i siłę do pokonywania codziennych wyzwań, chwil pełnych miłości i rodzinnego ciepła,
wzruszających i pięknych.

Izerek z rodziną:)



ps. Izerek czeka na śnieg i mrozik, a tu iście wiosenna pogoda. I jak ten Mikołaj swoimi saniami przybędzie, aby dać pieskowi prezent?

wtorek, 13 grudnia 2016

"Zamek po biesem"

       Mijaliśmy ten budynek kilkakrotnie i postanowiliśmy tu zajrzeć. Z daleka wygląda ładnie, z bliska widać upływ czasu. Pusto, cicho, żadnych ludzi, wszystko zamknięte na głucho, choć stoliki i krzesła wystawione, w wielu miejscach uchylone okna. Widać, ze teren zadbany, że dla gości przygotowano tu sporo atrakcji.
      Piesek najpierw spotkał się z kotem. Patrzyliśmy na to jak zaczarowani, bo ani jedno, ani drugie nie zwiało. Nie wykazywali tez agresji, raczej zainteresowanie. I co najważniejsze nasz chłopak nie okazał się tchórzem, ba prawie był bohaterem, tak blisko podejść do rudego! 
      Niestety smyczka musiała być, bo stawy kusiły kąpielą i w łepetynie ta myśl kiełkowała.














środa, 7 grudnia 2016

"Skansen w Sanoku"

          To kolejne przyjazne miejsce, gdzie mogliśmy wejść z pieskiem. Pogoda była ładna, teren rozległy, ludzi niewielu, zatem zwiedzaliśmy z przyjemnością.


 Nowi znajomi:)



 Do tego dworku, o dziwo, również pozwolono nam wejść z psem. Był to dla nas szok.

     A jeszcze większy przeżyliśmy, gdy pani, sama z siebie, przyniosła Izerkowi wody i pozwoliła napić się nie gdzie indziej, tylko w dworskiej kuchni. Naprawdę spotkaliśmy tu wielu życzliwych ludzi.



 Izerek postanowił wtopić się w otoczenie i wcielił się w rolę psa stróżującego.


 Szybko jednak mu się to znudziło i zabawa wzięła górę nad obowiązkami.




 Właściwi na właściwym miejscu. Gospodarz i jego pies.








Po doświadczeniach w stróżowaniu Izerek zapragnął stać się ...pieskiem pociągowym.

niedziela, 4 grudnia 2016

"W Sanoku"

   Do Sanoka mieliśmy parę kilometrów wiec pewnego razu wybraliśmy się tam na obiad. Piesek oczywiście dostał miskę z wodą. Trzeba przyznać, ze nie było w Bieszczadach problemu z tym, aby nawet do środka wejść z psem. Zupełnie inaczej było we Wrocławiu, gdzie w wielu miejscach odmówiono nam możliwości zjedzenia posiłku z uwagi na psa. A przecież Izerek jest bardzo grzeczny, kładzie się i nikomu nie przeszkadza. Pewnie wiem że i tak coś mu skapnie:)

 Tak było i tym razem, chlebek smakował pieskowi bardzo.




        Niestety zapach jedzonka, a zwłaszcza pełen jeszcze talerz pana był czynnikiem, który uniemożliwiał Izerkowi pozowanie. Cały czas odwracał łepetynę w stronę knajpki, smycz miał w pysku i czekał na dogodny moment, aby zwiać. Nie doceniał uroków sennego miasteczka, nie uśmiechał się do komplementujących go ludzi tylko patrzył z żalem, że okazja do smakowitego kąska tak bardzo się oddaliła.













        Zamek też nie wzbudził zainteresowania, bo po jedzonku warto by wybrać się nad rzeczkę. Takie plany wakacyjne miał chłopak. Czasami były one skrajnie różne od naszych, trzeba było się dogadać, co z uparciuchem nie zawsze było łatwe.