niedziela, 22 lutego 2015

"Poranny spacer"

            Pogoda zrobiła się prawie wiosenna, zatem i czas spacerów plażowych należało rozpocząć. Trzeba korzystać, póki jeszcze można bez strachu i zakazów z pieskiem nad morze chodzić.
             Dziś rano Izercio smacznie spał. Ja wypiłam kawkę i postanowiłam zrezygnować ze spaceru osiedlowego na rzecz nadmorskiego. Wystarczyło hasło "jedziemy" i chłopak zerwał się na równe łapy, zaczął wariować, budzić pana. Ten, nie mając innego wyjścia musiał też zwlec się z łóżka i dotrzymać pieskowi towarzystwa. Mały cieszył się nieziemsko.
            Na plaży szalał jak zwykle, nurkował, pływał, kopał, gonił ptaki, choć za łabędziami nie ośmielił się płynąć. Wracał niechętnie, ale woda jest jeszcze zimna. Niestety pieska nie można utrzymać na piasku, z dala od morza, on musi się kąpać. Zatem ten spacerek nie taki długi, ale wystarczył, by Pysio się zmęczył. Po powrocie zjadł śniadanko i teraz smacznie śpi.
 
 


 
 
 



 





  
 



 

wtorek, 10 lutego 2015

"Tłusty czwartek"

        To pyszny dzień... mniam, domowe pączusie są dobre nie tylko w tłusty czwartek, ale zawsze. Niestety zjadamy ich więcej niż tych z cukierni, takich ciepłych, pulchniutkich, a potem sadełka przybywa i człowiek czuje się jak taki paczuś. Nic to, przyjdzie wiosna i więcej ruchu, będzie czas na walkę z sadełkiem. Tylko Izerek nie rozumie, po co te ceregiele przy 14 pączku. Jeden więcej lub mniej, co za różnica.
       Piesek dzielnie asystował babci, która w czasie ferii dwa razy upiekła nam drożdżowe pyszności. Nawet, gdy nikogo nie było w pobliżu leżał w kuchni, pilnując przysmaków. A co by było, gdyby jakiś złodziej, wiedziony zapachem, wtargnął do kuchni i zjadł wszystkie paczki?! O, na to Izerek nie mógł pozwolić i jako prawdziwy pies stróżujący dzielnie trwał na służbie.
      Wreszcie rano postawiłyśmy mu z Alą półmisek przed nosem. Najpierw nie wiedział, o co chodzi, patrzył zdziwiony. Jeszcze bardziej się zadumał, gdy mając przed nosem pachnące kulki usłyszał komendę "Możesz". Chyba nie mógł uwierzyć, bo nie wziął nic. Zjadł paczka dopiero, gdy podała mu go Ala. Myślcie, że taki dobrze ułożony? Oczywiście że tak, jak najbardziej, to przecież mądry i kochany psiak. Ale prawda jest taka, że to łasuch, choć słodyczy raczej nie dostaje (wyjątek stanowi drożdżówka od czasu do czasu) i gdybyśmy się odwrócili na chwilę to w ułamku sekundy zniknęłyby wszystkie paczki, nie tylko ten jeden. Jednak i tak jestem z niego dumna, że nie rzucił się na pychotki jak dzikus. A cała historia wyglądała tak:
 

O paczusie! Pachną mi tu już od wczoraj. Sami jedzą, a mnie marne okruchy dają. Pilnuję całą noc, nie skubnąłem ani odrobiny, taki jestem dzielny. Chyba w końcu zrozumieli, że też mi się coś należy...
 

Co za aromat, rozkoszny....


A jak wyglądają! Takie kuleczki na jeden gryz, w sam raz do mojego pyszczycha.


         Zaraz, zaraz, coś mi tu nie gra. Najpierw zabraniali, powtarzali to swoje nudne "Nie wolno!", "Zostaw!", a teraz stawiają mi cały stos przed nosem?
 


         To co najmniej podejrzane, to jakaś podpucha. W co oni grają? To jakaś ściema, może jestem w ukrytej kamerze?


          Oszaleli? Mówią, że mogę sobie posmakować, jedna przez drugą moje pańcie powtarzają "Izerku, możesz!". A jak wezmę, to co? Pochwalą, czy zganią?


             Z  drugiej strony, zawsze jak mówią, że mogę, to mogę. Jeszcze mi nic nie zabrali, nie oszukali. Ale aż tyle? Jeden pączek, to bym zrozumiał, ale wszystkie?


        Niech pomyślę, było tych paczków 64. Pan zjadł 9, pani była jeszcze lepsza, dziadek i babcia też posmakowali., Alusia ... 


Ej, zjedli wszystkie, to już reszta. Nic nie zostawią sobie do kawki, wszystko mnie oddają?


Niech policzę.... jedenaście, dwanaście. Ale by była wyżerka!


Zanim zdążą mi zabrać, to ze dwa skubnę. Może warto spróbować?


Już mi ślinka cieknie, chyba się nie oprę!


          O, proszę, Alusia to jednak mnie rozumie, podała mi jednego wprost do pyszczka, nawet nie musiałem wstawać. To się nazywa obsługa! Pełen serwis:) Mam nadzieję, że okruchy potem posprząta.

 
             Pyszne, normalnie niebo w gębie! Babcia to ma talent! Miodzio, mógłbym przerzucić się na taką dietę, a oni uparcie serwują mi te obrzydliwe kulki.

 
Nie, no nie ma sprawy, resztę zostawię na później. Ewentualnie podzielę się z Wami.
 
Wszystkim życzymy smacznych pączków:)