środa, 25 września 2013

"Takie tam leniwe"

               Izerek potrafi wypoczywać wszędzie pod warunkiem, że swoją rodzinę ma w pobliżu, no choćby jednego członka swego stadka. 
               Latem i nawet jeszcze teraz lubi spędzać czas na tarasie. Latem zdarzało się, że wieczorem tam zasypiał pod warunkiem, że przez balkonowe drzwi widział pana oglądającego film wieczorową porą.
               Na balkonie ma swoją miskę z piciem, bo woda tu, choć czasem od poprzedniego dnia lub deszczowa jest zdecydowanie lepsza od świeżej w kuchni. Coś sobie pieseczek ubzdurał i po powrocie ze spaceru daje sobie wytrzeć łapki, a następnie wędruje do balkonowego wodopoju. Mam nadzieję, że zimą mu się odwidzi:) Ma tam też okienka, które wystrugał w balkonowej macie, coraz okazalsze, coraz bardziej liczne:)
 



                 Gdy pytam go, kto tak nabroił, patrzy z wyrzutem jakby chciał powiedzieć "Jak to nabroił? Ja tylko zmieniam wystrój. Ciężko pracowałem i jeszcze pomówienia słyszę!".


                Zasmuca się wtedy, bo aktor z niego doskonały i chyba wie, że tym nas rozbraja. Gniewać się na niego nie można.
 


               Gdy zostanie pogłaskany, przytulony i usłyszy "Już dobrze" radosna mina powraca.  Nikt na niego nie krzyczy, nikt krzywdy mu nie robi, ale czasem jego mina wskazuje, że to najbardziej dręczony pies na świecie.
 


                Na świeżym powietrzu drzemki są już mniej relaksujące, bo Izercio musi zachować czujność. Nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie zniknie ktoś z rodziny. Teraz jest już chłodniej, więc choćby z tego powodu owa przyjemność jest ograniczona.


               Pewnego dnia na boisku jeden z piesków znalazł zabawkę złożoną z takich gumowych kulek. Była atrakcją dla wszystkich, na porannym spacerze żaden nie interesował się niczym innym, tylko kulkami. Kupiłam więc swemu chłopakowi ową zabawkę licząc na to, że wreszcie na spacerze będzie bawił się czymś innym niż kamyki i badylki. Moja radość trwała... jeden dzień. To było jego, tego nie musiał zdobywać, ani o to walczyć, to co za atrakcja? Zatem bawi się nią w domu, a na spacerze podejmuje walkę o zużyte już nieco kulki kolegi:)



           Wycieczki samochodowe są jedną z rozrywek. Piesek jest rozumny i doskonale wie, co się do niego mówi. Nie cierpi obietnic bez pokrycia i trzeba bardzo uważać na słowa. Szybko nauczyliśmy się, że nie można Izerciowi o 6.00 rano powiedzieć "jedziemy", ponieważ potrafi poczekać 10-15 minut, no pół godziny może, a potem oczekuje natychmiastowego wyjścia z domu.
            Któregoś dnia postanowiliśmy pojechać nad morze, ale nadciągnęły chmury i odwołaliśmy wyjazd. Pies nie przyjął tego do wiadomości, tak nas męczył, tak się awanturował oczekując dotrzymania słowa, że wzięliśmy ciepłe ciuchy i wyruszyliśmy w godzinną podróż nad otwarte morze. Pies, gdy tylko wsiadł do auta zrozumiał, iż wycieczka się odbędzie i był szczęśliwy, że dopiął swego. My natomiast nauczyliśmy się, że jest z nim jak z małym dzieckiem - tajemnice i plany zdradza mu się w ostatniej chwili, bo inaczej nie ma co marzyć o spokoju lub zmianie zdania.
            W czasie wolnej jazdy jest bardzo zainteresowany tym, co dzieje się za oknem. Lubi wyglądać prze uchylone okienko i uśmiechać się do innych. Ludzie odwzajemniają mu uśmiechy:)


 

         Alusia daje Izerkowi przytulanki, aby miał rozrywki. Piesko opiekuje się nimi bardzo skutecznie.





 

               
 
 

środa, 11 września 2013

"Ciężka praca Prezesa"

                 Jakiś czas temu Izerek postanowił zostać Prezesem. Myśleliśmy, że to jakieś żarty, ale on potraktował sprawę poważnie. W pokoju Ali założył sobie biuro, zawładnął biurkiem dziecka i krawatem pana. Widocznie zwrócił uwagę na to, że wraz z rozpoczęciem września wszyscy ruszyliśmy do pracy i szkoły, nawet wszechobecna Ala znika na kilka godzin.
                Oto, jak wygląda pracowity dzień Prezesa "niewiadomoczego".
 

Zanim zacznę pracę sprawdzę, czy kumpli nie widać...
 

A państwo myśleli, że goldenek to taki duży piesek, że na biurku się nie zmieści. Naiwni!
Żeby oni wiedzieli, co ja robię, jak ich nie ma w domu!!!
 

Kumpli nie ma, miska pusta...No to może trochę popracuję?
 
 
Najpierw zerknę jeszcze w lustereczko, zobaczę, jak dziś włos się układa.
Wczoraj mnie tak wyczesali, że poduszkę by można wypchać, już myślałem, że łysy będę.
No nieźle, nieźle.... Faza będzie zachwycona. Wąs jakby dłuższy, nos błyszczący, zębiska bialutkie.


Ależ mi się nie chce pracować!


A może myszka nie działa i będzie pretekst do porzucenia roboty?


Działa, niestety. A za oknem tak ładnie.
Pies to ma przekichane, żeby w taką pogodę pracować, zamiast biegać za suczkami.
 

Ktoś dzwonił? Jacyś interesenaci? Nie ma mnie dla nikogo! Mam telekonferencję!
 

No nic, krawat ubrany i do roboty. Chociaż pozory trzeba stwarzać. Co by tu dziś....?
 

Może od lektury zacznę, coś o słuchu ludzkim poczytam.
Jakoś ostatnio mam wrażenie, że moi państwo przygłuchli, piszczę, śpiewam, daję sygnały, 
że czas wyjść, a oni nic. Muszę uciekać się do szczekania.
 

No ciekawe z tym słuchem, ciekawe. Głuchną na starość...
Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak. Ale na aż tak starych to  nie wyglądają....
 

Ależ mnie wykończyła ta lektura.
 

Chyba czas na przerwę.
 

Pani Jolu!!!!! Kaaaawaaaa!!!!!
 

Nie, no nie można się zwykłej kawusi doprosić! Co za czasy!
Chyba muszę pomyśleć o zwolnieniach.


Pora zakończyć tę pracę, dość już na dziś. Czuję się wyczerpany.
 

Zamykam biuro i idę pobrykać.

              I tak oto Prezes Izer Song zakończył urzędowanie. Jak widać uczciwie zapracował na miskę karmy, której oczywiście nie chce jeść bez dosmaczania.
             Ale przystojniak z niego, prawda? W końcu to już dorosły pies, Prezes Pies.