niedziela, 1 lipca 2012

"Kolonista"

               Wczoraj odwieźliśmy Alę na kolonie. Pojechała tam po raz czwarty. Miejsce fantastyczne, położone na Kaszubach, ale juz na granicy Cudownych Borów Tucholskich, co oznacza przyjemne lasy iglaste. Dom Wczasów Dziecięcych położony jest w środku lasu, nad jezorem, z dala od zgiełu miasta, hałasu, brudu, z dala od sklepów - w odległości ok. 1 km jest tylko zwykły spożywczy.

Fotografie pochodzą ze strony Domu Wczasów Dziecięcych Wygonin:)


          Jeśli ktoś chce swojemu dziecku zapewnić wspaniały pobyt to polecam. Ośrodek jest przygotowany na każdą pogodę, dzieci się nie nudzą, bo każdy dzień jest dobrze zaplanowany, nawet nie mają czasu na kontakt z rodzicami, bo ciagle coś robią. Problem dotyczy zapisu - na przyszły rok nie ma już miejsc, a na 2014 kilka zostało. To tyle tytułem reklamy:) ha ha ha
         Przyjechaliśmy wcześniej, aby koleżance Alusi pokazać miesjce, do którego przyjechała po raz pierwszy. Oczywiście wszyscy zachwycali się izerkiem, a pani ratownik poprosiła, aby go zostawć jako kolonistę. Zachęcała, że ma osobny pokój i odstąpi swoje łóżko, że jedzenie w stołówce jest pyszne, miejsce do wybiegania idealne. Ale nie daliśmy się przekonać, bo przecież Izerek jest jeszcze zbyt mały, aby pojechać na kolonie:)
           Naszym celem stało się jezioro. Niezwykle czyste, otoczone lasami. Rybki pływały wokół nóg. Izerek najpierw był dziki, chociaż zadowolony. Wbiegł do wody, wybiegł, tarzał się na brzegu, popił, zaliczył kilka fikołków, chyba goniąc własny ogon. I to wszystko zaledwie w parę chwil - tornado. Czekaliśmy na jego wejście do wody, bo tu nie było fali, a i woda słodka.


               Był, jak zwykle, odważny, ale ostrożny. To dla niego znów coś nowego, kolejne wyzwanie, a przecież to jeszcze mały szczeniaczek. Najlepiej czuje się wtedy, gdy wszyscy jesteśmy w wodzie. Trudno jest jednak wtedy filmować, bo kieruje się jakoś dziwnym trafem w stronę operatora. Może wie, że trzeba pozować patrząc w oko kamery?
               W każdym razie Izerek pokazał, że umie pływać i udowodnił prawdziwość określenia "pływać pieskiem".


Nagraliśmy krótki filmik, który pkazuje wodne dokonania Izerka:

                 Oczywiście, gdy piesek wychodzi z wody, najlepiej się ewakuować, ponieważ nawet maluchy umieją robić wokół siebie niezłą fontannę.  Izerek otrzepuje się w biegu i natychmiast ma kolejny plan, niekoniecznie związany z wodą.

             Póki co, woda nie budzi w naszym piesku większych obaw, ale też nie stanowi źródła psiej radości. Sadzę, że do tego piesek musi dorosnąć. Nas natomiast niezmiennie wzrusza widok biednej chudziny tuż po wyjściu z wody.

               A na brzegu najbardziej atrakcyjnym miejscem jest to, w którym znajdzie się  piasek, gałązki, listki i wszelkie dobra łaskawie przylepiające się do psiej sierści. To była radocha, wytarzać się w czymś takim, a nie jakieś jezioro:) Nie mogło zabraknąc zabaw z patykami, szyszkami, kamykami.

Izerek jest mądrym pieskiem i wie, że każdy teren trzeba zaznaczyć i robił to skrupulatnie. O jego mądrości świadczy fak, że na terenie ośrodka nie próbował takich zabiegów, bo wie, zę tam sa dzieci, a pięknie utrzymane trawniki i ogrody, to efekt ciężkiej parcy ogrodników.
              Rozbawił mnie do łez, gdy szedł lesną ścieżką pełną szyszek. Było to nowe podłoże i chwilami stawiał łapy delikatnie, czasem pokracznie, chwilami jakby stąpał po gorących węglach lub zachowywał się jak fakir na gwoździach. Oczywście co chwilę była przerwa, bo każda szyszka była warta bliższego poznania. Ale gapiszon nie zszedł na trawę, aby było wygodniej, tylko maszerował po wybojach szyszkowych. Dzielnie przeszedł niecały kilometr - zuch:) Troszkę bałam się kleszczy, chociaż w iglastych mniejsze ich prawdopodobieństwo, ale nic nie znalazłam. Może tak jak ciotka Fiona jest nietykany przez te paskudztwa?
              Alusia przyprowadziła wszystkich swoich znajomych, aby pokazać pieska. Mały matomiast w ogóle nie zwracał uwagi na panujący ruch, na ogrom głosów, na ogólne zamieszanie. Nie przeraził go ulewny deszcz, który rozpadał się w momencie rozpoczęcia turnusu, ani grzmoty i błyskawice nadciągajacej burzy. Zjadł obiadek, pobawił się z ciotką Labą - labradorem i uznał wyjazd za całkiem udany. Całą drogę powrotną spał. Zresztą zawsze wsiadając do auta zasypia. Wozimy go zamiennie dwoma samochodami i nie ma problemu. Bardzo nas to cieszy i liczymy, że tak pozostanie:)
              W nocy, pod nieobecność Ali, opuścił jej pokój i spał częściowo w swoim legowisku, a częściowo na kafelkach w przedpokoju. Tam chyba było mu chłodniej, bo było bardzo parno. Wczesnym rankiem przyczołgał się do sypialni i przykimał jeszcze z godzinkę.
                Odkąd kupiliśmy wielką puszkę Izer nie wącha, bo nie czuć tak jak z worka, ale doskonale wie, co się w tym pojemniku znajduje. Zgłębił tę tajemnice bardzo, bardzo dokładnie.




To nie jest reklama:)
             Oczywiście nie traktujemy tej puszki jak miski:) Nie, Izer tylko raz zobaczył, co takiego skrywa, a jedzonko dostaje 3 razy dziennie do miseczki. Na pojemniku napisane jest "nakaram odkrywcę" i tak robimy, licząc na to, że odkryje, iż w czasie zabawy ręce państwa sa nietyklane.
              Dzisiaj ćwiczyliśmy buziaczki, a lepem był jogurt. Wyobrażacie sobie moje policzki? Ale efekt murowany:) Całuski Izerka mokre i pełne entuzjazmu, nie dla mnie oczywiście, ale dla nowego smaku jogurtowego:) Ja jednak wolę myśleć, że to z miłości do pańci:) I tej wersji się trzymajmy, tę uznajmy za oficjalną.


2 komentarze:

  1. Ale Izer miał przygody :-) Zdjęcia w wodzie- przepiękne! Puszka-zawodowa! :-) Życzymy Ali dużo wypoczynku. Pewnie będzie tęsknić za maluchem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Puszka wzięła się stąd, że Izer wyczaił, iz w worku jest jego jedzonko i próbował się dobierać. To, że zjadłby trochę więcej - trudno. Ale gdyby opchał się worka z folią, byłoby źle. Nie podoba mi się pies na puszcze, ale trudno, gratisy przyjmuje się bez zająknięcia:)
    Ala jest bardzo zadowolona z kolonii i dzwoni od czasu do czasu pytać, czy Pusia żyje i jak dużo Izerek zbroił:)Resztę wakacji Ala spędzi z pieskiem, więc łaskawie pozwoliła nam go wychowywać przez te 2 tygodnie:)
    Jedziemy w niedzielę w odwiedziny, bo tam jest zwyczaj występów dla rodziców, więc znów udamy się nad jeziorko. Może tym razem Izerek wykaże się większą odwagą?

    OdpowiedzUsuń