piątek, 29 czerwca 2012

"Dzień dobroci dla Pusi"

               WAKACJE, niech żyją wakacje, wakacje teraz są:)
                  Ale od początku. Dzisiaj w nocy usłyszalam, że mały coś tam popiskuje przez sen - czasem coś mu się śni i taki jest wzruszający. Oczywiście przy moim śnie takie popiskiwanie, nawet w drugim końcu mieszkania, oznacza pobudkę. Poglaskałam i łotrzyk spał spokojnie dalej, ja też, o dziwo przykimałam, ale była chyba 2.00 z minutami. Śmiałam się, że pieskowi przypomniał się weterynarz i dlatego płakał:(
                 Po porannym spacerze, kiedy to wszyscy jeszcze słodko spali, Izerek poczuł się wakacyjnie i rozbrykał nieziemsko. O dziwo, dał spokój Pusi i taki stan rzeczy utrzymuje się przez cały dzień. Jest to bardzo podejrzane i obawiam się, że to cisza przed burzą!
                 Najpierw szczekaniem zmusił mnie, aby wypuścić go na balkon. Po balkonie szarpał radośnie to, co wpadło mu do pyska: poduszki, podgłówki, wszelkie szmaty i ręczniki, własne legowisko, stopy pana, plastikowe butelki, ale najbardziej oberwał ulubiony pluszowy kot! Jego żywot będzie pewnie równie krótki, co delfinka.

                
                  Izer ma czasem takie dni, czy takie chwile, że chodzi i ewidentnie szuka zaczepki. Tylko patrzy swoimi bystrymi oczkami, gdzie uderzyć. Musimy wtedy oderwać się od swoich zajęć i pobawić się z psiakiem, aby wyładował swoją energię. Nie ma mowy o nauce, bo jest tak nakręcony, że raczej nie jest skłonny do współpracy. Ale póki co (odpukać) żadnych szkód w mieszkaniu nie zrobił.
                  Dzisiaj postanowiłysmy z Alą zabrać go na nieco dłuższy spacerek i kupić mu w zoologicznym nową zabawkę.  Wybrałyśmy drogę przez łaki i pola, aby piesek trochę pobrykał bez smyczy.


           Najpierw zaineresowały go gałązki wierzby, które zwisały tuż nad ziemią. Szarpał je i nie rozumiał, dlaczego stawiają opór i niechętnie poddają się poważnej psiej mordzie:) W takiej sytuacji lepszy okazał się patyk, który uległ bez walki.

                
              Niezwykle interesujące okazały się fruwające nad "łąką" owady. Wprawiły one Izerka w stan bezgranicznego zdumienia.


Później stan zdumienia przeszedł w niemy zachyt.

         
               Można by nawet rzec stan uwielbienia dla tych malutkich żyjątek, niestety niedostęnych dla szczenięcej mordki:)


             Po brykanku na trawce i zgłębianiu niezwykłości otaczającej przyrody piesek musiał napić się orzeźwiającej wody.


                A potem chwilę odpocząć wśród kwitnącej koniczyny. Czasem Izerek zmienia się w krówkę, tudzież owieczkę i próbuje spożywać koniczynę.


           W sklepie zoologicznym pan próbował wmówić nam, że zbieranie przez pieska różnych rzeczy na dworze i jedzenie trawy jest z pewnością obajwem złej diety i braków, zaproponował karmienie burakami i cykorią. Moje zdanie jest takie, że Izer wcale nie jest głodny, ale zwyczajnie ciekawy. Gdyby był żarłoczny, to po wejściu do tego sklepu rzuciłby się na stojące w otwartych workach karmy i przysmaki. A psina położył się spokojnie obok i obojętnie czekał, aż Ala wybierze zabawkę.
             Zabrałyśmy Izerka na osiedlowe boisko (chyba to zbyt dumna nazwa dla tego klepiska), ale na wybieg się nadaje. Zrobiło się ciepło i piesek wykazał się znakomitym instynktem - szukał cienia i chłodu. Zbuntował się i odmówił marszu.

           
                
                     Trzeba było zatem dać psinie odpocząć. Dalsza droga polegała na podskokach, biegu i leżeniu. I znów na zmianę bieg, podskoki, leżenie. W końcu pies miał serdecznie dosyć i przyczaił się w trawce do snu. Tak więc jako silna kobieta podźwignęłam psiejskie 13 kilogramów i niosłam do domu. Łepetyna zwisała mu z jednej strony, łapy we wszystkie możliwe kierunki, a ogon dyndał jak choragiewka. Zlana potem jak szczur doniosłam pieszczocha na miejsce. W domu zjadł karmę prawie na leżąco, wypił wiadro wody i zasnął jak niemowlak. Spał prawie 4 godziny:) Dodam, że wcale nie miałyśmy na celu dręczenia pieska, bo do sklepu jest jakieś 600 metrów.
                     Wracając do Pusi, Dzisiaj Izer, częściowo przez zmęczenie, a częsiowo dlatego, że poczuł wakacyjny nastrój, postanowił wykazać się daleko idącą uprzejmością i tolerancją. Nie wierzę, żeby to miało mu już wejść w nawyk, jeszcze nad tym musimy pracować, ale dobry i jeden dzień. Królik powrócił więc do swych zwykłaych zajęć i swobody, poczuł, że dręczyciel złagodniał. Pusia pograła w piłkę


Bawiła się swoją ulubiona zabawką, którą Izer próbował niejednokrotnie ukraść i ukryć w swoim skarbcu


Swobodnie, bo na środku pokoju delektowała się sałatą.


         Jednak truskawka okazała się tak cenną zdobyczą, że raczej z przyzwyczajenia i doświadczeń wyniesionych z ostatnich tygodni, wolała ukryć się w szafce:)


Oblizywała się ze smakiem, a znany truskawkożerca Izer nie zauważył, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe i zdarza się, że jedni mają więcej i lepiej, niż inni.


               Ciekawe co by było, gdyby postawić im wspólną michę truskawek? Izer pewnie by się zachłysnął, tak szybko starałby się pochłonąć całą zawartość.
                Najśmieszniej jest na spacerach. Gdy Izerek czuje zapach truskawek podąża za osobą, która niesie te pyszne owoce w koszyku. Przeszła mi myśl, żeby go wytresować i przysposobić do polowania na kobiałki truskawek. Pomyślę nad strategią do przyszłego roku, kiedy będzie na tyle silny, aby utrzymać w pysku 2 kilogramy owoców.


              Wczorajszy bąbel jest już dużo mniejszy. Zauważcie też, że nosek Izerka jest bardzo czarny, nie widać jaśniejszych plamek. Rzęsy pozostają anielsko białe i dodają mu uroku. Pewna pani na spacerze, zachwycając się urodą pieska, pytała o niezwykłe i netypowe wegług niej umaszczenie jak na goldena. Pani sprawiała wrażenie osoby znającej się na wszystkim - znacie takie typy? Już miałam na końcu języka wyjaśnienie, że goldeny sa zazwyczaj niebieskie, różowe lub zielone, ale ten jest spokrewniony z istotami pozaziemskimi i dlatego taki nietypowy biszkoptowy kolor. Ugryzłam się jednak w jęzor, bo szkoda energii.
             Jutro zapowiadam ciszę w eterze, ale w niedzielę zdam, relację z pobytu nad jeziorem. Wszak Izer odwozi Alę na kolonie, musi sprawdzić, czy wszystko jest w porządku:)
              Pozdrawiam wakacyjnie:)

2 komentarze:

  1. Udanego wypoczynku na koloniach - dla Ali :)
    I dzięki serdeczne :) za wieści o Pusi :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ala już na koloniach - wprawdzie deszcz, ale to super miejsce przygotowane na każdą pogodę. Zapisy sa już na 2015r.
      Pusia wczoraj miała dzień bez Izerka więc odreagowała. Dzisiaj leży na środku swojego pokoju i czujnie spoglada na drzwi, w których może w każdej chwili ukazać się pogromca. On tymczasem po deszczowym spacerze wybrał kuchnię:)
      Tak więc chwilowe zawieszenie broni!
      Pozdrawiam:)

      Usuń