Uprzejmie donoszę, że przed godziną 4.00, słownie: czwartą świat też jest piękny. Mam jednak prośbę do tych, którzy mają jakiś sposób na "ekologiczne" pozbycie się srok, np. mogliby je przygarnąć gdzieś bliżej swego domostwa, aby skontaktowali się ze mną. Te durne ptaszyska, które gniazdują w ilościach koszmarnych na pobliskich lipach, drą się chyba już od 3.00. Przy moim czujnym śnie spanie przy otwartym oknie jest niemożliwe - dobrze, że są nawiewy. Pozostaje otwarte okno w kuchni i dziś właśnie stąd usłyszałam te piekielne skrzeki. Wstałam w amoku, myśląc, że to piesek. Pełna gotowości do ratowania dywanu w salonie przed zamienieniem go w psiejską toaletę, zerwałam się na równe nogi. I wtedy szczeniaczek, zauważywszy że pani wstała, wyszedł zaspany ze swego legowiska, lekko zdziwiony porą. Trudno mu się dziwić, że nie miał ochoty na spacer o tej chorej godzinie, musiałam bardzo go przekonywać, by w ogóle dźwignął się na łapki i dreptał. Najdziwniejsze jest to, że spotkałam na spacerze 3 osoby, i to wcale nie podejrzane typki, tylko psiarzy. Wymieniliśmy uprzejmości, zdziwieni wzajemną obecnością.
Teraz Izerek śpi, Pusia siedzi mi na kolanach i tak czekamy na ludzką porę, aby zebrać się do pracy. Oj, to będzie bardzo długi dzień:)
Mały został dzisiaj sam. No nie całkiem, bo z Pusią, ale ona niestety była pokrzywdzona, bo została zamknięta w klatce. Tłumaczę sobie, że to dla jej bezpieczeństwa przed gryzoniem, ale ona chyba tak tego nie traktuje. Izer miał pilnować domu przez dwie godziny, ale samotność trwała niecałą godzinkę. Niczego nie zniszczył, nigdzie nie nabrudził, niczego nie podprowadził:) Ucieszył się na widok Ali. Dostał przysmak w nagrodę. Chodzi o to, by zrozumiał, że zawsze wracamy i że cieszy nas jego widok:) Bo tak jest - pędzimy do domu jak wariaci, bo tęsknimy za tym małym zbójem.
Gdy go zostawiamy dostaje kość, aby miał zajęcie. Po powrocie przysmak zabieramy. Może nasze wyjście będzie kojarzyło mu się z czymś przyjemnym? Mam tylko nadzieję, że nie wyrzuci nas któregoś pięknego dnia z domu, tylko po to, by dostać kość!
Na spacerze Izerek zachowuje się coraz lepiej. Zazwyczaj załatwia swe potrzeby w jednym miejscu, bardzo blisko domu, bierze kawałek smyczy w pysk i robi "w tył zwrot".
Czasem ogłasza strajk i mówi stanowcze "nie".
Gdy łagodna perswazja do nas nie trafia Izerek potrafi byc bardziej wymowny. Stosuje różne chwyty, w tym zwisy z górki głową w dół. To ma nas przekonać, że malutki piesek koniecznie, ale to koniecznie musi wrócić do domu.
Na razie nas to cieszy, bo po szczepieniu dłuższe spacery nie są wskazane. Uskuteczniamy je sporadycznie i w takich godzinach, gdy nie ma wielu "psiarzy". Gdy przekonamy go do oddalenia się od domu jest radosny i mordka mu się śmieje. Próbował gonić gołąbka i przynosić patyki. Umówmy się, że Izerek już wie co to znaczy "aport".
Gdy puścimy go luźno bryka wesoło. Ćwiczyłyśmy z Alą wołanie go po imieniu. Zdał na piątkę z plusem. Gdyby nie było ptaszków i wielkiej betoniarki na pobliskiej budowie, to pewnie byłaby szóstka:)
Zamiłowanie do aktywności fizycznej ma chyba po mamie Mantrze, chociaż jeszcze nie próbował jej eksperymentów ze skakaniem. I całe szczęście!!!
Natomiast zachodzimy w głowę nad tym, kto w rodzinie pieska był owieczką? Pochodzi z gór, więc może jakaś owieczka go podkarmiała lub przykład wypasania dawała. Oto Izerek - owieczka na miejskiej łące:)
Dzisiaj przyszło zamówione dla pieska legowisko. Kurier przyjechał w idealnym momencie, bo szczeniaczek akurat szukał miejsca do spania. Położył się bez problemu w nowym kojczyku, aprobując nasz zakup.
Mały został dzisiaj sam. No nie całkiem, bo z Pusią, ale ona niestety była pokrzywdzona, bo została zamknięta w klatce. Tłumaczę sobie, że to dla jej bezpieczeństwa przed gryzoniem, ale ona chyba tak tego nie traktuje. Izer miał pilnować domu przez dwie godziny, ale samotność trwała niecałą godzinkę. Niczego nie zniszczył, nigdzie nie nabrudził, niczego nie podprowadził:) Ucieszył się na widok Ali. Dostał przysmak w nagrodę. Chodzi o to, by zrozumiał, że zawsze wracamy i że cieszy nas jego widok:) Bo tak jest - pędzimy do domu jak wariaci, bo tęsknimy za tym małym zbójem.
Gdy go zostawiamy dostaje kość, aby miał zajęcie. Po powrocie przysmak zabieramy. Może nasze wyjście będzie kojarzyło mu się z czymś przyjemnym? Mam tylko nadzieję, że nie wyrzuci nas któregoś pięknego dnia z domu, tylko po to, by dostać kość!
Na spacerze Izerek zachowuje się coraz lepiej. Zazwyczaj załatwia swe potrzeby w jednym miejscu, bardzo blisko domu, bierze kawałek smyczy w pysk i robi "w tył zwrot".
Czasem ogłasza strajk i mówi stanowcze "nie".
Gdy łagodna perswazja do nas nie trafia Izerek potrafi byc bardziej wymowny. Stosuje różne chwyty, w tym zwisy z górki głową w dół. To ma nas przekonać, że malutki piesek koniecznie, ale to koniecznie musi wrócić do domu.
Na razie nas to cieszy, bo po szczepieniu dłuższe spacery nie są wskazane. Uskuteczniamy je sporadycznie i w takich godzinach, gdy nie ma wielu "psiarzy". Gdy przekonamy go do oddalenia się od domu jest radosny i mordka mu się śmieje. Próbował gonić gołąbka i przynosić patyki. Umówmy się, że Izerek już wie co to znaczy "aport".
Gdy puścimy go luźno bryka wesoło. Ćwiczyłyśmy z Alą wołanie go po imieniu. Zdał na piątkę z plusem. Gdyby nie było ptaszków i wielkiej betoniarki na pobliskiej budowie, to pewnie byłaby szóstka:)
Zamiłowanie do aktywności fizycznej ma chyba po mamie Mantrze, chociaż jeszcze nie próbował jej eksperymentów ze skakaniem. I całe szczęście!!!
Natomiast zachodzimy w głowę nad tym, kto w rodzinie pieska był owieczką? Pochodzi z gór, więc może jakaś owieczka go podkarmiała lub przykład wypasania dawała. Oto Izerek - owieczka na miejskiej łące:)
Dzisiaj przyszło zamówione dla pieska legowisko. Kurier przyjechał w idealnym momencie, bo szczeniaczek akurat szukał miejsca do spania. Położył się bez problemu w nowym kojczyku, aprobując nasz zakup.
Bardzo fajny blog:) Zaglądamy tu codziennie :) Uściski dla Izerka :) Zapraszamy: http://gorgomil.blogspot.be/
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńMy też ściskamy Izerka czerwonego i Was, oczywiście, droga psiejska rodzinko!
Mam nadzieję,że od czasu, do czasu wymienimy ciekawe spostrzeżenia o izerskich braciszkach, i nie tylko:)
Witaj,
Usuńzaglądam do Was, ale nie bardzo mogę uskutecznić jakieś wpisy, nie wyświetla mi się nic, oprócz krótkiej informacji i dwóch zdjęć.
Jak tam brat Izerek? Czy też jest takim żywiołem jak dwa pozostałe? Czerwony był podobno najspokojniejszy. Mój łobuz daje czadu ze spacerami. Nigdy nie widziałam psa, który preferowałby tak krótkie spacery. Załatwia swe potrzeby w 2 minuty, smycz do pyska i wraca, czy mnie się to podoba, czy też nie. W domu z kolei okresy niezwykłej aktywności i gryzienie naszych rąk w czasie zabawy. Ale to kochany piesek i daje nam wiele radości.
Pozdrawiam:)