piątek, 22 czerwca 2012

"Deszczowe przemyślenia"

                  Dzisiaj piękny deszczowy dzień - a na stadionie w Gdańsku mecz!!!! Późny powrót do domu i pogoda rozleniwiły mnie i odebrały wenę twórczą.
                 Może więc kilka przemyśleń natury ogólno - psiejskiej. Po pierwsze sprzątanie po swoim piesku. Obserwuję to od dłuższego czasu. Gdy Ala była mała, chyba nic nie wyprowadzało mnie tak z równowagi, jak piesek spacerujący po placu zabaw dla dzieci, załatwiający się w pobliżu piaskownicy, albo jeszcze lepiej w niej. Niestety, na próżno było tłumaczyć niektórym cymbałom, że tu są dzieci. Ja sama omijam te miejsca z daleka, nigdy nie pozwalam psu załatwiać tam swych potrzeb.
               A sprzątanie to zupełnie inna działka. Wielokrotnie patrzyłam na psiarzy. Piesek robi, co ma do zrobienia, a właściciel czujnie i uważnie lustruje pobliskie okna, rozgląda się wokół niczym tajny agent, a potem szybciutko odchodzi z miejsca JEGO zbrodni. To przeciez nic trudnego, zgarnąc odchody do worka. Masz psa, to masz obowiązki. We Wrzeszczu prawie nie ma podówrek, miejsc odpoczynku, parków. Domy, parkingi i biurowce. Ale własnie tam jest koszmarna ilość posiadaczy piesków. Niedaleko mojej pracy jest jeden trawniczek, taki na długość 3-klatkowego bloku. Smród, który unosi sie z tego miejsca jest nie do wytrzymania. A trawy czasami prawie nie widać, bo przysłonięta jest niewyobrażalną ilością psich odchodów. Ciekawe, czy przyjemnie mieszka się ludziom w tym domu, szczególnie, gdy relaksują się na balkonach i wdychają ów powalający aromat. Niestety nigdy jeszcze nie widziałam nikogo, kto tam sprząta po swoim psie.
              Druga sprawa - zrozumienie. Gdy idę z Izerkiem wszystkie łapska wyciagają się do głaskania. Nie bardzo na to pozwalam, bo nie i koniec. On jest jeszcze zbyt mały, a poza tym nie każdy musi go dotykać. Jednak najbardziej wnerwia mnie, gdy idzie inny pies,  a ja proszę, aby nie podchodził, lub biorę Izerka na ręce, tłumacząc, że szczeniak jest po szczepieniach i musi unikać kontaktu z innymi psami. Jeden na dziesięciu rozumie, a inni mamroczą coś pod nosem. O, usłyszałam nawet od jakiegoś dziada kilka niewybrednych słów. A goń się....


                Dobre rady... Większość psiarzy jest przekonana, że posiadacz szczeniaka jest zupełnie zielony, nic nie wie na temat szczeniaczka, jego karmienia, wychowania, pielęgnacji itp, itd. (Drodzy znajomi i przyjaciele, to nie od Was, ani o Was). Dobre rady zawsze są w cenie, ale niektóre mnie dobijają. Przecież biorąc szczeniaka musiałam doczytać czy zapoznać się z pewnymi rzeczami, a poza tym sama też miałam psy. Jeśli czegoś nie wiem, to pytam lub proszę o radę w danej kwestii. Poza tym czasy się zmieniają, i tak jak w każdej dziedzinie, tak i tu ciągle jest coś nowego. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nie można też zapominać, że każdy piesek jest indywidualnością i właśnie tak należy go traktować.
              Wczoraj szłam z psem, a tu za mną drepcze jakaś kobitka, streszcza mi żywot pieska i karmi złotymi myślami. Dowiedziałam się, że kąpiel tylko w szarym mydle, jedzenie - tylko mięso gotowane i kasza, spacery - najlepiej w nocy, bo pies przyzwyczaja się do trudnych warunków (ale ja niekoniecznie), sikanie w domu - nos zamoczony w moczu. I jeszcze mnóstwo innych. Próbowałam zwolnić, przyspieszyć, ale Izer uniemożliwiał manewry. Pomyślałam, że może kobita przez te nocne spacery taka lekko zdziwaczała?

              Dzisiaj uczyłam pieska nowych rzeczy i jako nagrodę zastosowałam...karmę Pusi (Anetko, nie martw się, tylko kilka pałeczek 0,5cm). To przemielone i utwardzone siano, więc raczej małemu nic nie będzie. Zresztą skoro bobki nie zaszkodziły, to karma tym bardziej. Nie wyobrażacie sobie, jak chętnie wykonywał wszystkie polecenia. Aby jednak nie zachęcać go do opróżniania króliczej miski przeszłam na zachęty kurczakowe. Izerek umie coraz więcej, fajnie jest patrzeć, jak zdobywa nowe umiejętności. O dziwo, nie ma ostatnio oporu przed wyjściem na spacer. Czyżby to był deszczowy pisek? Goldenki mają przecież we krwi zamiłowanie do wody!
             Ma natomiast skłonności do zgłębania wszystkiego, co się pojawia blisko niego. Tym razem karton okazał się ciekawym znaleziskiem.


             Może chciał pokonać starch przed wielkimi pudłami z kojczyka? Czyż nie wygląda na poskramiacza lęków, na prawdziwego zwycięzcę?


              A może wiedział, że skoro wcześniej były w kartonie książki, to magicznym sposobem przez zaatakowanie pudła wiedza przejdzie do jego łepetynki?


              
               Jedno jest pewne! Gdybym chciała zapewnić Izerkowi wakacje w Tuskulum, to mogę go wysłać w paczce:)
               Dziś wyczaiłam też oszustwa Izerka. Do tej pory, gdy pisnął pod drzwiami w nocy, wpuszczałam go, pogłaskałam i liczyłam na to, że jeszcze zaśnie - udawało się. Dziś jednak byłam tak zmęczona, że nie miałam siły wstać i nawet wizja kałuży w przedpokoju nie zmusiła mnie to kiwnięcia palcem. A tymczasem łotrzyk, gdy zobaczył, że nikt się nie rusza, nie ma z kim się przywitać i poszaleć, zwinął się w kłębek i spokojnie zasnął. Już ja co bratku pokażę, nie będę reagować na nocne zaczepki, o nie! Terrorysta i wykorzystywacz mały:)
              Pozdrawiam życząc słoneczka:)


2 komentarze:

  1. Taki smakołyk ma sporą zaletę- zero kalorii dla psiaka :-) No chyba, że po takiej diecie piesek zamieni się w króliczka :-) Czy dla równowagi Pusia dostaje psią karmę? A może to właśnie jest klucz do porozumienia międzygatunkowego :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto spróbować, ale Pusia mięsnych rzeczy nie jada:)Za to Izer potrafi włożyć pysk do klatki i jednym mlaśnięciem wymieść pół miski królika. Obserwuję uważnie, czy nie dostaje króliczych zębów i uszu. Na razie jest w porządku. Łapy też rosną proporcjonalnie, tylne nie zamieniają się w skoki:)
      A kaloryczność rzeczywiście znikoma:) Cena też przyzwoita, bo jakieś 3zł za pół kilograma. Dzisiaj posunął się nawet do tego, że próbował suchego siana z paśnika Pusi. Pocieszny zwierzak!

      Usuń