Chyba nadmiar emocji i nowe miejsce sprawiły, że spałam niewiele. Dobrze, że Ala też obudziła się wcześnie więc mogłam z kimś pogadać. Nie chciałam budzić gospodarzy takim wczesnym krzątaniem, ale miałam ochotę na spacer po tej cudnej okolicy.
Najpierw sam dom - przepiękny! Ma duszę i historię, a do tego ciepłą atmosferę stworzoną przez gospodarzy. Do tego muzeum, które jest dopiero w trakcie organizacji, ale świadczy i ogromnej pasji Anety i Krzyśka, jednej z wielu:) Sama nie wiem, jak znajdują czas na wszystko i potrafią to robić doskonale, z zaangażowaniem. Trzymam kciuki i z przyjemnością będę śledzić ich poczynania.
Wreszcie, siłą sugestii przyspieszany zegarek, wskazał godzinę 7.00 i można było pomyśleć o zwiedzeniu okolicy. Żałuję, że nie mogliśmy tam zostać dłużej, bo tereny przepiękne, z pewnością tu wrócimy. Polecam wszystkim Tuskulum, jako oazę ciszy i spokoju, miejsce idealne do wypoczynku z dala od zgiełku miasta.
Jeśli ktoś gustuje w kuchni francuskiej to i obiadek ekologiczny ma zapewniony. Ja w tym przypadku wolę bezkrwawe łowy, ale raczej bez mięska trudno mi sobie wyobrazić życie:)
Gdy wracaliśmy do Tuskulum z tej porannej wyprawy, Ala od połowy drogi biegła...do Izerka. Pora wspomnieć, że piesek właśnie takie będzie miał imię. IZER SONG , na pamiątkę miejsca pochodzenia, na pamiątkę ludzi, którzy z tak wielkim sercem go wychowali, zapewnili najlepsze warunki, jakie można było stworzyć szczeniaczkowi w pierwszym okresie jego życia. Maleńki pokonał drogę z gór nad morze, będzie symbolem naszej miłości do gór, którą może dzięki niemu zaszczepimy Alusi?
Gdy wróciliśmy malutki był już nakarmiony i odpoczywał w kojczyku, gdzie Anetka szeptała mu tuskulańskie zaklęcia. Dała nam jeszcze mnóstwo cennych wskazówek i praktycznych porad. Trudno było nam odjechać, ale czekała nas długa podróż, całkowicie podporządkowana nowemu członkowi rodziny.
Strasznie ciężko mi było zabierać maluszka z tego magicznego miejsca. Łezki zakręciły się w oczach, a potem popłynęły. Zrobiliśmy pamiątkową fotkę i ruszyliśmy...
Troszeczkę baliśmy się drogi powrotnej. Jednak Izerek Niebieski okazał się wyjątkowym, mądrym, dzielnym pieskiem. Przez pierwsze 20-30 km kręcił się, był niespokojny. Bardzo chciał dojść do przodu i prowadzić auto, ale wytłumaczyłam mu, że jest jeszcze zbyt malutki. Lekko oburzony przypomniał, że przecież prowadził już Syfa i Syfa Wielkiego w Tuskulum, ale dał się przekonać, że jednak droga główna krajowa to nie to samo, co zapuściańska.
Zatrzymaliśmy się na chwilę, aby malutki się napił i chwilę pospacerował. Dzięki Anecie świetnie chodzi na smyczy, więc nie było problemu.
Wreszcie Izerek uznał, że nic mu nie grozi, poczuł się bezpiecznie i zasnął przytulając delfinka, którego dostał na pamiątkę od Anety i Krzyśka.
Jakieś 100km przed końcem podróży wstąpliśmy do dziadków, jednych i drugich. Moi rodzice, świeżo po stracie swojego pieska, mieli w oczach łzy, popieścili maluszka na tyle, na ile pozwolił. Dla maleńkiego wrażeń było zbyt dużo, więc szybko ruszyliśmy dalej. W czasie siusiania na trawniku bardzo przestraszył się... wrzasków kibiców dochodzących z otwartych okien. Tym jeszcze bardziej zaskarbił sobie moje względy, bo podzielam jego zdanie w kwestii piłki nożnej. Izerek jest świetnym piłkarzem, co udowodnił w Tuskulum, natomiast całe zamieszanie z Euro i kibicowanie zdecydowanie mu nie leży, czym całkowiecie pasuje do naszej rodziny:)
No i dotarliśmy do domu. Najpierwr Adam ogarnął pokój, w którym jest Pusia - nasz króliczek. Musiał posprzątać bobki, ponieważ wszystkie pieski traktują je jako rarytas i zjadają. Pewnie w przyszłości tego nie unikniemy, królik został odrobaczony, ale na razie trzeba zachować ostrożność. Izerek merdając ogonkiem pozwiedzał wszystkie kąty. Nie zdradzał szczególnego zaniepokojenia, ale zachowywał się ostrożnie. Nie biegał jednak jak szalony, był "rozważny i romantyczny" :)
Wreszcie otworzyliśmy drzwi do pokoju Puśki. Na początku lekko się cofał, nie bardzo wiedział, o co chodzi. Pusia też stanęła na dywanie i kilka razy fuknęła, chociaż zazwyczaj zmyka do klatki i tam się broni. Gdy Izerek zobaczył, że ten pluszak wydaje dźwięki, a do tego rusza się, poczuł chęć do zabawy. Doskakiwał, potem położył się i przygladał. Próbował poszczekiwać, chcąc powiedzieć "Witaj dziwny futrzaku. Jestem Izer. Może pobrykamy?". Jednak Pusia na brykanie nie dała się namówić i schowała się do "norki". Niestety Izerek tam się nie zmieścił, więc postanowił popilnować tego cudacznego stworzenia, bo sam jeszcze do końca nie wiedział, jaka jest instrukcja obsługi tej zabawki interaktwnej.
Przyniosł nawet królikowi swoją nową zabawkę, taki jest uprzejmy, ale ona nie miała nastroju. Pomaszerował więc do pokoju Ali i bardzo szybko zasnął. Mam nadzieję, że śniły mu się dobre rzeczy:)
Troszkę bałam się reakcji Pusi, bo to już staruszka, ma 7 lat, ale dała sobie radę:)
Możecie to obejrzeć na tym filmiku: Pierwszy kontakt z królikiem
Możecie to obejrzeć na tym filmiku: Pierwszy kontakt z królikiem
Przeczytałam wszystko od początku do końca :-) Bardzo dziękujemy za tyle ciepłych słów :-*
OdpowiedzUsuńBrawo Izerek i Pusia! Na pewno się zaprzyjaźnią ;-)
Całujemy bardzo mocno. Tuskulaki :-***
Idzie im coraz lepiej, tylko łapka Izerka nieco...ciężkawa dla Pusiaka:)Ale nie uciekają, nie ignorują się też, widać, zę wzajemnie są sobą zaintersowani. Izerek to najcudowniejszy piesek na świecie, a Pusia to najwspanialszy króliczek:
UsuńPozdrawiamy cieplutko:)