Chyba pora napisać coś o braciach. Jakich? Psiejskich oczywiście. Temat wyczerpała Anetka, ale ja przypomnę. Otóż tuskulańkie Izerki rozjechały się w różne strony.
Izerek beżowy, taraz zwany Kaizerkiem, pojechał pod Jasną Górę. Może bliskość miejsca świętego utemperuje jego rogatą naturę? Wszak to on był postrachem braci i dawał im popalić przy misce.
Izerek czerwony, zwany dalej Izerkiem, pojechał w szeroki świat, bo aż do Belgii. Jest najdalej, ale za to obywatelsto ma podwójne:) Aneta i Krzyś nazywają go belgijskim. Brzmi bardzo dumnie!
Izerek niebieski, również zwany Izerkiem, przyjechał do Gdańska. Tuskulaki mówią o nim gdański, swojsko bardzo.
fot. Tuskulum
Dziś, gdy myślałam o ich nowych domach przypomniałam sobie, że w kojczyku pieski tworzyły Tryptyk:)
fot. Tuskulum
ale teraz też w jakiś sposób Tryptykiem pozostały, w dodatku międzynarodowym!!!
Dzisiaj mija tydzień, odkąd piesek jest z nami. Szybko zleciało, za szybko. Najgorsze jest to, że obserwując łobuziaka nie mam czasu na nic innego. Gdy jestem w pracy, to myślę o tym małym szkrabie i zazdroszczę Adamowi, że ma urolop. Ale jeszcze te koszmarne dwa tygodnie i obcować będę z małym przez cały dzień. Co więcej, będziemy z pisekiem przez 12 dni sami, bo Adam pójdzie do pracy, a Alusia pojedzie na kolonie.
Malutki robi postępy spacerowe. Do windy nadal wchodzi bardzo chętnie i ciekawie spogląda na swoje odbicie. Nawet gadająca z głośnika papuga, informująca o piętrze (a są aż cztery:)) nie przeszkadza szczeniakowi.
Czasem mały bywa zmęczony i jak każda dobrze wychowana istota siada sobie na ławeczce przed domem:)
Lubi też podjadać trawkę, która na dziedzińcu jest świeżutka, w sam raz dla roślinożernych piesków.
Czasem Izerek bywa głodny i malutkie kamyczki przypominają mu karmę. Szybko przekonał się, że to tylko atrapa i zrozumiał, że jedzonko daje pańcia do miseczki.
Niestety miska jest napełniana tylko trzy razy dziennie:( Czasami trzeba długo czekać, ale Izer jest dobrze wychowanym pieskiem, który nie uprawia żebractwa i potrafi wykazać się dużą cierpliwością.
Serdecznie pozdrawiam zaglądających na bloga, kochanych Tuskulaków i siostrę Anety, Gosię, która podobno kibicuje Izerkowi:) To całuski od urwiska:)
Anetko, Krzysiu! Czy moglibyście oprzeć się takiemu spojrzeniu, czy moglibyście zrezygnować z tych uśmiechniętych kluseczek? Izerek mówi Wam "przyjdzie czas na odpowiednią decyzję, a odpowiednia decyzja do kolejni kojczykowi bracia i siostry:)". On jest mądry i wie, co mówi!!!
Właśnie tych spojrzeń nam brakuje, choć Mantra stara się, jak może ;-) W imieniu siostry gorąco pozdrawiam (obserwuje, jako bemalg), ponieważ z tajemniczych jakichś powodów, blogger nie pozwala jej dodawać komentarzy.
OdpowiedzUsuńDzisiaj blogger był łaskawy i pozwolił na wstawienie komentarza :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i podziękowania za ciąg dalszy Izerkowych opowieści :)
Zaglądam codziennie :) bo od jakiegoś czasu jest to obowiązkowa lektura ;)
Przecież bez nowych wieści nie bardzo da się żyć :)
Myślę, że jest sporo osób, które tak jak i ja uzależniło się od :)" Tryptyku Izerskiego ".
I będą podczytywać i prosić o jeszcze :)
Właśnie, święta racja! Kojczykowe opowieści uzależniły więc pozwoliłam sobie na kontynuowanie działa Anety:) Mam nadzieję, że sprostam. Tylko, że Tuskulaki tworzyli codzienny blog przez dwa miesiące, a ja mam w perspektywie około 12 lat (liczę na to, że więcej). Ale lubię to, póki co, więc chętnie podzielę się wrażeniami:)
UsuńOczywiście czekam na kolejne doniesienia z Tuskulum, bo z kolei tam zaglądam regularnie:)
Pozdrawiam:)
Anita :) doskonale sobie radzisz z kontynuacją dzieła Anety:)
OdpowiedzUsuńChyba nadajecie na wspólnych falach :)
Fajnie się czyta Twoje Izerkowe opowieści
Pozdrowionka :)
Cieszę się, że Ci się podobają:) Ja jednak chętnie poczytałabym u Anety. Mam nadzieję, że oprócz tych niezliczonych pasji, które wpędzają mnie w kompleksy, opisu nie zawsze sielskiego życia wiejskiego, poczytamy za jakiś czas i kojczykowe. Póki co zaglądam do Tuskulum z wcale nie mniejszym zaintersowaniem, bo bardzo polubiłam mieszkańców:)
UsuńBuziaki:)