czwartek, 28 czerwca 2012

"Zakręcony dzień"

               Dzisiaj będzie naprawdę krótko:) Z okazji uroczystości zakończenia roku szkolnego u Alusi (byliśmy z niej bardzo, bardzo dumni, a uroczystość była wzruszająca) od rana panowało w domu zamieszanie.
               Izer nawet nie tłukł się dziś w nocy, tzn. nie zmianiał miejsca snu i wreszcie ookoło 6.00 musiałam go budzić, aby potem zdążyć do pracy. Niechętnie, bardzo niechętnie wybrał się na spacerek, mimo, że wychodzi mu to juz coraz lepiej. Ale dziś wygladało tak:

Po założeniu smyczy najpierw przeciąganie


Próba zniechęcenia pańci


Izerek udaje, żę nie wie, o co chodzi


Ostatnia, desperacka próba zniweczenia zamiaru przeciwnika

                  Ostatecznie udało się z łobuzem wyjść i o dziwo był bardzo zadowolony. Niestety Izerka ineresują na spacerze różne rzeczy, a że węch ma wyśmienity znajdzie czasem ludzkie śmieci. Tak więc spacer ze szczeniakiem w mieście to tak jak chodzenie między minami.
                  Gdy pojechaliśmy na uroczystość do Alusi pies został sam na 3 godziny i to jeszcze w porze karmienia. Wprawdzie śniadanie dostał później, ale ... Spodziewaliśmy sie lekkiego pogromu, a tymczasem mały fajnie nas zaskoczył. Ani zniszczeń, ani zasikanej podłogi, królik też klatkę miał na miejscu, więc nie było prób jej zdemolowania. Grzeczny piesek, zrozumiał że to był ważny dzień.
                   Potem zauważyliśmy, że na brodzie ma kropkę. Na początku myślałam, że to kleszcz, ale to była krosta, a wokół niej twarde spuchnięcie.

             Coś ma szczęście do ugryzień ten zbójek. A może to było ukłucie? Wszak Izer bardzo lubi chwytać za wszystkie kwiatki, nawet te ostre:) Pojechał do weterynarza, gdzie na wejściu isłyszał "jaki piękny misiu". Tak więc od razu odmówił współpracy, bo przecież co to za porządki, by porządnego psa nazywać jakimś misiem. Weterynarz przepisał maść i psina w tył zwrot:)
              Oczywiście po takich przeżyciach zasłużył na nagrodę - truskawkę:) Był tak pobudzony,że trochę poćwiczyliśmy. Izer uwielbia ser i naprawdę walczył ze sobą, gdy kładłam mu osiupinkę przed samym nosem i mówiłam "zostaw". Przełykał ślinę, walczył sam z sobą, ale nie wziął ani razy smakowietego kąska. mam nadzieję, że wkrótce, chociaż w części, zaowocuje to na spacerze.
              Jednak piesek wie, skąd te smakowitości się biorą i gdy idziemy do kuchni, podąża za nami. Tu my walczymy ze swoimi odruchami, aby go nie dokarmiać. Robi różne podchody i słodkie oczka, ciągle liczy na to, że szczęście dposze i coś spadnie.


Próbuje też brać nas na litość:)

W jego pięknych oczyskach prawie łzy widać, że on niby taki biedny, opuszczony, zagłodzony...


Uważnie śledzi każdy ruch. Nawet daje do zrozumienia, że wie, gdzie jest lodówka, czyli sezam pełen skarów żywnościowych:)

              Ale jego wysiłki są daremne, państwo straszni i nieugięci więc próbuje przekusptwa: "Pozwoliłem sobie wyczyścić uszy, więc chyba zasłużyłem na nagrodę?".

                 Kiedy i przekusptwo nie działa kładzie się obrażony i myśli "Jeszcze do mnie przyjdziecie, po buziaczki, całuski, jeszcze będziecie chcieli, żebym was na spacer zabrał, czy pobawił się z wami piłeczką. Wtedy ja będę taki okrutny!".

                I jak tu nie kochać takiego cwaniaczka? Ale miny naprawdę robi zadziwiajace. Niestety nie da się ich sfotografować, bo zmieniają się jak w kalejdoskopie.
               



4 komentarze:

  1. O jej! Bąbelek :-) może to alergia na truskawki? :-D Ja tak podejrzliwie do tych truskawek, bo sama jestem alergiczka na czerwone warzywa i owoce.
    Poza tym widzę, że od ostatniego wpisu Izerek zmężniał. Jaka poważna minka na tych fotkach. To już prawdziwy Pan Pies :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście bardzo się zmienia ten nasz psinek, ale powaga - to zależy od ujęcia. Najczęściej jest uśmiechnięty i bardzo zadowolony z życia, poważne miny robi rzadko:) To mały wariatuńcio, ale też bardzo mądry pies.

      Usuń
  2. A minki w kuchni strzela :) takie jak dawno temu jego tata Jaskier :-)
    Wiem z czym walczycie :) i ciężka to walka jak człek patrzy w te psie proszące oczęta :)
    Jak w kuchni coś nie spadło samo :) to musiałam podrzucić :) bo właśnie takie minki Jaskra rozwalały mnie na amen :)
    Izerek ma to po tacie :) albo wszystkie goldeny tak mają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, trzeba mieć serce z kamienia. Ale liczę na to, że wypracujemy pewne nawyki, że to nasze obrzydliwe wobec malucha zachowanie, zaprocentuje. A oczyska robi tak żałosne lub tak urocze, że oprzeć się jest bardzo, bardzo trudno. Gdy czegoś bardzo chce daje od razu jedną łapę, drugą, siada, leży, prosi - wszystko byle osiągnąć cel. Po tacie to ma zapędy wegetariańskie:)

      Usuń