środa, 13 czerwca 2012

"Szczepienie"

                  Wczoraj Izerek skończył 10 tygodni i został zważony. Mały waży plus/minus 10,7kg (potwierdzone u weta). Ładnie je, ale chyba i aktywności ma więcej i wrażeń, stąd waga nie pnie się w górę tak błyskawicznie:) Dostał piękne miski, ale to chyba na nas zrobiły większe wrażenie, niż na piesku. A skoro już o miskach mowa. Przejrzeliśmy mnóstwo sklepów internetowych i stacjonarnych, ogłoszenia Allego w poszukiwaniu miski ceramicznej. I okazało się, że wybór jest niewielki, a ja sądziłam, że psi biznes jest tak rozwinięty. Może producenci przerzucili się na stroje balowe tudzież piłkarskie dla Yorków i sarenek?
                  Pory karmienia przestawiły się pieskowi z uwagi na to, że wstając skoro świt, po powrocie ze spacerku domaga się jedzonka. Kładzie się przy misce i patrzy żałośnie. Tak więc je o 7.00, 13.00 i 19.00. Zjada wolno, nie jest "miseczkowym odkurzaczem". 
                  Dzisiejszy dzień rozpoczął się spacerem o... oczywiście nikt nie domyśli się, że o 5.00. Psiak bardzo mnie zaskoczył, bo bez problemu podreptał na trawnik, zrobił, co miał do zrobienia i potem grzecznie, na smyczy obszedł pół osiedla. Spacer trwał około 25 minut i w tym czasie nie było spania, pokładania się, cofania. Dzielny urwisek. Rozczula mnie bardzo, bo gdy zauważy, że wstaję, przybiega mnie powitać. Merda ogoniastym na wszystkie strony, daje buziaczki, podskakuje niczym nieco ociężała baletnica. Niestety nie mogę w pełni odwzajemnić tej radości, ponieważ w szalonym sprincie, opędzając się od złodziejaszka, nakładam kolejne elementy garderoby i gnam z małym na spacerek.
                  Po przespanej nocce i rannym spacerze szczeniaczek ma nadmiar energii i wielką ochotę na zabawę. Nie wiem jeszcze, o której wstają sąsiedzi na dole, ale zdarzało mi się widzieć ich w pidżamach na balkonie koło południa:) Nikt jeszcze nie przyszedł na skargę, że coś kotłuje mu się nad głową. A może tego tak nie słychać? Rano daję urwisowi miękkie zabawki, ale czasem dorwie piłkę lub butelkę.
                 Jednak ulubionym momentem w ciągu dnia jest powitanie króliczka. Izerek tylko czeka, gdy otworzą się drzwi pokoju i wpada do Pusiaka. Dzisiaj z poduszek zbudowaliśmy tunel, ale pieska nie zniechęcają takie przeszkody.
               Nie ma żadnych zahamowań. Przedtem szanował terytorium Pusi chociaż w klatce, a teraz już nawet  tam wkłada swój ciekawski nosek. Dziś zaobserwowaliśmy, że Izerek ma wegetariańskie skłonności po tacie Jaskrze, bo wyjada królikowi karmę z miski:) Obłędny jest ten nasz goldenek!


                  Dzisiaj szczeniak był u weterynarza. Oczywiście nie ma w dużym mieście gabinetu blisko:) i pojechaliśmy aż na drugi koniec Gdańska, tylko 15 kilometrów. Skąd ten wybór? Gdy pojawił się królik szukaliśmy na "uszatej stronie" specjalisty od gryzoni. Polecany był ten gabinet i tak zostało. Panie bardzo miłe i kompetentne, więc póki co tam będziemy jeździć z Izerkiem. Mam nadzieję, że oprócz szczepień weterynarza nie ujrzymy. W gabinecie był grzeczny i kłucie zniósł "po męsku". No prawdziwy z niego bohater!
                 Zanim jednak tam trafił, był po Alę pod szkołą. Dzieci zachwycały się pieskiem, a on nie protestował przeciwko pieszczotom. U Adama w pracy też złożył kurtuazyjną wizytę, w końcu musiał sprawdzić w jakich warunkach pan na karmę dla niego zarabia:)
                 Tymczasem nieobecność złoczyńcy wykorzystała Pusia. Najpierw sprawdziła, jak wygląda legowisko tego wielkiego potwora, który ślini uszy i szczypie zębiskami jej delikatne ciałko, a do tego jeszcze podżera z miseczki, ciut większej od swojej łapy, karmę dla królików.


               Potem wróciła do swojego pokoju i wreszcie w spokoju, bez strachu przed terrorystą, zajęła się rolką od papieru. Nieco zdziwiona panującym spokojem rozłożyła się na dywanie i ucięła drzemkę. Taki relaks był jej bardzo potrzebny. W sobotę wyjeżdżamy i króliczek dojdzie do siebie:)


        Po powrocie od weterynarza Izerek dostał "małpiego rozumu". Biegł od klatki do legowiska, od legowiska do wodopoju, od wodopoju do salonu i tak bez przerwy. Takie zrywy są krótkotrwałe i po intensywnej zabawie psinulek padł. Najpierw ułożył się w kojczyku.


              Jednak Izerek zamierza poszerzać horyzonty i uparcie twierdzi, że leżąc przy komputerze jest bliżej źródła wiedzy. Toteż choćby było niewygodnie, warto się poświęcić:)


             Ale niech Was nie zwiedzie ta słodka minka, za 2 godziny szaleństwo się powtórzy:) Do tego czasu wszyscy możemy nadrobić zaległości i wykonać te prace, które przy malutkim szczeniaku są niemożliwe do zrobienia, ot chociażby zamiatanie czy mycie podłóg. Przez 2-3 godziny nie musimy mieć oczu dookoła głowy:) Ale nie żałujemy, radości jest mnóstwo.
            Całuski dla Tuskulaków:)

2 komentarze:

  1. Dziękujemy za całuski, przesyłamy zwrotne :-) Znając temperament małych goldenków, bezustannie kibicujemy króliczkowi, aby przetrwał w dobrym zdrowiu psychicznym ten wariacki okres w życiu psa :-)
    Już chyba teraz jest jasne, dlaczego na filozoficzne stwierdzenie Adama: "szkoda, że psy tak szybko wyrastają z wieku szczenięcego. To jest chyba najlepszy okres w życiu psa...", odpowiedziałam : "hm, hm... niekoniecznie" :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tam, damy radę. Izerek jeszcze dużo śpi, a w tym czasie Pusia bryka. Teraz śpi jedno i drugie:) A Izerek to rzeczywiście mały wariat, ale właśnie to jest w nim pięne:) Ogromna energia prze krótki czas i w sekundzie pada na pyszczysko i śpi. Coś mu się przypomni, znów szaleństwo i powrót do drzemki:)
    Dzięujemy za tego zbója:) Przesyłam od niego super psiejskie całuski:) Od nas też uściski poranne:)

    OdpowiedzUsuń