sobota, 7 lipca 2012

"Spryciarz"

                       Wczoraj pokazałam, że Izerek w kontaktach z Pusią bywa ...rózny, czasem bardzo posłuszny, a czasem niekoniecznie. Tamten filmik nagrywałam sama, próbując dostroić ostrość i zbliżenia, a jednocześnie reagując na zachowanie psa. Wkradło się trochę chaosu. Szczeniaczek, gdy tylko ustąpi i zostawi biednego królika w spokoju jest chwalony i nagradzany, aby utwierdzić go w przekonaniu, zę robi dobrze. Niestety nie zawsze się da.

                      Ale Izer, jak na mądralę przystało, wymyślił swój chytry plan. Doskonale wie, że Pusia ma swoją zabawkę - drewniany walec z dzwoneczkiem w środku, który jest poza jego zasięgiem, a bardzo go kusi i interesuje. Kilka razy zdarzyło mu się zabawkę podkraść, ale teraz leży ona zbyt wysoko (na razie). Rozumie też, że nie może robić Pusiakowi krzywdy. Kombinował, kombinował i oto, co wymyślił:


                Pusia najpierw pozostawała na ringu niewzruszona, ale argumenty Izerka przekonały ją i ustąpiła. Tak więc pieskowi nie można niczego zarzucić, grzeczny, nie zabierał, krzywdy nie robił, a jednak cel osiągnął. Spryciarz:)
                 Wspólna zabawka, piłka do koszykówki, nie stanowi już takiej atrakcji, ponieważ należy do rzeczy ogólnie dostępnych.
               Wczoraj poszłam z psiną na boisko, gdzie spotykają się psiarze z łagodnymi pieskami, aby mogły sobie razem pobiegać. Izerek na początku zachwycił się przesuwaniem kamieni, szukaniem patyka, nie zauważył, że po drugiej stronie boiska są 3 pieski. Jednak one widziały go doskonale i po pewnym czasie jedna z suczek, dużo, dużo większa podbiegła do małego. Ten w ogóle się nie przestraszył, tylko ruszył do zabawy. Obskakiwał dwie suczki, nawet szczekał na nie (obie 3-letnie), ale okazało się, że w tej duchocie on miał więcej zapału i energii. Przy nich nauczył się pić z butelki, która miała w korku dziurkę.
             Najbardziej chciało mi się śmiać, gdy jedna suczka wykopała sobie dół. Izer obserwował, z uśmiechem, a jakże, a gdy nora była wystarczająco głęboka, położył się do niej, tym samym elimunyjac suczkę.
                Niestety żwir na boisku w kolorze gliny i po wykopaliskach Izerek zmienił umaszczenie na złote. Był jednak bardzo, bardzo szczęśliwy. Po drodze wszyscy śmiali się z cudaka, ale on nic sobie z tego nie robił. W windzie mała sąsiadka chciała go pogłasakać, ale potem długo oglądała brudną raczkę.


                Prysznic nie bardzo mu odpowiadał, ale nie miał wyjścia. Ja byłam cała mokra, wykoczona, ale z uśmiechem na twarzy wzięłam się za sprzątanie. Natomiast hrabia pies ułożył się do snu.
                 Dzisiaj Izerek wychodzi na spacerki z panem, bo w koncu muszą się integrować. Jutro natomias kolejne podejście do jeziora, bo jedziemy na kolonie w odwiedziny. Alusia bardzo tęskni za psiakiem, ale tam jest jej dobrze. W drodze powrotnej będzie tez spotkanie z kuzynem Homerem -    9-miesięcznym labradorem. Oj, będzie się działo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz