czwartek, 5 lipca 2012

"Smaki lata"

               Wczoraj nic nie pisałam, bo dzień był brzydki, ponury, deszczowy i nie miałam natchnienia. A poza tym, jest to ewidentnie wina Anety:) (pozdrawiam), która przepisała na swoim blogu tajemniczy pamiętnik. Tak wciągnęła mnie ta niezwykła historia, że czytam od dwóch dni i nie mogę się oderwać. Wszystkich zainteresowanych odsyłam tutaj: PAMIĘTNIK EWY. Na obiad była ta sama zupa przez dwa dni, a ja siedziałam i czytałam, wychodząc tylko z psem.
               Wczoraj była też obowiązkowa wizyta u weterynatrza. Załatwiliśmy sprawę hurtowo: królik i pies. Pani weterynarz zbadała Izerka, obejrzała uszyska, oczy, zmierzyła mu temperaturę - szkoda, że nie miałam aparatu, bo psina zrobił tak zdziwioną minę, że prawie płakaliśmy ze śmiechu. No ale termometr w kuperku nie należy do codzienności, ani przyjemności. Mały został zaszczepiony - nawet nie zauważył, kiedy. Pani powiedziała, że wygląda na 4 miesiące. Niemożliwe, to przecież maleńki, 14- kilogramowy, 3- miesięczny szczeniaczek:)
                 Puśka nie lubi wizyt u weta. Była zdenerwowana. Miała jednak odparzony kuperek. Od czasu do czasu pojawia się dziwna wydzielina, która sprawia, że4 okolice dróg płciowych ma zaczerwienione i podrażnione. Dostała maść z antybiotykiem i dziś jest lepiej. Może też dlatego, że miała relaks - cały dzień bez dręczyciela, ale o tym za chwilę.
                Kilka dni temu mama mówiła, że po raz pierwszy wybrali się na grzyby - tradycyjnie w Bory Tucholskie, bo maja blisko. Nic nie znaleźli. Zatem wielkie było moje zdziwienie, gdy podczas wieczornego spaceru z pieskiem na trawniku pod domem, w środku wielkiego miasta znalazłam tego oto grzyba:
Oczywiście w lesie na takiego grzybolca nawet bym nie spojrzała, ale prawdą jest, że grzyby rosną po deszczu. Lato w Gdańsku obrzydliwe. Wczoraj cały dzień padało i było około 16 stopni. Fantastycznie. Teraz za oknem mgła, ciemno, szaro i ponuro...
                  Aby więc poczuć, że gdzieś tam w Polsce jednak istnieje lato ciepłe i słoneczne pojechałam jakieś 100km na południe do rodziców, na działeczkę oczywiście.
                 Słonko przygrzewało, na drzewach i krzewach dojrzewające dobra: wiśnie, maliny, porzeczki, agrest, poziomki, papierówki - kolorowe i aromatyczne smaki lata. I tu do akcji przystąpił największy potwór i owocożerca - Izer Song we własnej psiej osobie. Nie można było go upilnować, wszędzie był i wszystkiego musiał spróbować - w końcu dla niego to smaki całkiem nowe i jakże przyjemne. Pozbieraliśmy wszystkie jabłka, które opadły, ale łotr i tak zdążył jedno wpylić ukradkiem, tylko ogonek zdołałam mu wyjąć z pyska.
                    
                     Pozrywaliśmy wiśnie na najniższych gałązkach, ale okazało się, że są tak dojrzałe, że czasem spadają. Trudno zgadnąć, kto warował pod drzewkami, prawda? Nie wspominam o tym, że babcia uczyła go sztuki samodzielnego zrywania:)
                     Niezwykle podobała mu się konsumpcja poziomek prosto z krzaczków. Nie przeszkadzało mu nawet to, że były lekko obłocone. Odganialiśmy Izerka, prosząc i strasząc, ale on nic sobie z tego nie robił. Co więcej, podchodził tam prawie na paluszkach, ukradkiem i pałaszował, ile zdążył. Wyśledził też, że pod krzaczkami agrestu można liczyć na niezły łup. Równie atrakcyjne okazały się krzaczki malin.

                   Dla zmylenia przeciwnika udawał niewiniątko, uspokajał się na chwilę, ba, nawet dla niepoznaki zdrzemnął się z dziadkiem w altance. Ale sadzę, że właśnie wtedy w jego psiej łepetynie powstawał kolejny plan. I to poważny, nieczysty plan:

                     Wykopaliska na plaży były pasjonujące, więc na działce Izerek również próbował bawić się w poszukiwacza skarbów.

Różnica jednak w tym, że piasek na plaży fajnie puszył i czyścił jego futerko, a na działce ziemia jest czarna jak węgiel.

Jak widać jednak Izerkowi wcale to nie przeszkadzało. Postanowił zlać się z otoczeniem i zobaczyć, czy czarna sierść byłaby ładniejsza. (to białe to rozsypany piasek)
              Patrzył na nas z miną rozkosznie rozbawionego małego górnika jakby chciał powiedzieć: "Czyż ja też nie mam wakacji? A w czasie wakacji trzeba zdobywać różne doświadczenia, można być umazanym i upaćkanym".
               Wreszcie z miną zwycięzcy obwieścił światu, że wykopy zakończone, że służba powinna zadbać o jego opierunek, a o wikt zatroszczy się sam. Zatem piesek został wykapany i wysuszony ręcznikiem i na słoneczku, wyglądał cudnie.
            Jednak była to kolejna ściema w wykonaiu Izerka, bo już umyślił sobie, żeby popróbować, jak smakują kwiatki. Niektóre zdewastował w szaleńczym biegu, a inne zrywał. Smakowały mu turki (aksamitki), bratki, połamał lilie, skosztował płatków czerwonej rózy, bo żółta jakoś go nie zachwycała, różowa tym bardziej.


               Dobrze, że nie znalazł juki, przecudnie kwitnącej i  nie dosięgał do clematisa. Oj, tego nawet babcia by mu nie wybaczyła.
                Jednak przeszedł samego siebie, gdy z mydelniczki ukradł mydło, całą kostkę, lekko rozmiękłą. Tak uciekał, zę nie mogliśmy go dogonić. Wydarłam siłą zieolne mydełko o zapachu jabłkowym. Płukałam mu pysk wodą, ale wokół zębów widoczne były zielone ślady mydła. Dobrze, że mydła mało się pienią, bo już sobie wyobrażałam, jak puszcza bańki pyskiem i nosem, kto wie, czy uszy też nie zostałyby wykorzystane. Obawaiałam się skutków ubocznych takiego smakowania, ale nic nie dało się zrobić.
              W drodze powrotnej łotrzyk spał, w tym względzie nic się nie zmienia. W czasie podróży to najspokojniejszy pies pod słońcem. Na wieczornym spacerze spodziewałam się sensacji żołądkowych po takich ilościach różnych różności, które znalazły się w psim brzuszku, ale na razie cisza. Mam nadzieję, że noc nie przyniesie niespodzianek. W razie czego będę udawała mocny sen i Adam wyjdzie z pieskiem:)
                Taki dzień był mi potrzebny, trochę słońca po tylu dniach deszczu. Może jutro i na Pomorze zawita słonko?

FILM: Izer górnik

7 komentarzy:

  1. Wypisz wymaluj Kaizer we własnej osobie. Kwiaty , krzaczki, gałązki i wykopaliska. zeżre wszystko co znajdzie. tylko że nasz dewastuje działke z kwiatami codziennie. teraz zaczął wykopywać darń trawy w całości..samo podgryzanie go znudziło. niestety przypłatało sie jakies zakażenie i dostał dzis 2 zastrzyki :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze jest to, że takiego czorta nie sposób uplinować. Jednynym wyjściem z sytuacji byłoby upalowanie go na betonie. Człowiek jedzie na "tereny ekologiczne", ogrodzone, aby dać psu możliwość bezpiecznego zażycia ruchu, bez smyczy i kontroli, a ten wykopaliska i żarło.
    A jak objawiało się to zakażenie, abym wiedziała, czego się spodziewać?
    Nasz, póki co, rześki jak skowronek, nocka przespana, sensacji żołądkowych brak.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakażenie bakteryjne objawia się najczęściej biegunką rzadką i śluzowatą, tudzież galaretowatą. Niestety, często właśnie po ryciu w ziemi również pojawiają się takie objawy. Patologiczne bakterie gnilne, zawarte w ziemi, biorą górę. Konieczny jest wtedy antybiotyk i wspomaganie jelit dobrymi bakteriami. Mam nadzieję, że Kaizerek szybciutko dojdzie do zdrowia, a Izerek niczego nie złapie. Psiaki z każdym tygodniem są silniejsze i odporniejsze, zatem nie martwcie się, że to będzie przydarzać się za każdym ryciem w ziemi, czy za każdym kontaktem z psem-nosicielem zarazków.

    Z całym szacunkiem dla zapewne starannie wybranej pani weterynarz, ale często weci nie znają się na rasach. Z rozrzewnieniem wspominam, jak znajoma weterynarka we Wrocławiu mówiła o naszej Bule "rottweiler" :-) Zatem słowa, że psiak wygląda na 4 miesiące, należy przyjąć z przymrużeniem oka :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak też robimy. Dla innych może być olbrzymem, sarenką, kotkiem, czy nawet świnką morską, a dla mnie Izerek jest najpiękniejszym pieskiem na świecie:)takim w sam raz, idealnym, mądrym i tego się trzymam:)

      Usuń
  4. Kaizerek ma się już lepiej ale dziś do przedszkola profilaktycznie nie pójdzie profilaktycznie. oj było sprzątania :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Kaizerek dochodzi do formy. Współczuję tego sprzątania, ale takie wypadki się zdarzają. Teraz o zatrucie, ale starość psa też bywa różna, oby u naszych spokojna.
      Póki co niech rośnie zdrowo i przestawi się na mniej szkodliwe przysmaki. Może ślimaki by mu smakowały? Izerek wsuwa co się da, uczymy go cierpliwie, ale to bardzo trudne:( Gdy jest na smyczy, to można sobie z tym pordzić, ale puszczony luźno bywa nieobliczalny.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń