fot. Tuskulum
Wczoraj Izerek przeżył kolejne doświadczenie z pudłem od mleka i okazało się, że zdecydowanie bardziej pasuje mu kolor czerwony, a nazwa "wypasione" wzbudza o wiele większe zaufanie. Podszedł do pudła ze spokojem przekonanego o zwycięstwie wojownika. Zaczął metodycznie, krok po kroku rozprawiając się z wypasionym pudłem, zadając kłam temu, że jakoby bał się kartonów:)
FILM: Izer kontra wypasione
Ów wojownik teraz śpi, ponieważ po rannym spacerze przystąpiliśmy do intelaktualnych rozrywek: czołgaj się i szukaj. Nie poweim, żeby wychodziło nam to nadzwyczajnie, ale nie od razu Kraków zbudowano, jak mówi ludowe powiedzenie. W każdym razie Izerek z pewnością trawi nowe komendy, ponieważ zgrzyta zębiskami przez sen. Czy oznacza to, że udowodni po raz kolejny swoje zdolności? A może myśli "Co, ja nie potrafię? Ja Izer Song?!"? A może śni: "Och, gdyby tak dali mi spokój z tymi naukami! Co to za pomysł czołgać się do sera? Żeby to chociaz był banan czy truskawki...Wszak pani uczy, że jedzenie dostaję tylko do miski! Nigdy nie pojmę niekonsekwencji ludzi. Ale gdy ja nasikam w domu, to nie są specjalnie zadowoleni! Oj, ciężko im dogodzić!".
Dzisiaj czytałam jedną z książek o psach, które ma Ala. Akurat tę dostała od koleżanki. Jest tu wiele ciekawych informacji, ale też i takie, z którymi nie do końca się zgadzam. Przykładem może być nauka chodzenia, gdzie zachęca się do tego, aby piesek biegł przy nodze i dopiero, gdy opanuje tę sztukę nakładać mu smycz. Wszystko fajnie, też chętnie puszczam psa luźno. Ale jak wyjść bez smyczy, gdy:
- tuż obok wyjścia z klatki schodowej przejeżdżają samochody, niezbyt często, ale zawsze,
- pies jest ciekaw i podnosi rzeczy, których do pyska brać nie powinien,
- lubi ludzi i idzie do każdego,
- intersują go wszystkie zjawiska poruszające się i za nimi pobiegnie?
Tak więc smycz musi być.
Zatem niektóre rzeczy z poradnika przyjmuję, a inne omijam - ot zdroworozsądkowa weryfikacja treści. Jednak gdy zrobiłam sobie przerwę i na chwilę zostawiłam książkę na kanapie, Izer postanowił sprawdzić, czy zawiera ona prawdziwe informacje. Chyba nie do końca zaakceptował, bowiem lekko zaznaczył swoje niezadowolenie na okladce. Dalszą część czytaliśmy razem wymieniając się uwagami:
Dzisiaj na 3 dłuższych spacerach uczyłam Izerka chodzenia luźno (oczywiście z dala od możliwych pokus) i przychodzenia. Jest mistrzem, dostał tyle nagród, że chyba pęknie:) Tu wykorzystałam uwagę z poradnika, która się sprawdziła. Gdy pies nie chce przyjść, odwróć się i udawaj, że jesteś zajęta czymś innym, zawołaj go. Skutkowało, mały przybiegał błyskawicznie.
Od wielu dni stosuję też inną wskazówkę dotyczącą dotyku. Oczywiście wiem to i bez książki, że ważny jest dotyk bez niezadowolenia czy agresji psa. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że trzeba wykonywać jakieś zabiegi pielęgnacyjne, po drugie dlatego, że pies bywa u weterynarza, po trzecie dlatego, żeby nie bał się dotyku. Tak więc, gdy jesy wyciszony, gdy już nie pędzi po mieszkaniu jak tornado, zaczynamy dłaskanki, mizianki, dotykanki. Uszy, oczy, łapki, ogon, brzuch, grzbiet, pysk, łącznie z odwinięciem warg i dotykaniem zębów i dziąseł. Słowem pies musi pozwolić dotknąć każdej części ciała i nie czuć się zagrożonym. Izerek reaguje coraz lepiej.
Obserwuję też, że coraz częściej po powrocie ze spaceru pies reaguje na komendę "czekaj" siedząc przy wejściu, ja zdekmuję buty, kurtkę i wycieram mu łapy. No, do ideału jeszcze dużo brakuje, nie ma co się oszukiwać, że osiągnęliśmy najwyższy poziom. Na razie konieczne są dwie szmaty - jedna do gryzienia, bo to super zabawa, a druga do wycierania, ale jest całkiem przyzwoicie.
Pusia schwała się dziś między ścianę a kanapę, do swojej norki, gdzie powiększony przez miesiąc Izerek juz się nie mieści i tam kpi sobie z małego. Zresztą psina jakioś nie wykazuje specjalnego zaintersowania. Otrzymał dziś nową zabawkę, bo to wszak jego urodziny. Izerek skończył 3 miesiące. Zabawka skupiła jego uwagę i sprawiła radość, a królik uwierzył, że powiększająca się z dnia na dzień bestia zrozumie, że mniejszych i słabszych się mnie krzywdzi.
Mały dostał też przysmak, który ciamkał w swoim legowisku, oprócz tego kawałek uwielbianej marchewki i ryż z odrobinką mięska. Ależ się oblizywał, nie ma to jak ludzkie przysmaki. Porcja była oczywiście mikroskopijna, ale urodziny trzeba uczcić.
Izerek waży około 14kg. Jutro jedziemy na szczepienie, więc poznamy dokładną wagę:)
Uściski urodzinowe od Tuskulaków :-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, porady aby najpierw uczyć psiaka chodzić przy nodze, a potem na smyczy, są dla tych, którzy mają własny duży bezpieczny teren do dyspozycji.
Tak, to prawda. Poza tym nawet pies, który mieszka w domu z ogródkiem, musi umieć chodzić na smyczy.
UsuńPuszczam małego luźno rano, gdy nikogo nie ma i wtedy, gdy jest bezpiecznie. Radzi sobie naprawdę nieźle, chociaż czasem stosuję metodę odwrócenia uwagi lub odejścia. Wtedy przybiega radośnie. A smycz jest od początku i nie ma problemu. Nie chodzi oczywiście przy nodze, ale nie oczekujmy cudów od 3-miesięcznego szczeniaczka:)
A ja się cieszę :) że Pusia znalazła sobie między kanapą a ścianą :) bezpieczny azyl :) i jest z daleka od ząbków przeuroczego Izerkowego urwiska :)
OdpowiedzUsuń