sobota, 26 kwietnia 2025

Pierwsze dni

     Beata, właścicielka hodowli, powiedziała, że Leo "wyrośnie na zrównoważonego młodzieńca". Słowa "wyrośnie" i "młodzieńca" to słowa klucze. Na razie to półdiablę:) Nie wyrósł, ani nie jest młodzieńcem, co tłumaczy jego zachowanie. A tak poważnie to po 13 latach zapomnieliśmy, co to znaczy mieć w domu szczeniaczka. Wszystko poszło w odstawkę, mamy oczy dookoła głowy, a ważne rzeczy robimy wtedy, kiedy mały śpi. 




    Leo jest pieskiem bardzo odważnym, choć ostrożnym, nie jest szaleńcem, ale żywym, wesołym szczeniakiem. Z zainteresowaniem oswaja nowe dźwięki, przedmioty, przestrzenie. Najpierw podchodzi ostrożnie, cofa, ale ma w zasięgu wzroku, znów podchodzi i już jest dobrze. Pierwszego wieczora oswajał ograniczoną przestrzeń mieszkania (część oddzieliliśmy bramką), szybko zorientował się, gdzie ma swoją miskę z piciem, oraz gdzie dostaje jedzonko. Tego wieczora już brykał i zaakceptował legowisko, znosząc do niego wszystkie swoje skarby. Dostał zabawki, patyk do gryzienia, i karton do wyładowania emocji. W nocy spał w legowisku w sypialni, parę razy podnosił łepek, ale gdy orientował się, że stado w pobliżu, zasypiał znowu. Pierwszy spacerek miał miejsce tuż przed godziną 5.00. Nie jest to problem, bo i tak wstaję rano. Problemem było ubranie się zanim Leo nasika. Na pidżamę narzuciłam bluzę i udało się. Sąsiedzi, mam nadzieję, spali.  

    Pierwszego dnia psina miał problem z windą. Ale po 2-3 razach zaczął wchodzić bez problemu, siada, wychodzi i taka sama sytuacja z powrotem. To prawdziwy bystrzak, szybko zapamiętuje, gdzie spotykają go przyjemności, gdzie już był i co robił. Już wie, gdzie karma, a gdzie przysmaki. Reaguje na swoje imię. Najbardziej rozbroił nas, pokazując, jak poradzić sobie z matą węchową. Kupiliśmy ją mając nadzieję na zajęcia dla pieska, na stymulację intelektualną. Po pierwsze wygryzł piszczałkę, bo przeszkadzała mu w jedzeniu. Po drugie bierze matę w zęby, wytrząsa przysmaki i wtedy ze spokojem je zjada. Ot, zadanie długofalowe. Wszystko go interesuje, jest ciekawy świata, nie odpuszcza. 

    Wczoraj stwierdziliśmy, że dawno nie byliśmy w salonie, telewizor milczy, a my mamy liczne spektakle teatru jednego aktora i premierowe odcinki "życia szczeniaka". Gdy piesek się budzi, to jesteśmy w blokach startowych i wychodzimy na dwór na "sikupę". Potem następuje zabawa, początki nauki, brykanko. Tak wiele śmiechu i radości wnosi w życie taki mały bąbel. Człowiek patrzy i zachwyca się nieustannie. Okres szczenięcy, takiego bezbronnego malucha mija zbyt szybko, więc trzeba się nacieszyć. Biorę go na ręce ile się da, bo wiem, że już za chwilę będzie za duży. Pachnie bosko:) Jest taki mięciutki:). Czysta rozkosz:). Biega jak szalony, wpada do legowiska, tam coś pogryzie, pokopie, poszarpie, popędzi do kuchni się napić, pogryzie patyk. Kilka takich rundek i trzeba go zabrać na "siku", wraca zadowolony i znów 2 godzinki snu. Przed jedzeniem próbujemy nauki. Małymi krokami osiągamy pewne sukcesy. Zjada dzienną porcję karmy, ale czasem dzieli to sobie na dwa podejścia. Zdarzyło się, pierwszego dnia, że zasnął z głową w misce:) Natomiast mięsko surowe, o to zupełnie inna sprawa. To jedzenie w stylu "pojawiam się i znikam".

    Legowiska są pieskowi potrzebne do gromadzenia majątku, ale pewnością nie służą do spania. Leo śpi na podłodze, najchętniej w kuchni, wciśnięty między nogi stoły i krzesła lub pod biurkiem, gdy pracuje z panem. 

Natomiast wielką miłością obdarzył mopa. Gdy tylko myjemy podłogę, a przy chlapiącym wodą pyszczku lub wchodzeniu łapkami w kuwetę bywa to zabieg częsty, Leo próbuje zabrać go do legowiska lub bawić się. 

    Wczoraj koleżka został sam na 10 minut. Pisnął kilka razy i odpuścił. Dziś był sam godzinę i też wszystko w porządku. W przyszłym tygodniu będzie musiał zostać 3-4 godziny. Mamy nadzieję, że sobie poradzi. 

    Pewną niechęć, żeby nie powiedzieć złość budzi w nim....szczotka do czesania. szczotka film Nie dość, że zagraża jego przestrzeni osobistej, to jeszcze kłuje przy próbie przeniesienia do legowiska. Naprawdę trudno dziwić się pieskowi, że szczeka na nią i powarkuje. 


    Jest cudny, słodki, przeuroczy, mądry i naj, naj, naj. Jest u nas czwarty dzień i nie ustajemy w ochach i achach. Leo nie ma jeszcze wszystkich szczepień i tak jak każdy szczeniak nie może jeszcze swobodnie wychodzić na spacery. Przestrzeń w mieszkaniu ma ogromną, w bloku jest winda, wyjście z klatki bez schodów. Jednak póki co nosimy go na ręku na dziedziniec, gdzie inne pieski nie chodzą i tylko w celu załatwienia potrzeb. Jest co dźwigać, bo prawie 10 kg szczęścia:) Leoś szybko skojarzył obrożę i smycz z wychodzeniem. Często sygnalizuje, że chce wyjść podchodząc do drzwi, kręcąc się przy nich, a nawet szczekając. Bystry, cudny piesek. Problem jest jednak w tym, że pęcherz szczeniaczka jest mizerny i zdarza się, że zrywając się w tempie ekspresowym nie zdążymy na sygnał dany przez pieska. Dlatego też postawiliśmy przy drzwiach kuwetę z matą chłonną. Coraz częściej w nagłej potrzebie Leo tam idzie. Ale dziś po powrocie zobaczyliśmy, że nasikał w legowisku, a spał w kuwecie:) Legowisko skórzane, więc żaden problem, fajnie, że nie na podłogę, dywan itp. Mamy jednak nadzieję, że Leoś będzie coraz dłużej wytrzymywał i wkrótce po szczepieniu nauka czystości zastanie zakończona pełnym sukcesem. Kuweta ma być awaryjnie, gdy zostanie sam. To mądry psinek i szybko się uczy. 





czwartek, 24 kwietnia 2025

Podróż do nowego domu

     Czy można czekać na to, aby święta, czas wolny i rodzinny minął jak najszybciej? Otóż można, gdy tuż po tym czasie odbiera się nowego członka rodziny.

    Gdy zobaczyliśmy Leosia po miesiącu nie mogliśmy uwierzyć, jak mocno się zmienił, urósł, zmężniał. Gdyby to było możliwe zostalibyśmy we wspaniałej hodowli Aureus Amicus na długo, ale perspektywa pokonania drogi z Wrocławia do Gdańska wymusiła szybki wyjazd. Szkoda... Jednak cudnie było zobaczyć piękne sunie, w tym mamę Leosia, Molly oraz pozostałą w kojcu szaloną gromadkę 5 szczeniaczków. Leo z ciotkami i siostrą zobaczy się w sierpniu na wystawie w Sopocie:)


    Nasz klopsik został zważony - 9150 gramów. Całkiem pokaźny chłopczyk:) Dostał piękną wyprawkę, buziaka od Beaty i wyruszył w podróż. Mieliśmy nadzieję, że zniesie ją dobrze, bo dużo podróżujemy. Leo spisał się na medal. Na początku troszkę popiskiwał, co jest zrozumiałe i normalne. Został przecież wyrwany z tego, co znał. Nowi ludzie, nowe zapachy, głosy, a do tego jazda autem. To wielkie wyzwanie dla małego pieska. W drodze prawie wcale nie spał, bawił się, gadał, obserwował. Stawaliśmy co kawałek, aby mógł się załatwić i napić. Zdrzemnął się w czasie ostatnich 100km. 










    Nasze życie zostało znów wywrócone do góry nogami. Już zapomnieliśmy, jakim wyzwaniem jest posiadanie szczeniaczka. Ale jesteśmy przekonani, że sobie poradzimy. Wiemy, jakie błędy popełniliśmy przy Izerku, a przecież wyrósł na wspaniałego pieska. Tu niektóre powtórzymy:), a innych postaramy się unikać. Goldenki to niezwykle mądre pieski, więc wystarczy naprawdę trochę cierpliwości, czasu i konsekwencji, aby nauczyć je wielu rzeczy. Leo będzie wyjątkowym pieskiem, już taki jest. 
    Cieszymy się, że jest z nami. Patrzymy jak w obrazek, wzdychamy z zachwytem i fotografujemy, filmujemy, pękając przy tym ze śmiechu. Witaj Leo:)

Jestem Leo

      Minął ponad rok od momentu, gdy odszedł nasz ukochany Izerek. Mamy go cały czas w sercu i wspominamy, to się nie zmieni. Był cudowny, wyjątkowy, najwspanialszy. Potrzebowaliśmy czasu na wyciszenie emocji, uporanie się ze startą i tego, by móc spojrzeć na nowego pieska bez porównań. To trudne i pewnie się pojawią, ale chyba nabraliśmy potrzebnego dystansu.

        Urodził się 15 lutego, tuż po Walentynkach, zatem to taki piesek "do kochania". Przyszedł na świat w hodowli Aureus Amicus z miotu Molly i Teda. Narodziło się 4 chłopców i 6 dziewczynek. Czy to przypadek, że Izeruś też pochodził z okolic Wrocławia? Może tak, ale dla nas tak miało być. 


                                                                źródło: Aureus Amicus

        O piesku zaczęliśmy rozmawiać intensywnie w okolicy lutego, podjęliśmy decyzję, że szukamy. Dzwoniliśmy, przeglądaliśmy. Większość miotów w wybranych hodowlach miała być jesienią lub w połowie lata. Przypadkiem odkryliśmy, że zwolniła się rezerwacja na chłopaka w Aureus Amicus. Zadzwoniliśmy i już po kilku dniach odwiedziliśmy hodowlę. Ot, wiosenna wycieczka 500km. Bardzo nam się spodobało w hodowli, a zobaczenie 10 słodkich klusek było przeżyciem nie do opisania. Chcieliśmy chłopaka. Wybraliśmy neonowego szczeniaczka. Od tego dnia nasze życie nabrało innego wymiaru. Beata pozwoliła nam wybrać imię dla chłopca z miotu "L" i tak oto w naszych sercach pojawił się Leo.

                                                           źródło: Aureus Amicus








Leo wzrastał pod okiem mamy i uroczych ciotek oraz pod wspaniałą opieką "babci" Beaty:) 


Beata, właścicielka hodowli przysyłała nam fotki i filmiki Leosia i jego rozbrykanej gromadki. Rozczulały nas i sprawiały, że odliczaliśmy dni do poświątecznego wtorku. 

      źródło: Aureus Amicus
      źródło: Aureus Amicus
      źródło: Aureus Amicus
      źródło: Aureus Amicus
      źródło: Aureus Amicus
      źródło: Aureus Amicus

 Czyż można być obojętnym wobec takiego uroku osobistego?