Izercio spędził miły dzień w miłym towarzystwie. Był na wsi u swojej 12-letniej ciotki Luśki. Była też 7-letnia Luna. Pysio miał więc towarzystwo do brykania, ciotkę do opieki i w zasadzie robił to co chciał, czyli: jadł, żebrał, skubał trawę, jadł badylki, szukał kamieni, kopał, odpoczywał, spał, biegał, wąchał, szczekał (by ktoś mu rzucał kamloty), przeciągał patyki z Luną. Teraz śpi, bo świeże powietrze i całodzienna aktywność wykończyły chłopaka.
Jest to blog, w którym opisuję kolejne dni naszego wspólnego życia z golden retrieverem. Życia, które z pewnością zostało wywrócone do góry nogami, ale też jest ciekawsze i barwniejsze. Pojawiają się tu wpisy na inne tematy, w większości psiejskie, przemyślenia, może rady i wskazówki wynikające z codziennych obserwacji i praktyki. Liczę też na poznanie sympatycznych ludzi, którzy zechcą wymienić poglądy, podzielić się własnymi doświadczeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz