Izerek jest jak małe dziecko i uwielbia zimę. Ja zresztą też, nie ma co urywać. Styczeń przyniósł długo oczekiwane opady i mrozik, zatem wolne dni wykorzystaliśmy na większa aktywność na powietrzu. Dla Izerka wystarczyło hasło "pojedziesz" i w sekundzie był w najwyższej gotowości. Potem szalał na śniegu ile się dało.
Spacerek go wyczerpał, ale było warto.
Po wizycie z mulistym strumyku było tarzanie w czystym śniegu.
To tak zany diabelski kamień, jedna z atrakcji w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Diabła nie spotkaliśmy, ale Izercia owszem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz