W Krakowie byliśmy niecałe dwa dni. Duże miasto, zwłaszcza tak piękne i popularne, z tłumem ludzi nie jest tym, co pieski kochają najbardziej. Zatem Izerek nie protestował gdy został sam w hotelowym pokoju. Uprzedziliśmy obsługę, aby nie wchodzić, nie sprzątać, bo piesek jest zdenerwowany (ha ha ha) i spokojnie zwiedziliśmy mój ukochany Kraków, a mały w tym czasie uciął sobie drzemkę. Mieszkaliśmy blisko Wawelu więc poranne spacerki były nad Wisłą. Na smyczy oczywiście, bo chłopak chętnie by popływał.
Sam pobyt w hotelu był dla Izercia o tyle atrakcyjny, że ze śniadania pan przynosił mu różne przysmaki. Były więc bułeczki, kiełbaski, szyneczka, zjedzone ze smakiem, bo karma nie była w kręgu zainteresowań psiaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz