piątek, 7 marca 2014

"Kombinator to moje drugie imię"

               Zima w tym roku mnie zawiodła, bo przyszła późno, trwała krótko. Zatem obraziłam się na nią i razem z Izerkiem cieszymy się z przejawów wiosny. A że nastała nie ma żadnych wątpliwości.

 
                Chłopak oszalał już na początku lutego, kiedy to jeszcze mrozy i śnieg nie zwiastowały nadejścia zmian. Najpierw było wymuszanie spacerków poza planem. Oczywiście nie trudno się domyśleć, że zawsze osiągał cel. A na spacerze ciągnął jak dzikus. Potem urządzał strajki głodowe, sami nie wiemy, czy w ramach protestu dotyczącego suchej karmy, czy może chodziło o nasz wyjazd, czy też się zakochał. Za prawdopodobne przyjęliśmy ostanie rozwiązanie. I znów zaczęły się cyrki przy pieskowej miseczce. Wet mówił, aby go przegłodzić, wreszcie sam trafi do michy. Ale mnie było żal biedaka, który nawet nie zbliżał się do miski, był jakiś zamyślony, zatroskany. To, co dostawał jako dodatek przechodziło wszelkie granice: jajecznica, sosik, zupka, mięsko, makaron, kiełbaska, chlebek, tarte żwacze, płatki owsiane, zupy wszelkiej maści (ogórkową i pomidorową lubi najbardziej), okruchy drożdżówki itp. A mały zjadał, jedną, niepełną miskę karmy z tysiącem dodatków w okolicy obiadu, na raty, z niechęcią.
            Aż tu pewnego dnia, w desperacji wpadłam na inny pomysł. Uznałam, że nie można mu suchych kulek niczym mokrym traktować, żadnym sosem, czy polewką, bo potem muszę to wyrzucać. Zatem posypałam mu porcyjkę.... bułką tartą. Wciągnął, że aż miło.''


         I tak od dwóch tygodni psina je karmę, z plastrem szynki, kawałkiem pokrojonego chlebka i posypaną bułką. Ekonomicznie i zdrowo.  Wszyscy śmieją się, że nie widzieli jeszcze psa, który połasiłby się na taki rarytas. Ale niech się śmieją, cel został osiągnięty, dwie michy dziennie znikają, pies wygląda normalnie, ma siłę i energię.
 
 
 
           Niestety przy tych kombinacjach z miską wykształciłam u niejadka jeszcze jeden zwyczaj, nawyk. Izerek jest bystry, uczy się bardzo szybko i wystarczyło mu raz pokazać, aby zrozumiał. Chodzi o to, że chłopak przychodzi się chwalić, tak jest od dawna i jest to zabawne. Zje jedzenie, przychodzi "powiedzieć" i oczekuje na pochwały.  Idzie na spacer, musi o tym wszystkim zakomunikować. Wraca z dworu to też, po wytarciu łap, chwali się, że był, że wrócił, że jest.
         Ale w tym głodowym czasie, gdy zjadł miskę karmy, chwaliłam psa pod niebiosa, ciesząc się, że nie padnie na spacerze. Dawałam mu w nagrodę kawałek chlebka, plaster kiełbaski itp. I ten łobuz zapamiętał, zakodował w łepetynie. Teraz po zjedzeniu przychodzi, patrzy, popiskuje, zaczepia łapą, czekając na moje pytanie "Co chcesz?" i  powstanie z miejsca. Wtedy wyprężony jak struna, z falującym ogonem, w podskokach prowadzi do kuchni, jakby chciał powiedzieć "Spójrz w moją miskę, wylizana! Chyba coś się należy?". Staje przy szafce z chlebem, macha radośnie kitą i czeka. No więc daję mu nagrodę w postaci kawałka kromki i chwalę, że dobry, że zjadł. Nie chcę, aby pies wywnioskował, że ma taką niedomyślna panią ha ha ha:) Gdy dostanie zbyt mało, albo udaj, ze nie wiem, o co chodzi bywa zasmucony, obrażony, nieszczęśliwy.
 
 
         Chwilowo przeszły mu też westchnienia, choć od miesiąca chce wychodzić na balkon. Staje lub leży i wącha. Myślę, że czuje wiosnę i suczki. Spacer oczywiście trwa długo, bo spod śniegu wyłoniło się całe mnóstwo zapachów trawnikowych. Ale takie życie, cała radość pieska z tego, że wącha, biega, znajduje.
          Izercio niedługo skończy dwa lata. Aż niemożliwe, a jednak. To już dorosły piesek. Widać to po jego posturze, ale też szczekanie stało się niskie, basowe, donośne i świadczy o tym, że gość dorósł. Gdy idzie na boisko, to jego "darcie mordki" słyszę w domu. A na co szczeka? Nie na pieski, nie na ludzi, tylko w obronie swojej zdobyczy. Gdy ma kamyk, czy patyk, to ostrzega zbliżających się kumpli, aby nawet nie próbowali się zbliżyć, bo i tak będzie szybszy. I rzeczywiście. Nigdy nikomu nie zabiera nic na siłę, ale cierpliwie czeka na moment nieuwagi psa i wtedy błyskawicznie porywa zdobycz. Potem z całych sił broni swego łupu i nikt nie jest wstanie go dogonić, być na tyle sprytnym, aby mu odebrać go odebrać. Izerek jest też najwyższy, więc czasem wysoko podnosi głowę i małe psiaki nie dają rady. Do tego to groźne szczekanie. Strach się bać:)
         Jednak w domu, gdy kumple nie widzą, to nadal skory do zabawy i głupot psina. Radosny, spokojny, mądry, cierpliwy (wyjątek stanowi wieczorne spotkanie boiskowe).
 


 
 

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny blog :D dodaję do obserwowanych :)
    Ślicznego masz goldenka
    http://golden-luna.blogspot.com/

    Pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, aż się usmiechnęłam, bo Twoja opowieść o zmaganiach z miseczką to nasza historia z Jaskrem sprzed 10-ciu lat. Skoro idziesz tą samą drogą, co my, to pocieszę Cię, że za owe lat 10 (mija nadspodziewanie szybko) piesek grymasil nie będzie :-) Ja ostatnio zarządziłam dietę po zimie i pieski dostają po 3/4 dawki karmy, bo są wszystkie ciężkie i żeberek nie czuć. Wszystkie, z Jaskrem-byłym niejadkiem włącznie, rąbią tę okrojoną porcję karmy aż im się uszy trzęsą- bez żadnych polewek i posypek. Miły skutek uboczny- skończyło się zagazowywanie nas spod psich ogonków :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izerek jest tak kochany, ze wołałabym, aby czas zwolnił i psina wciąż pozostawał młody i sprawny.
      Widać wyssane z mlekiem matki i oddziedziczone po tatusiu owo kapryszenie. Cóż, poczekamy, zobaczymy ja długo nas będzie tresował.
      Mały raczej trzyma wagę i żeberka czuje się dobrze, zatem nie martwię się przejedzeniem. Oczywiście na spacerze wyjada ptakom chleb, nawet próbował mewie zabrać rybę, ale była szybsza.
      Skutek uboczny...Wiem coś o tym. Adam chrapie, piesek gazuje, piszczy przez sen (może smakołyki mu się śnią), a nad ranem o 4.00 rozpoczyna poranną toaletę, mlaszcząc i cmokając. A wszystko to w sypialni oczywiście, bo pozostałe 3 pokoje są dla pieska w nicy mało atrakcyjne. Takie nieprzespane nocki mam z tymi chłopakami. Zatłuc, czy kochać?
      Buziaki:)

      Usuń
  3. wczesnoporanna toaleta to także specjalność naszego goldenka. rytmiczne chlapanie jęzorka jest powalające..potem przychodzi z mokrymi łapkami prosić aby pan już wstał i odbył poranny spacerek połączony z zakupem świeżego pieczywa. jeśli się nie ubiorę i próbuje go tylko wypuścić na podwórko to cwaniak nie ma ochoty wychodzić :) pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, to mądre pieski, a bracia tuskulańscy szczególnie. Co tam takie podwórko, skoro świat poza nim jest ciekawszy! Psiaki dokładnie wiedzą, czego chcą i do kogo się z tym zwrócić. Gdy Izerek ma wyjść rano z Adamem (sporadycznie tak się zdarza), to jest ogromnie zdziwiony i nie wierzy. Rusza się dopiero wówczas, gdy pan jest ubrany do wyjścia.
      Pozdrawiam:)

      Usuń