niedziela, 19 października 2014

"Oskarowe role"

            Izerek ma stały rytm dnia. Oczywiście łatwo i z ochotą dostosowuje się do zmian. Ale wiemy, że przedpołudnie to czas na sen, tak jest, gdy zostaje sam i gdy my jesteśmy w domu. Spacerek chętnie, w każdej chwili i o każdej porze, ale gdy nie dajemy takiego sygnału, wpada w objęcia Morfeusza.
 
 
            Czasem przebudzi się nagle, tarza po posłaniu, wstaje by się napoić i przenosi na drzemkę w inne miejsce lub wraca do legowiska. Pozy w czasie snu bywają obłędne, nigdy dość tego teatru.
 
 
 
 
 
  Czasem łypnie jednym okiem, ale niewielki to kontakt z rzeczywistością.
 
 
\

        Widzimy, że gdy jedziemy do kogoś, to czuje się lekko wytrącony, zagubiony, bo to ani swojego łóżeczka, ani przytulanek. Normalnie jak z małym dzieckiem. Ale fajne jest to, że znamy swego psa na tyle, że wiemy, co mu jest, jak reaguje.
 
 
 
             Po jego zachowaniu można od razu stwierdzić, że coś mu dolega. Oczywiście inną sprawą jest to, że Izercio, jak zresztą wszystkie goldenki, jest świetnym aktorem. Najlepiej wychodzą mu role cierpiętnika, opuszczonego i niekochanego, zaniedbanego, nieszczęśliwego, osamotnionego. Jest naprawdę mistrzem i Oskara powinien dostać.
 
 
        A my, naiwniacy, cały czas dajemy się na te minki nabrać, cały czas go żałujemy, przytulamy, aby tylko się uśmiechał. Nie chcę przez to powiedzieć, że Izercio to smutas, wręcz przeciwnie. Ale gdy nikt się nim nie interesuje, to nie jest namolny tylko wciela się w postać nieszczęśnika, a nami targają wyrzuty sumienia. To samo dotyczy sytuacji, gdy chce coś dostać. Ma świetnie opracowany plan działania, za pomocą spojrzeń daje wyraźne sygnały.







            Najgorzej jest, gdy w godzinach popołudniowych wychodzimy gdzieś razem, a psina zostaje. Patrzy wtedy przez okno z takim smutkiem, że zawsze mamy wyrzuty sumienia, a już nie raz prawie wracaliśmy, aby go jednak zabrać. Jednak jeszcze odrobina zdrowego rozsądku nam pozostała. A z drugiej strony myślę sobie (tłumacząc tym nasze zachowania), że skoro wzięliśmy wymarzonego psa, to dobrze, że tak bardzo go kochamy. Nie jest tylko po to, żeby był, ale po to by go kochać.     

3 komentarze:

  1. Piękny post ! Oddaje to zachowanie mojego goldenka :)
    Wspaniałe zdjęcia i ostatnie słowa w poście "...że skoro wzięliśmy wymarzonego psa, to dobrze, że tak bardzo go kochamy. Nie jest tylko po to, żeby był, ale po to by go kochać."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goldenki to cwaniaczki, nie da się ukryć. Mistrzowie manipulacji, wybitni mimicy. Ale kochamy te nasze goldenki całym sercem, choćby zbudziły w środku nocy, nabłociły na dywanie, wytarzały się w błotku.... bo to pies do rozmów, miziania i kochania:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. No tak, w procesie ewolucji psy wykształciły sobie te umiejetności rzucania błagalnego wzroku. Kto bardziej wzruszył czlowieka, ten dostał większy/lepszy ochłapek po kolacji :-) I może na dodatek porcję pieszczot. Cwaniaczki mają to spojrzenie zapisane w genach :-)

    OdpowiedzUsuń