niedziela, 18 maja 2014

"Powroty"

           Powroty do domu to jedne z najprzyjemniejszych momentów w ciągu dnia z uwagi na czekający tu rozmachany ogon. Izerek zawsze, choćbyśmy wracali po 5 minutach okazuje radość ogromną. Czeka przy drzwiach i im odgłosy bliższe, tym ogon zaczyna krążyć szybciej.
 
  

         Gdy wracam w okolicy południa to piesek śpi. Gdy wkładam klucz do zamka to słyszę przeciągłe ziewnięcie, a potem szybkie przemieszczanie się zwierzyńca.
         Mały wymyślił sobie, bo nikt go tego nie uczył, że musi przynieść coś w pysku, co oczywiście wchodzący musi potarmosić, rzucić kilka razy, zabrać i schować. Co ciekawe nie robi tak wobec obcych, czy rodziny, tylko w stosunku do naszej trójki. Przynosi to, co jest blisko, co szybko może chwycić: zabawkę, piłkę, butelkę, w ostateczności szmatę do wycierania łap. Nigdy natomiast nie zdarzyło się, aby wziął nasze papcie czy buty, które od zawsze zostawiamy w przedpokoju.
  



 


         Po powitaniu wraca na swoje miejsce i dziumdzia to, co ma. Oczywiście przyjście do domu kogoś z nas oznacza dla pieska dwie rzeczy: spacer lub jedzenie. Leżąc w legowisku ma dozór nad drzwiami wyjściowymi oraz kuchnią, jest zatem przygotowany na każdy scenariusz.




 
Rozczulający obrazek:)
 

                Rozmachany ogonek, a właściwie kręcący się z nim cały zadek oraz uśmiechnięta mordka to znaki rozpoznawcze goldenków. Izercio dostaje prawdziwego "świra", gdy jego pan wraca do domu po kilku dniach. Nie odstępuje go wtedy na krok, w grę nie wchodzą inne zajęcia, rozmowy, rozpakowanie się, cokolwiek. Jest wariujący z radości psina i nim trzeba się zająć, jemu poświęcić czas. Szczęście promieniuje od niego, a ogonisko nie nadąży z wyrażaniem emocji, tłucze tak mocno, że zastanawiam się, czy sobie krzywdy nie zrobi uderzając o drzwi czy meble.
               Jednak trzeba przyznać, że wita nas równie entuzjastycznie, gdy wracamy po kilku minutach.
              Ostatnio Izerkowi znów (drugi raz) przydarzyła się 3-dniowa dolegliwość polegająca na zwisającym bezwładnie,  jak u Kłapouchego, ogonku. Przyczyną była, jak sadzę, kąpiel w morzu, choć ani nie było tak zimno jak zwykle, ani nie pływał tyle, co zawsze, bo był "na kijach". Ktoś, kto tego zjawiska nie widział nie umie sobie wyobrazić smutnego widoku goldenka, który nie może machać ogonem. Dołujące:( Na szczęście przeszło i wiatraczka można znów używać do witania domowników.

4 komentarze:

  1. Chyba każdy pies tak reaguje na widok właściciela, naprawdę cudowny widok i uczucie, że jest się dla swojego psa całym światem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skąd My to znamy :-)
    Te powitania są najpiękniejsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Człowiek nawet zmęczony musi się uśmiechnąć i przytulić futrzaka:)

      Usuń