Wczoraj, chcąc wykorzystać piękną pogodę - słonko i kilka stopni morzu, śnieżek postanowiłam wybrać się z pieskiem na dłuższy spacer. Oczywiście spacer, który nie tylko dla Izercia miał być przyjemnością, bo również relaksem dla mnie.
Ostatnio chora łapka (zapalenie wokół pazurka) nie pozwalała na łazikowanie, zatem teraz, kiedy już prawie wszystko się zagoiło, wynagradzamy psince czas choróbstwa i chodzenia koło domu w skarpecie (o tym za jakiś czas). Podjechałam z kochanym pieskiem na parking blisko morza. Ciagną się tu tereny spacerowe. Kilka lat temu były to ogródki działkowe. Teraz obszar jest w coraz większym stopniu zagospodarowany.
Wybrałam to miejsce uznając, że południe to wczesna godzina i ludzi będzie mało. Przeliczyłam się, ale większość szła nad samo morze. Puściłam więc małpiszonka luźno i cieszył się nieziemsko. Biegał, wąchał, kopał. Czegoś intensywnie szukał w wysokich trawach, do których pasował kolorystycznie.
Próbował też udawać niedźwiedzia polarnego i musicie przyznać, że to rola wprost wymarzona dla mojego pieseczka. Zwróćcie uwagę na różowy nosek, który wraz z wiosną znów będzie ciemniał.
Nieustannie nasłuchiwał i rozglądał się, wypatrując towarzyszy. Jest spragniony towarzystwa piesków, czemu wcale się nie dziwię.
Tereny podziałkowe są miejscem dla każdego: place zabaw, ławeczki, miejsce do jeżdżenia na rolkach i BMX-ach, siłownia zewnętrzna. Ta ostatnia jest już pieskowi znana i wydaje się być dla niego dość interesująca, szczególnie, gdy pańcia próbuje udawać, że jest wysportowana.
Wybrałam to miejsce uznając, że południe to wczesna godzina i ludzi będzie mało. Przeliczyłam się, ale większość szła nad samo morze. Puściłam więc małpiszonka luźno i cieszył się nieziemsko. Biegał, wąchał, kopał. Czegoś intensywnie szukał w wysokich trawach, do których pasował kolorystycznie.
Próbował też udawać niedźwiedzia polarnego i musicie przyznać, że to rola wprost wymarzona dla mojego pieseczka. Zwróćcie uwagę na różowy nosek, który wraz z wiosną znów będzie ciemniał.
Nieustannie nasłuchiwał i rozglądał się, wypatrując towarzyszy. Jest spragniony towarzystwa piesków, czemu wcale się nie dziwię.
Tereny podziałkowe są miejscem dla każdego: place zabaw, ławeczki, miejsce do jeżdżenia na rolkach i BMX-ach, siłownia zewnętrzna. Ta ostatnia jest już pieskowi znana i wydaje się być dla niego dość interesująca, szczególnie, gdy pańcia próbuje udawać, że jest wysportowana.
Wokół zrobiono stawy, są rozległe trawniki, naprawdę fajne miejsce. Jest jeszcze trochę nieużytków, ale i one wkrótce zostaną przekształcone. Pomyślano nawet o czworonaogach i dla nich wyznaczono specjalne, ogrodzone wybiegi. Postanowiłam zapoznać Izerka z takim miejscem, ale jakoś nie bardzo mu się spodobało, a mnie tym bardziej.
Zdecydowanie piesek kocha wolność i swobodę:) W końcu góral z pochodzenia i wilk morski z wyboru.
Jak widać są to tereny rozległe, wcale nie takie małe. Latem ludzie jeżdżą na rowerach, spacerują, leżą na kocach, grają w piłkę, wszystko, co dusza zapragnie!
Spacerowalismy więc sobie ciesząc się pięknym dniem. Problem pojawiał się jednak wtedy, gdy w zasięgu wzroku zobaczył pieska. Nie reagował na żadne prośby i groźby, na wołania i cmokania. Dobre jest to, że podbiegając do takiego psa, kładzie się poddańczo w pewnej odległości od niego. Ja wtedy pędzę i albo pzwalam mu na zabawę, albo odciagam. Nie każdy właściciel życzy sobie, aby jego piesek figlował z Izerkiem. Zresztą ludzie widząc nadbiegającą bestię myślą, że to dorosły pies, a nie smarkacz, szczeniaczek, który nawet przed sarenką kładzie się poddańczo.
Jak możecie sobie wyobrazić, bieganie po śniegu sięgającym kolan przyprawiło mnie o utratę tchu. Gdy zbój uciekł mi drugi raz wzięłam go na smycz i ćwiczyliśmy komendy "stój", "równaj", "do mnie". Mały spisywał się świetnie, chwaliłam go, nagradzałam i postanowiłam znów zaryzykować. Puściłam wolno i dwa razy przybiegł, raz stanął, ale kolejny pojawiajacy się piesek był zbyt dużym wyzwaniem i mały pognał w jego kierunku, a zmachana pańcia, z jęzorem do pasa, za swoim pupilkiem. Ale w myślach pomstowałam!!!
Zapięłam Izercia na smycz i zarządziłam odwrót. Cały czas gadałam do niego i moralizowałam. Nawet patrzył na mnie i wydawało się, że rozumie. Przystanęłam, przytuliłam pieseczka, że on taki kochany i mądry. Jednak w tym momencie pieseczek zobaczył kumpla "jakiegośtam" i pociagnął ile sił w 35 kilogramowym cielsku. Fiknęłam na śniegu koziołka, rozpłaszczona jak żaba, ledwo mogąc utrzymać wyrywające się bydlątko. Ależ mnie zdenerwował! Zapowiedziałam, że tylko smyczka (już to widzę!) i na wiosnę trening posłuszeństwa. Ale jak tu być konsekwentnym przy takim słodziaku?
Muszę zmniejszać format zdjęć i niby robię to bez utraty jakości, a jednak ciagle na blogu pojawiaja się mało ostre. Zmieniłam już program do obróbki, zadając sobie więcej trudu, a wciaż to samo. Jeszcze się nie poddałam:)
Heh :) Ja tam się nieostrości dopatrzeć się nie mogę, choć nie wiem jakbym się starała :p
OdpowiedzUsuńZdjęcia przepiękne! Zazdraszczam aparatu! Ja póki co telefonem cykam, więc zdjęcia nasze są jakie są :/
A Ty moja droga perfekcjonistko;) naprawdę nie możesz na nie narzekać ;))))
Na 22 fotce Izuś przyjął taką pozę jakby sobie myślał :" Teraz mnie podziwiajcie" ;) I podziwiamy! Jest przepiękny!:*
Tak, taki dumny Pan Pies.
UsuńNarzekam, bo oryginalne zdjęcia sa fajne, Początkowo takie wstawiałm na blogu. Jednak jakiś czas temu pojawił mi się komuniakat, że albo zapłacę, albo mogę publikować w mniejszym formacie. Wybrałam drugą opcję i niestey tracę na jakości. Próbowałam już dwóch manewrów i wychodzi średnio. Niektóre zdjęcia są jednak dobre i tego się na razie trzymajmy:)
Nie pomyślałam, że robicie fotki telefonem, są super.
Właśnie wróciliśmy z godzinnego spacerku po parku, gdzie Izerek był wyjątkowo grzeczny. Może to 14 stopni mrozu zniechęciło go do ucieczek. Spotkał też goldenka kumpla i trochę pobrykał.
Buziaczki:)
Izerka w tym śniegu ledwo widać. Brykanie w śniegu po kolana- to jest to! Gdyby nie te mrozy, zimowe spacerki byłyby jeszcze przyjemniejsze. Ale narzekać nie mogę, my oboje wracamy do domu zmarznięci, ale uśmiechnięci ;) Pozdrawiamy cieplutko.
OdpowiedzUsuńPS. Co się małemu w łapkę stało? :(