Zima w tym roku zawiodła w grudniu, trochę zwodziła, po pierwszych oznakach znikała. Ale w styczniu postanowiła zrobić nam niespodziankę i wróciła, lub może trzeba powiedzieć wreszcie raczyła przyjść.
Izerek stał się fanem białego puchu, my zresztą też kochamy białą, mroźną zimę. Gdy w początkach stycznia było jakoś tak wiosenno - jesiennie, zgniło i paskudnie, jedyną ozdobą trawnika był Izerek. Ale i on nie bardzo lubił spacerki w tym błotku.
I pewnego dnia znów napadało sporo śniegu, mały szalał bez końca, a już na boisku wszystkie pieski dostały przysłowiowego "małpiego rozumu". Radość trwała jeden dzień, ale po dwóch nastęnych znów nastał śnieżny atak. Tym razem zabraliśmy małego wieczorem na sanki. Zjechał z Adamem, ale bez przekonania. Wolał biegać za sankami, a potem dopadał saneczkarza i całował go z całych sił. Zabierał Ali jabłuszka i saneczki, bo kolorowe, znaczy smaczne. Przyuczaliśmy go do ciągnięcia sanek i nawet szło mu nieźle. Może kiedyś weźmiemy udział w wyścigach zaprzęgów?
Nastęnego dnia pojechaliśmy do lasów trójmiejskich, aby dotlenić się i pokazać małemu, co to znaczy nieskalany śnieg. Pierwsze zdziwienie było takie, że w tym białym puchu trudno było wywąchać jakieś zapachy, a co za tym idzie i wypróżnianie było trudniejsze. Jednak najbardziej uśmialiśmy się, gdy mały przykucnął do siusiania (a sika jeszcze jak dziewczynka) i kuperek zapadł mu się w śniegu. Zdziwiony roglądał się dookoła i nie bardzo wiedział, o co chodzi.
Jego ulubioym zajęciem było nurkowanie w zasapach, a niektóre sięgały mu do łepetyny. Po prostu wkładał głowę do śniegu i wąchał, wąchał, wąchał. Dziwne zwyczaje, w wodzie robi tak samo. Tylko ogon, jak ster, wystaje ponad powierzchnię.
Szybciej szybciej! Co, opadacie z sił?
Uwiecznienie go na zdjęciach było prawie niemożliwe, bo chyba nie było chwili, żeby stał spokojnie. Ciągle biegał, szukał, cieszył się. Wszystko było takie nowe i ciekawe.
Czasem przystanął, bo usłyszał jakiś nowy dźwięk i wtedy udało się w miarę dobrą fotkę zrobić.
Tu usłyszał dzięcioła. Stał i podnosił łepetynkę w górę, chcąc zlokalizować źródło nowego dźwięku.
Izercio wczoraj był ważony i mamy 35 kg szczęścia. Schudł trochę przez dolegliwości brzuszkowe i kapryszenie przy misce, tu jest mistrzem.
OdpowiedzUsuńMistrzem to Izerek jest, ale w pozowaniu :) Rewelacyjne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTa zimowa sesja bardzo ochłodziła nasze relacje z Filemonem, małym zazdrośnikiem.
Przyznać jednak muszę, że go rozumiem ;)
Na jego miejscu też byłabym zazdrosna o te wszystkie ochy i achy uskuteczniane pod adresem Izerka.
Pozdrawiam cieplutko ^*^
Już kolejny raz mówię, że zdjęcia mnie nie satysfakcjonują. Tym razem przyczyną jest to, że zmniejszam ich rozmiar, aby bezpłatnie publikować na blogu i tracą na jakości. Coś z tym zrobię, bo oryginalne fotki tym razem były super.
UsuńZima nadal trwa, zatem mały korzysta.
Pozdrawiam równie cieplutko:)
Izerek nurkujący w zaspie jest przezabawny, a stojąc na zaśnieżonej drodze wygląda, jak wielki pies na króciutkich łapkach :)
OdpowiedzUsuńMoje szczęście waży dopiero 20 kg, ale przy misce nie grymasi nigdy, więc chyba szybko dorówna Izerkowi ;)
Pozdrawiamy!
Życzę chłopakowi, aby przybierał w tempie rozsądnym, ponieważ dużu i gwałtowny przyrost masy ciała niepotzrebnie obciąża stawy pieska, które są u szczeniąt bardzo wrażliwe.
UsuńIzercio wprost tonął w tym śniegu:) A nurkowanie to jego specjalość. W ogóle jest oryginałem. Uwielbia na przykład nurkować nosem w misce z woda i wtedy puszcza bąbelki. Nie widziałam jeszcze psa, który by w ten sposób zanurzał nochala w poszukiwaniu ziarenka ryżu.
Pozdrawiam również:)
Izerek wygląda pięknie i waga jest prawidłowa. Ja też trzymam kciuki, żeby kłopoty z brzuszkiem się zakończyły, ale nie ma się co martwić utratą wagi, bo ta wartość jest prawidłowa jak na ten wiek :-)
OdpowiedzUsuńTak właśnie myślimy, wygląda pięknie, pod skóra wyczuwalne żeberka, zero sadełka. Ale on zawsze był. Jest i będzie przepiękny:) Kapryszenie przy misce ma jak się okazuje swoje plusy, sylwetka jak u modela:)
UsuńTeraz łobuz dostaje nowa karmę, to nawet nie próbuje samej tylko czeka, aż coś mu skapnie. A że skapnąć nie może śniadanie zjada na obiad, a obiad na podwieczorek.
Pewnie, gdybym wysypała karmę na śniegu to wsunąłby w mgnieniu oka. Ot, przekora:)
to mnie teraz zmartwiliście wagą , czyli nasz goldinio ma chyba nadwagę i waży 42 kg, ale żeberka są wyczuwalne :(
OdpowiedzUsuńWiesz, taką wagę, z tego, co wiem z netu, książek, od weta, osiągają dorosłe psy, zatem chyba za dużo miłości w misce Kaizerka się znalazło:) Wiem, że to łatwo mówić, gdy ma się niejadka, takiego jak Izercio. Jesteśmy twardzi jeśli chodzi o dodatkowe przysmaki, ale to wynika bardziej z problemów brzuszkowych. Natomiast karma nie jest dla naszego pieska takim rarytasem, chociaż ma ostatnio najlepszą i wyszukaną.
UsuńMamy jednak pieski, które, tak jak np, labradory, mają skłonności do tycia i trzeba bardzo uważać, aby nie przekarmić tych słodziaków, a przecież wszyscy wiedzą jak słodko potrafią żebrać. Jest to szczególnie ważne teraz, w okresie wzrostu, aby uchronić pieska przed problemami m.in. ze stawami. Poza tym to jeszcze maluchy i tak intensywne spacery nie są wskazane, co oznacza, że spalają mniej kalorii, zużywają mniej energii, a to odkłada się w postaci zbędnych kilogramów.
Wiadomo, że kochacie Kaizerka nade wszystko, ale chyba przez jakiś czas w sprawie żywienia musicie być OKROPNI, OKRUTNI, RYGORYSTYCZNI, co oznacza nic innego jak KOCHAJĄCY.
Spotykam na spacerach psiarzy z goldenkami właśnie i labradorami, które muszą lub musiały być na diecie z powodu nadmiernej wagi.
Dacie radę, życzę powodzenia i wytrwałości.
A jak łapka? Trzymam kciuki i mocno kibicuję:)