niedziela, 13 lipca 2014

"Alergia"

        Jakiś czas temu Izerek był szczepiony przeciw wściekliźnie. Weterynarz już wiedział, że nie można wykonywać zastrzyków podskórnie tylko domięśniowo, bo nasz chłopak jest wyjątkowo wrażliwy i robi mu się guz wielkości pomarańczy. Szczepienie zniósł dzielnie, dostał nagrodę.
        Po tygodniu Adam pojechał z psinkiem na kolejne szczepienie. Izercio został zaszczepiony preparatem Nobivac DHPPI (przeciw nosówce, adenowirozie, parwowirozie, wirusowi parainfluenzy) oraz preparatem Nobivac L4 (przeciw leptospirozie u psów). Pan, chcąc wynagrodzić mu wizytę u weta postanowił go zabrać na chwilę na plażę, aby wieczorową porą schłodził się po upalnym dniu. Izerek wybiegł z auta i radośnie bryknął ku plaży. Dobiegł nad brzeg, stanął jak sparaliżowany. Adam myślał, że czegoś się przestraszył. Podbiegł do psiny, a ten zwymiotował i padł na piasek. Nie był w stanie ruszyć łepkiem. Po chwili próbował wstać, ale nogi mu się plątały, nie miał siły. Adam zadzwonił do weta, a ten mówił, że może to być reakcja po szczepieniu i trzeba małego przywieść do kliniki. Ale jak? Waży 40 kilo, jest bezwładny. Już miałam wsiadać w samochód i jechać pomóc, ale jakoś Izerek wstał, pomału kuśtykał, jakiś facet pomógł Adamowi.
        Weterynarz zbadał małego, zmierzył temperaturę, która była normalna, obejrzał osłuchał, nic się nie działo, pisina odzyskiwał siły. Wrócili do domu, poszli jeszcze na krótki spacerek wokół domu - patrzyłam z okna, jak Izercio bryka. Gdy przyszedł napił się wody, położył na kafelkach, bo to jego ulubione miejsce. Ale po chwili poszedł do swojego legowiska w przedpokoju, co zawsze jest sygnałem niepokojącym. Dlaczego? Izerek wie, że to jego miejsce, ale pojawia się w nim tylko w następujących sytuacjach:
  • gdy dostaje przysmak i słyszy "do siebie",
  • gdy po zabawie ukradnie jakąś zabawkę i chowa ją w swoim królestwie,
  • gdy bierze plastikową butlę i gryzie dla zabawy,
  • kiedy znosi tam zdobyte skarby: kamyki, patyki itp.
  • gdy wychodzimy do pracy, a on musi opuścić miejsce przy drzwiach, spokojnie kładzie się w legowisku
  • kiedy jest wykąpany i tarza się jeszcze mokry
  • gdy czyszczę mu uszy i musi się wytarzać.
  • kiedy coś go boli
  • kiedy chce wymiotować.
          
            Te dwie ostatnie sytuacje łatwo odróżnić od pozostałych. Gdy więc mały poszedł do legowiska, to od razu byliśmy czujni. Podrapał się po pysku i zapiszczał. Natychmiast wzięłam go do okna, do światła i przeraziłam się. Na pysku pojawiły się zgrubienia wielkości ziarna grochu, z których zaczynała płynąć krew. Za chwilę zauważyłam, że pysk i oczy zaczynają puchnąć, dosłownie w oczach. Natychmiast ruszyliśmy do weta, który przez telefon mówił, że trzeba szybko przyjechać, że mały dostanie zastrzyk i będzie dobrze, że to silna reakcja alergiczna. W ulotce do tej drugiej szczepionki jest napisane, iż "okazjonalnie może wystąpić przejściowa ostra reakcja nadwrażliwości - anafilaksja". I to właśnie się wydarzyło.
             Byłam przerażona, przez krótką drogę do lecznicy miałam czarne myśli. Wet przyjął nas natychmiast. Gdy golił mu łapkę do zastrzyku dożylnego miałam łzy w oczach. Lekarz mówił, że reakcja alergiczna ustąpi po kilku - kilkunastu godzinach. Od razu zapisał w karcie i w książeczce Izerka, aby nie podawać mu leku Nobivac L4. To nowsza wersja szczepionki, którą dostał rok temu, o szerszym spektrum działania. Niestety nasz wrażliwiec tego nie tolerował.
         Opuchlizna ustępowała już po kilku chwilach, po powrocie do domu psina czuł się wyraźnie lepiej. Ale co przeżyliśmy, to nasze. Nikt nie spodziewał się takiej reakcji. Wymioty i bezsilność około pół godziny po szczepieniu, a opuchlizna około 3 godzin po. Ale tak się zdarza, tak jak u ludzi, kiedy nieodpowiednia reakcja pojawia się nagle, nieoczekiwanie, wcześnie o niej nie wiemy. W ubiegłym roku wszystko było dobrze, w tym roku było właśnie tak. Dobrze, że do weta mamy blisko, że klinika pełni dyżur całą dobę.
         Wstawałam do niego w nocy, ale już opuchlizna zeszła, mały machał ogonkiem jak zwykle. Rano radośnie podreptał na spacerek, spotkał ukochaną Abi. Gdy wróciłam z pracy i głaskałam Pysia zauważyłam, że w pachwinie ma rozdrapane coś, co wygląda jak reszta kleszcza. Dostaje kropelki, regularnie, ostatnie tydzień temu, a jednak coś się przydarzyło.  Dotychczas spotkaliśmy dwa martwe, kleszcze, takie, które nie zdążyły się napić. Nie miałam wyjścia, jak tylko zabrać Izerka do weterynarza. Było mi go strasznie żal. Poszłam do najbliżeszego weta, na osiedle, bo nie chciałam ciągnąć go dalej. Nie był zadowolony, oj nie.
         Następnego dnia odkryłam wysypkę na uszach. To już drugi raz, podejrzewam, że to wina preparatu do czyszczenia uszu. A stosuję ten sam od zawsze.
         Mam nadzieję, że przez najbliższy rok w gabinecie weterynaryjnym się nie pojawimy. Pan weterynarz kocha Izerka, ale on tej miłości nie odwzajemnia.
 

10 komentarzy:

  1. Biedny Izerek, wycierpiał się za kilku. Oby już nic mu się nie działo.

    Pozdrawiam,
    thestryofmydog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Izercio wycierpiał wystarczająco. To cudowny pies, ale wyjątkowy wrażliwiec, dlatego mówimy o nim "hrabia". A poważnie to najedliśmy się strachu, mam nadzieję, ze taka sytuacja już się nie powtórzy.
      Pozdrówka

      Usuń
  2. Smutno mi czytać takie wieści. Przykre wydarzenia z udziałem Izerka zrodziły wiele znaków zapytania. Dotyczyły one m.in.:
    - odstępu między poszczególnymi szczepieniami; szczepionki skojarzonej aplikowanej łącznie z tą p/leptospirozie; zastrzyku odczulającego /czy ten może spowodować osłabienie działania szczepionki /. Poszperałam tu i ówdzie, ale czym dalej w las, tym...
    Niestety, wątpliwości mi nie ubyło. Nie mam wystarczających informacji n/t doszczepiania, które w tej sytuacji byłoby bardzo ryzykowne.
    Najlepszym wyjściem byłoby skonsultowanie powyższego z innym wetem. Tak dla własnego spokoju.
    Jestem też pewna, że cała Izerko/Kaizerko-lubna Rodzina trzyma kciuki za zdrowie pieska. I dobrze być musi!
    Mizianki dla pieska.
    Pozdrowionka dla Pańci Młodej, dla Pańci Młodszej i dla Pańcia też, oczywiście:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Ksanthippe! Dzięki za troskę i zainteresowanie.
      Też myślałam o skuteczności leku po zastrzyku odczulającym. Byłam tak zdenerwowana, że nawet nie zapytałam weta. Zresztą to nie był nasz weterynarz tylko inny tam pracujący. Zadzwonię i zapytam. Jednak chyba póki co nie będę go szczepić, bo za tydzień wyjeżdżamy i mały zostaje z moimi rodzicami. Nie chcę, by cos się działo podczas naszej nieobecności.
      Izerek jest typem, na którego trzeba chuchać i dmuchać. Dziś jest w porządku, a za chwilę to samo wywoła jakąś reakcję. Całe szczęście, że jest pogodny i radosny, a przy dolegliwościach da sobie wszystko zrobić. Kochany psiak.
      Pozdrówka:)

      Usuń
    2. Witam:)
      Jak dzieje się coś złego, to nie tylko zdenerwowana jestem, ja od razu wpadam w panikę. Dobija mnie świadomość, że w większości przypadków nie potrafiłabym dostatecznie pomóc, a dojazd do lecznicy w miasteczku też zajmie trochę czasu.
      No i trzeba tam dobrze trafić, bo pracują z przerwą obiadową (3godz.!).
      Fil to kot po przejściach i chociaż mieszka z nami prawie 2 lata, to ciągle martwię się stanem jego zdrowia. A powodów jest kilka.Pewnych rzeczy się nie przeskoczy.Trzeba też pamiętać, że zwierzęta bezbłędnie odczytują nasze emocje, co więcej, one im się udzielają. Nie smućmy się więc, przecież "po burzy zawsze wychodzi słońce".
      Wszystko będzie dobrze! Dbamy o zdrowie i bezpieczeństwo naszych pupili najlepiej jak tylko potrafimy.
      I to jest najważniejsze.
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
    3. Masz rację, że dbamy o milusińskich najlepiej jak potrafimy. Jedne dolegliwości mijają, przychodzą inne. Oby były rzadkie i mało dokuczliwe. Odpukać, po zakończeniu problemów żołądkowych u Izercia większych problemów nie ma. Ostatnio wet długo badał serduszko, ale wszystko w porządku.
      Ja mam do lecznicy 10 minut, czynne cała dobę, zatem nie jest źle, ale i tak się denerwuję. Staram się nie panikować, choć to trudne.
      Pozdrówka dla Futrzaka:) Mam nadzieję, z e nie choruje poważnie, choć ciągły niepokój świadczy o jakimś stanie przewlekłym?
      Zdrówka i słońca, tego sobie życzmy:)

      Usuń
  3. Witam serdecznie!
    A czy możliwe dla psa są testy alergiczne? Tak jak dla człowieka oznacza się przeciwciała, na przykład testami Euroline...
    Dzięki z góry za odpowiedź i pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wiem, można zrobić testy alergiczne pieskowi. Nie znam szczegółów, ale polecam dobrego weterynarza. Psy chorują na bardzo podobne schorzenia jak ludzie, alergie tez ich dotykają. Sa tez rasy, u których różne skłonności mogą być silniejsze.
      Czasem wystarczy uważnie obserwować swojego pupila. Ja już wiem, że mój nie toleruje kurczaka, ryżu, czasami problem stanowią ryby. Jada raczej karmy bez zbóż. Teraz ma podrażnione oko i pojawia się to w okresie kwitnienia traw, zatem też może to być alergiczne.
      Trzeba tez pamiętać, czego absolutnie nie należy psom podawać, m.in. czekolada, rodzynki, winogrona, produkty mleczne itp.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. współczuję alergii, ale na szczęście są znane metody które łagodzą objawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A czy myśleliście w ogóle o takiej opcji, jak odczulanie? Bardzo wiele można ostatnio na ten temat przeczytać i ja również zainteresowana tematem sięgnęłam po artykuł https://apteline.pl/artykuly/choroby/alergia/immunoterapia/ Wydaje mi się, że można tutaj znaleźć bardzo cenne i ważne informacje. Sami przeczytajcie.

    OdpowiedzUsuń