Tradycyjnie skorzystaliśmy z Izerciem z gościnności mojej koleżanki i wybraliśmy się na kilka dni na wieś. W mieście upały doskwierały bardzo, choć nad morzem i tak nie ma co aż tak bardzo narzekać, bo zawsze jest wiaterek. Ale tam było miło, nawet burza i ciepły deszcz były czymś wspaniałym. Mały zaraz po przyjedzie obiegł teren razem z ciotka Luśką, zapoznał się ze smakiem miejscowej, zdrowej trawy.
Przez pierwszy dzień Izerek był moim cieniem, chodził za mną krok w krok. Gdy znikałam w łazience lamentował pod drzwiami. Nie spał, cały czas czuwał, choć oczy same mu się zamykały. To samo z Luśka, ona tez pierwszego dnia ma zaburzony rytm. Mały nie rozumiał, ze cała przestrzeń należy do niego, że może swobodnie biegać.
Brakowało mu trawnikowych zapachów. Musiałam wychodzić z nim na spacer, aby mógł się załatwić. Ot miejski piesek. Ale nie omieszkał sprawdzić, czy w miejscu ogniska nie zostały czasem jakieś zapomniane przysmaki.
Trzeci dzień to już był relaks. Spanko przedpołudniowe, pogoń za kamykiem. Oczywiście żebractwo obu piesków odbywało się każdorazowo, gdy ktoś pojawiał się w kuchni. Pieski na wsi lepiej znosiły upały. Izerek rezydował w cieniu, na kafelkach. czasem ze swoim misiem.
Luśka na słonku, najlepiej na leżaczku, na kanapie, pod kocykiem. Dwa zupełnie różne typy. Izerek śpi na podłodze, Luśka w legowisku, najlepiej zawinięta w koc.
Gdy ostatniego dnia powiedziałam "jedziemy do domku" mały pierwszy był przy aucie. Siedział i pilnował drzwi, abym przypadkiem się nie rozmyśliła lub co gorsza nie wsadziła go do bagażnika. Wyraźnie pokazywał, gdzie jest jego miejsce i jak bardzo chce wrócić do domku.
Po powrocie do domu piesek radośnie przywitał się z panem, napił i padł. Spał do rana, snem spokojnym, czuł się bezpiecznie w swoim domku.
Dziś Izerek jedzie na wczasy do dziadków, a my zmykamy na swoje. Patrzę na tego słodziaka i mam wyrzuty sumienia, ze jedziemy bez niego. Oczywiście zadecydował fakt, że on źle zniósłby podróż i pobyt. Jednak będziemy za nim tęsknic, bardzo, bardzo mocno, bo to członek rodziny. Zostaje pod najlepszą w słońcu opieką, choć współczuje dziadkowi karmienia tego niejadka.
Do "napisania" :)
NIE JEST TAK ZLE. ZA JAKIS CZAS GO ZWAŻYMY I BĘDZIE WIADOMO ILE PRZYTYŁ.NA TEGO NIEJADKA ZNALAZŁA SIĘ METODA.
OdpowiedzUsuńTYLKO NA JAK DŁUGO ??? ZOBACZYMY. "PIĄTKA I BUZIACZEK " OD IZERKA.
Ekstra zdjęcia:)
OdpowiedzUsuń