poniedziałek, 3 września 2012

"Debiutanci"

 
                 Nadszedł dzień wyjazdu na naszą pierwszą wystawę psów. Nie w charakterze obserwatorów i publiki, tylko w roli wystawców. Ale to poważnie brzmi! My przeżywamy bardzo, ale z zupełnie innego powodu. Chcemy, aby to była zabawa, ale wiemy, że córcia jest wrażliwą dziewczynką. Jednak uprzedzaliśmy, wiele razy rozmawialiśmy i wiemy, że mamy mądre dziecko. Alusia denerwowała się mocno, ale  kiedyś musi być ten pierwszy raz. Tylko od niej zależy, czy będzie nastęny.
                Wstaliśmy skoro świt, zapakowaliśmy konieczne sprzęty w postaci karmy, szczotki, ringówki, miseczki, wody, kocyka, aparatu i ruszyliśmy w drogę. Niedziela to nie jest dzień, kiedy ludzie mają zwyczaj wstawać o poranku, toteż drogi były puste i dotarliśmy dość szybko. 4 godziny jazdy Izerek zniósł, jak zawsze, wspaniale. Całą drogę spał, zatem był wypoczęty, my funkcjonowaliśmy cały dzień chyba na adrenalinie, bo pobudka była o 4.00.
                Ale po kolei...
W skrócie brzmi to tak:
  • Alusia spisała się wspaniale i bardzo się jej podobało, chce jeździć dalej, niczego nie oczekiwała, zatem była zadowolona, a nie rozczarowana,
  • Izerek wypadł doskonale i pokonał ring bez wpadek leżących i zabawowych,
  • samą wystawę oceniamy bardzo przeciętnie.

A teraz w szczegółach:
           
                 Była to wystawa krajowa, więc nie tak duża, jak ta w Sopocie, ale też i ranga niższa, starzy wyjadacze pewnie odpuścili. Trudno tu o moją, naszą rzetelną ocenę, ponieważ byliśmy tylko na wystawach w Sopocie. Po raz pierwszy też uczestniczyliśmy w takim wydarzeniu jako wystawcy, co sprawiło, że na wszystko patrzyliśmy z zupełnie innej perspektywy.
               Wystawa odbywała się w pięknie położonym ośrodku Wikaryjka. Nad jeziorkiem, wśród lasów. Do wypoczynku miejsce idealne, ale na taką imprezę niekoniecznie.

 
                 Organizacyjnie wystawa była kiepska, ale nie do końca jest to wina organizatorów, którzy naprawdę starali się, aby wszystko wypadło jak najlepiej. Okazało się, że stadion, na którym dotychczas odbywały się wystawy jest w remoncie, stąd miejsce awaryjne. Dlatego też pisząc o kiepskiej organizacji nie winię organizarów, staram się zrozumieć.  Do ośrodka prowadziła wąziutka leśna ścieżka, gdzie przy samym zjeździe z drogi krajowej umieszczono "bileterów". Zablokowało to ruch na drodze, kolejka posuwała się bardzo wolno, potem ruchem kierowała policja. Psy zgłasza się między godz. 8.00, a 10.00, ale część ludzi nie zdążyła. I też myślę sobie, że jeżeli wystawianie danej rasy rozpoczyna się około 13.00, to współczuję pieskom, bo są od rana bardzo zmęczone.
                 Ringi były mikroskopijne, tak na oko 6x6 metrów, bo na terenie ośrodka trudno było wygospodrować więcej miejsca. Nie przeszkadzało to tak bardzo wystawcom malutkich ras, szczególnie tych prezentowanych na stołach trymerskich. Jednak problem był przy psach dużych, które muszą pokonać kilka okrążeń, aby się pokazać. Zarówno psy, jaki prowadzący je ludzie wpadali na taśmy i słupki oddzielające ringi. Chwilami było niebezpiecznie, ale przede wszystkim dezorientowało to występujących, sprawiało, że niektóre pieski były zdenerwowane, pobudzone. Między ringami nie było żadnych przejść, więc trzeba było pokonać długą drogę do wejścia.
 

               Zaraz za tą żółtą taśmą był nastęny ring, gdzie równolegle występowały sznaucery olbrzymie. Ich 2-3 kroki to było pokonanie długości ringu. Psy i prowadzący nie wyrabiali na zakrętach. Gdy jeden facet zahaczył się na metalowym słupku pomyślałam: "Kurczę, przez wystawę zostanie pozbawiony swej męskości".
                 Oglądający i zwiedzający chodzili po kocach, psach, a czasem i ringach. Czytałam niedawno jakąś relację z takiej imprezy i ktoś napisał, że wystawy zmieniają się w pola namiotowe. To prawada. Taka sytuacja ma dwa końce i jak wszystko zależy od tego, z której strony na to spojrzymy. Wielkie namioty ustawione były tak blisko ringu, że niemożliwe było swobodne wejście, publiczność miała małe szanse na zobaczenie tego, co najważniejsze, czyli pieska. Mogła za to podziwiać różnorodnośc kształtów namiotowych i krzesełek wypoczynkowych, tudzież stołów i stolików. W niektórych namiotach biwakowano, hałasowano, panował wielki harmider, który z pewnością nie wpływał dobrze na pieski. Nawet te, które występowały wielkorotnie nie zachowywały się naturalnie, były lekko spłoszone, zaniepokojone. Sędzina też o tym mówiła. Ja nie jestem znawcą, ale na świeżo mam sopocką wystawę, gdzie widziałam inne zachowania psów. Z drugiej jednak strony taki namiot pozwala na stworzenie pieskowi namiastki bezpieczeństwa, chociaż częściowe, symboliczne odizolowanie go od tłumu, od zewnętrznych bodźców, głównie wzrokowych. Pewnie, gdyby warunki były takie jak w Sopocie, gdzie ringi były ogromne, co wszyscy chwalili, oddalone od siebie, nic by nie przeszadzało w rozbijaniu namiotów.
                Na ring prowadzi jedno wejście, ale tu było czasami wręcz niemożliwe dotarcie do niego. Dlatego część ludzi wchodziła pod taśmą, a sędzina rozglądała się, z której strony nadejdzie piesek. Nie było to komfortowe, chyba dla żadnej ze stron. Zabrakło tej elegancji, pewnego porządku. Sędzina zgadzała się na to, bo nie było innej możliwości. Warunki były takie, a nie inne.
               Sądziłam, że na wystawę przyjeżdżają ludzie odpowiedzialni i świadomi, ale jak się okazuje niekoniecznie. Przy samym wejściu na nasz ring jakiś piesek załatwił się, a właściciel nie sprzątnął. Izer poślizgnął się i leko wybrudził na łapie. Wkurzyło mnie to nieziemsko, dobrze, że było to między jednym występem, a drugim i zdążyliśmy małego wyczyścić. Takie obrazki, gdzie piesek się załatwia, a właściciel udaje, że nie widzi były tam bardzo częste. Ja już przestałam zwracać uwagę, bo z głupotą nie wygram. Dodam jeszcze, że każdy wystawca do katalogu dostawał też  woreczki na odchody.
             To tyle organizacyjcnie. A teraz to, co najważniejsze. W wystawie uczestniczyło 12 goldenków, z tego 4 pieski, a w klasie baby Izerek był rodzynkiem. Przycupnęliśmy w okolicy ringu, a Ala z pewną nieśmiałością postanowiła poćwiczyć.
 

                Izerek spisywał się bardzo dobrze, toteż Alusia nabrała pewności siebie i emocje nieco opdły. Układała sobie w głowie co i jak, raczej ciężko jej było przyjąć dobre rady, co świadczyło o tym, że była jednak zdenerwowana, czemu się wcale nie dziwię. Pierwszy raz jest najtrudniejszy. Jednak sama mówiła, że niczego nie oczekuje, niczego się nie spodziewa, na nic nie liczy, chce zobaczyć, jak to będzie.


             Ala przypięła numer startowy i razem z pieskiem oczekiwała na swoją kolej. Najpierw startowały spaniele, potem był jeden flat, a nastęnie goldeny. Wejście na ring w pełnym słoneczku, zatarasowane, więc przepychać się trzeba było niemalże łokciami. Przechodzący deptali po łapach i stopach. I jak w takiej sytuacji pisek miał być zrelaksowany i spokojny?


                      Izerka interesowało wszystko, był lekko niespokojny, gdy zobaczył jakiegoś pieska chciał się bawić. Na ringu mały spisał się wspaniale. Oczywiście zawsze może być lepiej, jednak nie zdarzyły się przewidywane przez nas możliwe niepożądane scenariusze.


                 Zatem biegł, kiedy miał biec, potrafił stać, pokazał sędzinie ząbki, ale usiadł sobie przy tym, bo był widocznie zmęczony. W którymś momencie zwróciłam uwagę, że Izer ma spuszczony w dół ogonek. Robi tak wtedy, gdy czuje się niepewnie, gdy się czegoś przestraszy. Tak jednak zachowywało się wiele piesków. Generalnie jednak był bardzo grzeczny. Zgadnijcie, co Ala miała w ręku? Bułeczkę oczywiście:) W torebce były też inne przysmaki, ale Ala zdecydowała o pieczywku.


              Oglądając zdjęcia i film zobaczyliśmy potem na chłodno, co wypadło dobrze, a nad czym Alusia musi pracować. Izerek był rodzynkiem w swojej klasie zatem otrzymał pierwszą lokatę. Sędzina dała mu ocenę wybitnie obiecującą, w uzasadnieniu wpisując: "dobra wielkość i proporcja na ten wiek, bardzo ładna głowa, grubokościsty. Przyjazny temperament, doskonała szata".
              Sędzina była bardzo przyjazna, życzliwa, uśmiechnięta, dzięki czemu Ala zachowywała się swobodnie. Pani sędzina porozmawiała z Alą, powiedziała wiele ciepłych słów o Izerku, a to było bardzo potrzebne córci, podbudowało ją, wzmocniło. Nawet wspólną fotkę strzeliliśmy, chociaż przy pieskach z klas baby i szczeniąt takich rzeczy się raczej nie praktykuje.
 
 
                W klasie baby były zgłoszone również dwie suczki. Obie miały trzy miesiące, były przesłodkie, urocze, cudowne. Właściwie trudno było zdecydować, która ładniejsza, obie prezentowały się i zachowywały podobnie. Izerek w tym wieku z pewnością był równie słodki, ale zdecydowanie większy:)
 
 
 
                   W swojej klasie I lokatę otrzymała ta pierwsza sunia, od "pana w czerwonych portkach".  Potem nastąpiło porównanie w rasie i na ring wkroczyły wszystkie zwierzaczki z klasy "baby". W porównaniu do tych suczek Izerek był wielkim Panem Psem, ale dwa miesiące to ogromna różnica. Trudno zresztą w tym wieku porównywać, bo 3-miesięczny goldenek jest jeszcze w miarę proporcjonaly, natomiast potem niektóre części ciała rosną szybciej, inne wolniej.
                  W każdym razie do finałowego porównania wybrano Izerka i sunię od pana czerwonego. Za najlepszą w klasie baby sędzina uznała sunię, uzasadniając to lepszymi proporcjami ciała. Ładna psinka, zresztą jak wszystkie w tej klasie. Na baby i szczenięta patrzy się chyba trochę przez palce, z lekkim przymrużeniem oka, bo to przecież maluchy, które dopiero się rozwijają, kształtują. Nie ma więc o co walczyć, spierać się, czy oczekiwać nie wiadomo jakich pochwał, czy uzasadnień. Izerka nie zdyskwalifikowano, sędzina wyrażała się o nim w samych superlatywach, zatem jest bardzo dobrze.
                  Patrzyliśmy na psy dorosłe. Też miały problem ze zmieszczeniem się w ramach ringu. Przebiegały zaledwie jedno małe kółeczko, gdzie chyba trudno było ocenić, jaki ten pies jest.
 
 
               Miałam tu niedosyt pokazu. Psiaki robiły małe kółeczko i następowała ocena indywidualna, gdy sędzina podchodziła do zwierząt.  
 
 
                 Nie podobał mi się sposób wręczania medali: karta oceny, do ręki złoty medal z plastikowego pojeminiczka, uścisk, dłoni, dziękuję. No cóż, pierwsza wystawa, mała skala porównawcza, może zwracałam uwagę na inne aspekty, niż powinnam. Jednak publiczność z pewnością nie wiedziała, który pies wygrywa, chyba, że wystawiający poprosił o fotkę przy numerku oznaczającym zdobyte miejsce. Możliwe, że krajówki tak właśnie wyglądają, a ja widziałam do tej pory wystawy międzynarodowe.
                 Po takich emocjach spakowaliśmy kocyki i miseczki i ruszyliśmy w kierunku trawki, jeziora i przestrzeni. Izerek stał na pomoście i chyba miał ochotę na małe kąpanko. W każdym razie był szczęśliwy, że wreszcie odszedł od tłumu, mógł poczuć się swobodnie. Od razu był to inny piesek. Ale ja go rozumiem, też nie lubię ścisku, tłoku, gdy ktoś chodzi mi po głowie tudzież po stopach. Cieszy nas jednak to, że nie spanikował, nie uciekł, nie wyrywał się. Kochana psinka:)
 
 
 
 
                   
Najpiękniejszy, zrelaksowany, najszczęśliwszy piesek na świecie:)
 
              Trzciny były dla Izerka nowością, toteż z przyjemnością zanurkował w nie, bawiąc się z nami w chowanego.
 
 
                  Jak na każdej wystwaie, tak i tu sporo miejsca zajmowały stoiska handlowe. Chyba dobrze, bo niektóre rzeczy można kupić tylko tutaj. Tak więc zakupiliśmy kremową ringówkę, która w gdańskich zoologicznych była nieosiągalna. Natomiast Izerek otrzymał konga w nagrodę za dobre sprawowanie oraz kurzą łapkę. Alusia pysznego loda:)
                  Jednak niektórzy dokonywali też zadziwiających zakupów,  które bardzo nas zaskoczyły. Otóż można było kupić medale, rozety i puchary dla swojego pieska oraz stosowaną naklejkę z tytułem. Był to dla nas szok! Wyszliśmy chyba na dziwaków, bo Adam poszedł zapytać o jakąś sprawę organizacyjną, a pani poinformowała, że ona tylko sprzedaje.
 
 
                    Nigdy bym na to nie wpadła, że można sobie samemu kupić puchar, to znaczy kupić dla pieska. W Sopocie były wystawiane takie rzeczy, ale wręczane na ringach lub w konkurencjach finałowych. No cóż, podróże kształcą i zadziwiają.
                   Drogę powrotną podzieliliśmy na dwa etapy, wstępując do rodziców. Izerek chyba uznał, że spisał się na tyle dobrze, był tak dzielny, że należy mu się nagroda w postaci "gołąbka" (jedzeniowego) i sam próbował zwędzić smakołyk ze stołu. Oczywiście dziadkowie uznali, że skoro dotknął, to nie można mu odmówić, zatem wyjadł mięsko. Twierdzę, że stół był zbyt niski. U drugich rodziców piesek zasłużył na drożdżówkę. Kolacji odmówił, bo to przecież tylko karma, a on napchał się lepszymi smakołykami. Ale wracamy do rzeczywistości:) piesku!
                   Zrobiliśmy też kilka fotek odchodzącego lata.
 
 
 
 
 
 
                 Izerek by zachwycony brykaniem po polu, smakowała mu słoma, którą uzupełnił zawartość żołądka. Kolorystycznie świetnie wpasował się w krajobraz.
                 Bilans tego dnia jest taki, że Alusia póki co łyknęła bakcyla, zobaczyła, że da radę w nowej roli, postanowiła ćwiczyć z Izerkiem jeszcze więcej. Przyda się, bo 9 września jedziemy na wystawę do Warszawy. To wystawa klubowa, zgłoszonych jest ponad 100 goldenów. Będzie to inne doświadczenie, oj zupełnie inne! Dalej nie planujemy, bo już za miesiąc Izerek przechodzi do klasy szczeniąt. Musimy zatem poczekać na wrażenia z klubówki i decyzję Ali.
                 Dzisiaj nasz słodziak kończy 5 miesięcy i życzymy mu wszystkiego, co najlepsze, aby był radosny, zdrowy, wolniej rósł:) i długo pozostał beztroskim szczeniaczkiem, dawał nam dalej tak wiele radości, był z nas zadowolony:)
 
Pozdrawiam tych, którzy nas wspierali i kibicowali. Trzymajcie kciuki za tydzień:)

12 komentarzy:

  1. Alusia BRAWO :-* wyglądasz na ringu z Izerkiem rewelacyjnie.
    Na pewno pani sędzina Ci o tym też powiedziała.
    A panią sędzinę :) wpisujemy do klubu miłośników Tryptyku Izerskiego :)
    Bo zna się kobieta nie tylko na psach, ale i na ludziach :) Wie co będzie dobre i jakim słowem należy przemówić żeby dodać odwagi.
    Alusia :) zawsze na kolejnych wystawach będziemy trzymać kciuki i dopóki będzie to dla Ciebie i psa przyjemną rozrywką a nie koniecznością, to będzie Ok :-*

    Urodzinowe buziaki dla Izerka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izerek bardzo dziękuje za buziaki:)
      Alusia ćwiczy z izerkiem, a Izerek nie protestuje:)
      Pani sędzina rzeczywiście nie szcędziła pochwał i podbudowała Alę.
      Fajnie, że pierwsza wystawa była taka mała, bo był to sprawdzian i przełamanie lodów:)

      Usuń
  2. Izerek spisał się na medal :) Życzę wszystkiego najlepszego oraz samych sukcesów.. I rzeczywiście, piesek przepięknie komponuje się na tle słomy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo się cieszę, że tak ładnie Wam poszło i mam nadzieję, że w razie jakiejś późniejszej wpadki, nie minie Ali zapał. Pamiętajcie, że każdemu psiakowi, nawet najpiękniejszym czempionom, zdarzają się po drodze do sukcesów jakieś wpadki, czy sędziowska nieprzychylność. Mnie kiedyś Jaskier wszedł pod stół sędziego i nie mogłam go stamtąd ruszyć (był upał ;-) A Mantra na dwóch swoich pierwszych wystawach zwiała mi z ringu ;-) Tak więc super daliście sobie radę.
    To nie jest tak, że na wystawach krajowych jest inaczej niż na międzynarodowych. Zachowanie sędziego zależy tylko od niego, nie od rangi wystawy. Zawsze sędzia powinien skrupulatnie obejrzeć psa. Każdy robi to inaczej. To samo jest z organizacją. Wszystko zależy od organizatora. Naprawdę widziałam też wspaniale zorganizowane krajówki, dużo lepiej niż wystawy międzynarodowe.
    Co do porównania. Rzeczywiście, nie da się porównać psa 5 miesięcznego i suczki 3 miesięcznej. Tu decydują preferencje sędziego. Moim zdaniem suczka bardziej przypominała 'bejbi' niż wyrośnięty Izerek i pewnie dlatego taka decyzja sędziny. Najważniejszy jest opis sędziego. Ciesze się, że sędzina nie wskazała żadnych wad czy usterek. Izerka zatem uznajemy za obiektywnie pięknego psa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, a nie straszyłaś nas wcześniej takimi doniesieniami o rodzicach Izerka!
      Wystawa w Warszawce będzie zdecydowanie trudniejsza, ale Alusia ćwiczy, na razie ma zapał. Tam Izer będzie porównywany z Frankiem, który był na wystawie w Sopocie. On też bardziej przypomina malucha, chociaż są w tym samym wieku.
      Sunia bardzo nam się podobała, jedna i druga zresztą:)
      Właśnie tak do tego podeszliśmy, uznając, że najważniejsze, iż nie ma wad. Gdybyśmy mieli podjąć obiektywna ocenę nie będąc właścicielami psa, pewnie byłoby nam trudno, ale te malutkie chwytały za serce swą bezbronnością, a Izerek raczej przypomina już pieski klasę wyżej, czyli szczeniaka.
      Jak właściciele uznajemy, że nasz psinek jest i będzie najpiękniejszy:)Cokolwiek kiedykolwiek i ktokolwiek by powiedział:) :) :)

      Usuń
  4. Świetna relacja! Dziękujemy :* Bardzo na nią czekaliśmy :) Jesteśmy ogromnie dumni z Waszej Ali i oczywiście z głównego bohatera! Izuś dostał przepiękną ocenę! Teraz trzymamy kciuki za wspaniałe oceny w Warszawce :) Już się nie mogę doczekać relacji z tego wydarzenia! ;)
    Pozdrawiamy i cieplutko ściskamy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy:)
      Najbardziej cieszy nas zachowanie Izerka na ringu, zapał Ali i pozytywna ocena. Czegóż chcieć więcej? Liczymy się z tym, że raz będzie lepiej, a innym razem gorzej. Dlatego po Warszawce, kiedy Izerek przejdzie do klasy szczeniąt myślimy wstępnie o dwóch krajówkach, które podbudują Alę. Od stycznia już poważna sprawa, Izerek przechodzi do klasy młodzieży, a tam rywalizacja się zaostrza.
      Ale to odległa przyszłość. Zobaczymy, na ile wystarczy chęci i zapału. Ala rozpoczyna gimnazjum i obowiązków związanych ze szkołą będzie więcej. Jest super uczennicą w związku z tym jestem przekonana, że pogodzi jedno z drugim:)
      A może Izerki spotkają się kiedyś na ringu? Byłoby super, gdyby do rywalizacji stanęło trzech pięknych chłopaków:)Ale to nie byłaby rywalizacja tylko wspólna zabawa:) i wzajemna radość z sukcesów każdego pieska z Tryptyku:)

      Usuń
  5. Alicjo,zrobiłaś kawał dobrej roboty.Gratuluję!
    Piękna ocena,chociaż do przewidzenia,bo czy mogłaby być inna?Tuskulaki,to Tuskulaki i już!:)

    Brawo dla Izerka,bo spisał się fantastycznie.
    Rośnij zdrowo śliczny piesku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ala dziękuje za gratulacje:)
      Izerek przesyła mokre buziaki:)
      A ja pozdrawiam:)

      Usuń
  6. Jestem pełen podziwu dla Was, fajne plany. Izer prezentuje się oczywiscie fantastycznie. My nawet nie wyrobiliśmy jeszcze rodowodu :( Pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodowód jest potrzebny na wystawach. Liczę na to, że spotkamy się kiedyś na ringu:) W Częstochowie macie wystawę pod koniec października, zatem przecierajcie szlaki:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń