sobota, 29 września 2012

"Spacerki"

                 Jesień tegoroczna jest różna, czasem deszczowa, czasem słoneczna. Są jeszcze dni, kiedy ciepełko zachęca do spacerów. Izerek nadal nie do końca wyleczył łapkę, zatem na boisko nie chodzimy. Jednak pies ma ogromną potrzebę ruchu, dlatego spacerujemy nad morzem i po parku.
                Ostatnio Izerek zobaczył tam kucyka. Dobrze, że zwierzę było za płotem. Izer nie bardzo chciał się zaprzyjaźniać, raczej obawiał się tej większej od siebie istoty, ale był też ciekawy, co to za dziwo.
 



                W parku biegał we wszystkie strony, każdy spotkany piesek był na wagę złota. Izerek przez ponad dwa tygodnie nie chodzi do kumpli i widać, że bardzo mu ich brakuje. Był raz, ale Brus rzucił mu się do gardła, a  Faza podgryzała od tyłu. A mały położył się na plecach i ani myślał się bronić. Natomisat w parku przypadkowo spotkany piesek to okazja do zabawy, zatem mały wypatruje.
 


                Interesują go też wszelkie kamyki, korzenie, kałuże, a nawet budowle na placu zabaw. W końcu to jeszcze maluch i chęnie by pobrykał na huśtawce:) lub powspinał się.


                    Jednak morze to jest morze. Mały czuje tu swobodę i łapie wiatr we włosy, które z dnia na dzień są coraz dłuższe, bardziej bujne i kręcone. W nawiązaniu do jednego z komentarzy - już nie da się Izerka uczesać na gładko, on jest rozwichrzenie piękny:)
 
 
                 Psina korzysta z okazji i wchodzi do wody. Nadal ostrożnie, ale nie umie odmówić sobie tej przyjemności.
 
 
 
                Przy molo na Zaspie pewnie zastanwaiał się, czy to białe coś nadaje się do gryzienia. Oj, ile byłoby patyczków. Wystarczyłoby na długie zimowe dni.
 
 
 
               Samo molo nie zachwyciło pieska, bo było tam sporo ludzi, wózków, rowerów. Nic dziwnego, pogoda zachęciła do spacerów wiele osób.
 
 
 
                   Zdecydowanie bardziej zaintersował go jesiennie przystrojony krzew. Izerek nie próbował owoców. Jada natomist jarzębinę i mirabelki.
 
 
 
                     Napisałam, że Izerek dumał, czy molo nadaje się do gryzienia. Otóż, gdy wychodzimy z domu, dajemy mu kość. Ma też swoje ulubione pieńki i patyki na balkonie. Pewnego dnia zostawiłam na podłodze drewniany koszyk, kobiałkę, uznając, że jego miejsce jest już w piwnicy. Rano wszyscy wyszli w pośpiechu, Adam zapomniał o kości dla pieska, o koszyku również. A mały dał wyraźny upust swemu niezadowoloniu. A może raczej uznał, że koszyk jest przeterminowany i trzeba go ekologicznie przerobić na wióry? Oto rezultaty jego przedpołudniowej, ciężkiej pracy:
 


 
                     Naprawdę trudno było się nie roześmiać. Gdy wróciłam do domu, piesek witał mnie radośnie rozłożony wśród patyków i patyczków. Był bardzo zajęty przez te kilka godzin, dlatego zabrałam go na długi, relaksujący spacerek.

7 komentarzy:

  1. z wyczesaniem na gładko u nas też już nie ma mowy, Kazierek zaczyna obrastać w kręciołki w przyspieszonym tempie. Teraz zauważyłem dopiero ze bracia maja chyba identyczne szelki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, pierwsze zniszczenia zaliczone :-/ Pewnie uznał, że zostawiliście koszyk dla niego, aby posprzątał według własnego pomysłu :-) Rozwichrzone kędziorki są i po mamie i po tacie. Jak futerko urośnie, włos będzie dłuższy, to łatwiej będzie go ułożyć. Takie fale dodają goldenkom urody :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się ucieszyłam, że piesek coś zniszczył, bo już będę mogła na to pytanie odpowiedzieć twierdząco, niech ludzie nie otwierają buzi ze zdziwienia, że szczeniak nic nie niszczy:)
      Te kędziorki mnie zachwycają i chciałabym, aby takie miał zawsze. Owszem, podgladałam zdjęcia Mantry i Jaskra i też takowe zauważyłam. Szkoda tylko, że na wystawach preferowany jest gładki włos. Przecież taki wichrzyciel wygląda cudnie!!! Ale o tym już rozmawiałyśmy:)
      Buziaki:)

      Usuń
  3. ale trzeba powiedzieć że przyłożył się odpowiednio do tego sprzątania, nie odstawił fuszerki :) o tak kręciołki są bardzo ładne a Pan pies wygląda coraz bardziej dostojnie. za chwilę kończą 6 miesięcy nasze szczeniaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izerek to porządny gość, on wszystko robi z zaangażaowaniem, wkłada w to całe swoje psie serducho, a w tym przypadku lśniące, silne zębiska. Jak pije wodę z miski, to również "całą gębą" i po całej kuchni:)
      Piękne kręcioły są tym wyraźniejsze, im większa wilgoć jest w powietrzu. A że nad morzem inaczej nie jest, to fale zdobią izerkowy grzebiecik be z przerwy. Co więcej czasami sami go głaszczemy pod włos, aby wicher przeszedł w huragan:)
      Pół roku....zbyt szybko to minęło:(

      Usuń
  4. Nasz Słodziak też ma takie urocze kędziorki :):):) Zgadzam się z Riannon :) Izerek z pewnością ogromnie się ucieszył z nowego "podarunku" ;) Hihihi :D
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak, w końcu na rozpracowanie nowego podarunku poświęcił cały swój wolny czas, nawet drzemkę przedpołudniową. Tak więc nie mogłam gniewać się na malucha, rozbawił mnie bardzo. Pewnie gdybym znalazła posiekany stół czy szafkę moja radość by przygasła, ale mam mądrego pieska i takich wypadków nie będzie:)
      Zawsze chciałam mieć kręcone włosy i zazdroszczę Izerkowi, szczególnie tych loków na ogonie, są boskie!!!

      Usuń