Wczorajszy wolny dzień wstał ponury i ospały, co też odczuliśmy. Izerek rano długo zastanawiał się, czy rzeczywiście ma ochotę na poranny spacer. Przegoniłam go wokół osiedla, usiłując uczyć go chodzenia po lewej stronie, jak to jest wymagane na wystawach. Ale pies nie wie, która to lewa, a która prawa. Ciekawsza jest ta. po której silnie zapachnie chleb w trawie lub pojawi się kumpel. Tak więc gdyby smycz miała kilka metrów długości podczas spaceru z Izerkiem byłabym spętana niczym mumia egipska.
Snując się po domu, gdzie brak dzieciątka skutkował ciszą (dziadkowie mają gadulstwo wnuczki:) ) postanowiliśmy pojechać na spacer na plażę. Blisko, niestety Zatoka. W wodzie pływały czarne glony, fala była spora, a nad nami wisiały ciężkie chmury, które raczej słonca nie zwiastowały.
Nagle na świeżo zagrabionym piasku (co wcale nie zmienia faktu, że pełnym śmieci ukrytych pod wierzchnią warstwą) zobaczyliśmy ślady jakiegoś ogromnego zwierza:) Musiał być potężny, skoro odcisk łapy był tak olbrzymi. Zadrżeliśmy lekko...
...bo powiał chłodniejszy wietrzyk. Nikt z Was nie domyślił się oczywiście, że były to imponujące odciski łap tego oto słodkiego, malutkiego, 23-kilogramowego szczeniaczka.
Piesek uwielbia plażę i gdy już jesteśmy w jej pobliżu to ciągnie jak szalony. Zazwyczaj robią tak psy, które chcą wykapać się w morzu, ale nasz lubi tę wielką piaskownicę, a nie wodę. Izer złapał trop i buszował w piasku.
Przecież kopanie to najfajniejsza rzecz na świecie. I nie jest ważne, że nochal cały w piachu, że złotawe drobinki są wszędzie (najwięcej potem w domu). Liczy się przyjemność.
Psina przygadał się wzburzonej wodzie, która nie zachęcała do kąpieli. Pobiegał w tę i z powrotem, próbując oswoić duże fale.
Odwracał się w naszą stronę, jakby chciał powiedzieć " I co, ja mam wejść do tej zimnej wody? Żartujecie!?".
Uznał jednak, że przecież nie jest tchórzem i na początek wystarczy do kolan (łokci?). Zapału nie było widać, a radości tym bardziej.
Wpadł w melancholijny nastrój i opuścił ogonek do ziemi. Właśnie ten ogon jest przedmiotem nieustannych żartów. Wszyscy śmieją się, że niedługo Izerek będzie miał tak długą kitę, iż będzie zamiatał chodnik. A dla nas ogoniasty jest cudny:)
Postanowił jednak sprawić swojemu panu przyjemność i wskoczył za patykiem. Chociaż może wskoczył, to zbyt dużo powiedziane, wbiegł określa to lepiej.
Patyka nie wyłowił i patrzył w oczekiwaniu na pana, który próbował uratować sytuację. Tu jednak trudno było liczyć na sukces, toteż pies zrezygnowany zwątpił w umiejętności swego właściciela. Próbował jeszcze zachęcać pana do podjęcia ryzyka zanurzenia czegoś więcej niż buty, ale bezskutecznie.
Ze smutną miną ruszył w stronę parku, gdzie z żalu położył się na środku pseudo - scenie i zajął patykiem.
W zdumienie wprawiła go natomiast pani wykonująca dziwne akrobacje na nieznanych pieskowi urządzeniach.
To siłownia zewnętrzna, bardzo fajne miejsce. Sporo ludzi korzysta, sprzęty są solidne i chyba niezniszczalne. Izerek też próbował ćwiczyć, ale jeszcze musi podrosnąć.
Spodobało mu się ogromne drzewo i przez moment poczuł się jak...koala, wiewiórka, kot, no każde stworzenie, które wspinać się potrafi.
Wykorzystując zainteresowanie pieska przyrządami sportowymi postanowiliśmy pójść tym tropem i wybraliśmy się na stadion. Oczywiście tylko po to, aby zobaczyć obiekt, który wzbudza wiele kontrowersji, naszą niechęć, popatrzeć, jak prawie 800 milionów złotych stoi bezużytecznie i być tam, gdzie przez kolejne lata topione będą gigantyczne pieniądze (około miliona miesięcznie na utrzymanie). Za to ogranicza się wszelkie wydatki, zamyka szkoły i przedszkola, ech, szkoda gadać...
Obeszliśmy stadion dookoła z pieskiem na smyczy. Gdy zbliżaliśmy się do zejścia, mały został puszczony luźno. I co zrobił? Pobiegł na trawkę i nasikał. Tym sposobem wyraził swą opinię na temat tej inwestycji.
Bardzo jednak zainteresowały go kamienie stanowiące ozdobę przy wejściu. Wykonaliśmy zatem kilka fotek. Obiekt uznaliśmy za zaliczony i wykorzystamy go... do jeżdżenia na rolkach, bo puste parkingi i teren wokół wylane są gładkim asfaltem, co przyciąga rolkarzy.
Po tylu wrażeniach piesek chwilę pobawił się zabawką w domu, bo bywa tak nakręcony po dłuższym wysiłku, że jeszcze musi wyładowac resztki energii. A potem rozłożył się w legowisku i wkrótce smacznie spał.
Jak miło móc znowu wpaść z wizytą,by podziwiać Izerka.
OdpowiedzUsuńAleż urósł,"zmężniał",prezentuje się wspaniale.
A ogonek cudny,można nim teraz wyrazić tak duuuuuuużo miłości:)
Urósł, urósł, to już Pan Pies, chociaz zgodnie z metryką i sposobem bycia w dalszym ciągu szczeniaczek:) Niestety nie mam już siły na branie go na kolana, bo słonik waży sporo. Ale przytulać się daje, więc jest wymiziany przez wszystkich. I tym ogonkiem wyraża rzeczywiście duuuuużo miłości, piękne określenie:)
UsuńSzczeniaczek to on będzie od 6 miesiąca, zgodnie z terminologią kynologiczną. Teraz to on... he he... bejbi jest :-)
OdpowiedzUsuńTe urządzenia siłownicze są nawet mnie nie znane, a co dopiero psu :-)
Rozkosznie wygląda na tym kamieniu.
A wiesz, nie przyszło Ci do głowy, że ten stadion właśnie po to powstał, żebyś miała gdzie na rolkach jeździć? :-) I w ten sposób warto czasem spojrzeć na rzeczywistość :-D
Masz rację, to jeszcze dzidziuś:)
UsuńUrządzenia sa rewelacyjne, w pasie nadmorskim sa chyba w dwóch miejscach. Nie lubię wszelkiego rodzaju aktywności w zamkniętych pomieszczeniach, a tu można poćwiczyć na świeżym powietrzu, różne partie ciała, kto co lubi. 4 takie sprzęty są nawet u mnie na osiedlu.
Próbowałam tak myśleć:), że ten stadion jakąś wartość dla mnie przedstawia, ale zaraz, w wyniku doświadczen i obserwacji polskiej rzeczywistości, powstała myśl kolejna: jak zobaczą zainteresowanie zamkną albo każą płacić. Na razie będziemy korzystać:)Może Izerek też nauczy się jeździć na rolkach?