wtorek, 28 sierpnia 2012

"Brykacz doskonały"

 
                  W niedawnym poście zamieściłam zdjęcie Izerka z bułeczką, świeżą, pachnącą, smakowitą. To zdjęcie zadziałało tak, jak się spodziewałam, na zasadzie "uderz w stół, a nożyce się odezwą". Wyjaśniam zatem, że wszelkiego rodzaju pieczywo, świeże i czerstwe, to największy przysmak Izerka. Zatem zdarza się, że dostaje kawałek w nagrodę, czasami używamy go do nauki nowych umiejętności, ale pazerność Izerka bierze wtedy górę nad koncentracją i wrodzonym talentem do nauki.
                 Bułeczka była wykorzystana do zdjęcia, ale przy okazji patrzyłyśmy z Alusią, co z tego wyniknie. Piesek najpierw grzecznie słuchał komendy "zostaw", patrzył na bułkę, gdy ta była przysuwana coraz bliżej.
 

 
 
                 Gdy usłyszał komendę "możesz" nie bardzo wiedział, czy to prawda. Nie rzucił się na pieczywko od razu, ale stopniował przyjemności. Aby nie było wątpliwości i nie ściągnięto mi na głowę obrońców praw zwierząt dodam, że taka sytuacja miała miejsce raz i była w pełni kontrolowana. Po całym zamieszaniu piesek dostał spory kawał buły i zjadł z apetytem. Dokładnie tak, jak na filmie, zachowuje się na spacerze, gdy znajdzie pieczywo. Jeśli jest szybszy niż my, to połyka kromy w całości i zawsze boję się, że się udusi, a dodatkowo zatruje. Dlatego czasami uczymy go zostawiania w domu z wykorzystaniem kawałków chlebka, które potem dostaje do zjedzenia. Niestety nie obniża to zapędów poszukiwawczych psiny i penetruje on zapamiętale trawniki, w związku z czym chodzi na smyczy.
                Po zjedzeniu takiego rarytasu jak chrupiąca bułeczka Izerek miał wyśmienity humor (tak naprawdę zawsze taki ma) i naszła go ochota na szaleństwo.


               Była zabawa piłką, maskotką, patykiem, nawet Puśkę gdzieś tam odwiedził w przelocie. W trakcie dzikiego pędu po mieszkaniu, który to atak zdarza się pieskowi sporadycznie, ale wywołuje nasze salwy śmiechu, wskoczył na kanapę Ali. Wie, że tak robić nie może, ale bezczelnie szczekał, abyśmy przyszli go zobaczyć. Takie to ziółko! I jeszcze patrzy jak niewiniątko:)


                  Nasz chłopak jest samowystarczalny i świetnie bawi się swoimi łapami oraz ogonem. Szczeka, warczy, kręci się jak bączek.
 





                  Do zabawy ma mnóstwo psich rekwizytów, ale uwielbia skarpety, ścierki do naczyń, butelki. Skarpetkę ma jedną, którą mymla od czasu do czasu, naszych nie zabiera, całe szczęście. Ścierki - nauczył nas tego, aby wieszać je wyżej, a nie na wprost jego pyska. A butle dostaje, bo czemu nie?


                   Szczególną ochotę na zabawy przejawia w godzinach popołudniowych. Ostatnio Izerek gustuje w malutkich maskoteczkach, które ze swoich żelaznych zapsaów wygrzebała Alusia. Ma żółtą kaczuszkę i zieloną żabę.



                     Żaba straciła już trzy nogi, kaczuszce sami usunęliśmy plastikowe oczy. Pies trzyma maskotki w legowisku i w czasie zabawy wyrzuca je. Czasem, w przypływie dobroci, zabiera je na wycieczkę do salonu:) Wtedy szczeka i warczy, aby same przywędrowały do kojczyka. Może ma taki dar przekonywania?
                     Dużym zainteresowaniem nadal cieszą się sznury, które dajemy mu wymiennie, aby się nimi nie znudził.


                    Jednak gdy zbliża się  godzina 18.00 wszystko przestaje mieć znaczenie, nawet najwspanialsze zabawki idą w zapomnienie. Piesek, jakby miał wmontowny budzik, zaczyna kręcić się przy drzwiach, około 18.15 zwiększa swoją aktywność i ponagla nas popiskiwaniem, przybiega się pokazać i pędzi do drzwi, a nawet szczeknie, gdy nasza reakcja nie spełnia jego oczekiwań. Bo przecież kumple na boisku czekają! Ot, mały spryciarz.
                  Gdy wczoraj rano szłam z nim na spacer, przez całe osiedle z niesamowitym skutkiem ternowaliśmy komendę "do mnie", ale przy boisku wzorowy uczeń odwrócił się, skoczył przez dziurę w płocie i tyle go widziałam. Jakże wielkie było jego rozczarowanie, kiedy na boisku nie było żadnego pieska. Zasmucony położył się w trawie i myślał nad niesprawiedliwością tego świata. Wydawał się taki zmartwiony, opuszczony i nieszczęśliwy, że przestałam gniewać się za to, że uciekł.


                  Patrzył jeszcze potem tęsknie zza górki w stronę okolicznych trawników, ale żaden z kumpli nie pojawił się na horyzoncie. Widocznie budzik musi być podregulowany:)
 

               Jednak ostatnio było mi go bardzo żal na psiejskim spotkanku, ponieważ kumpel Brus "zaatakował" go od przodu, a kumpelka Faza skubała w tylne łapki. Izerek oczywiście potulnie kładł się na plecy, bo przecież Brus tydzień, czy dwa starszy i pokorę trzeba było wykazać. Ale mały nie piszczał i chyba nie oczekiwał pomocy, której mu udzieliliśmy odciagając pieski. Natychmiast pognał do Brusa i rozpoczęli zabawę od nowa. Gdy Brusa nie ma, podgryzają się z Fazą, ale jakoś tak w moim odczuciu łagodniej, w każdym razie ja nie piszczę wtedy z bólu za Izereka. Brus to zawadiaka, nie ustępuje nawet dorosłym psom.
                Najszczęśliwszy jest wówczas, gdy może ze spaceru przynieść do domu jakiś badyl. Dzisiaj targał przez pół osiedla gałązkę chyba półtorametrową. Oczywiście piana kłębiła mu się w pysku, ale nie odpuszczał. Obijał badylkiem pręty balustrady, ale szedł twardo. Śmiać mi się chciało, gdy nie mógł zmieścić się w drzwi wejściowe, bo gałąź byłą zbyt duża. Ale wykombinował, że boczkiem trzeba. Do windy wszedł w ten sam sposób. Mądrala! Do wytarcia łap też czekał z badylkiem w pysku. Położył go potem w swoim legowisku i pewnie chciał iść się napić, ale nie wiedział, jaka będzie moja reakcja, czy jego skarb jest bezpieczny. Zatem z toną piany gryzł patyk i zerkał. Kiedy nic się nie wydarzyło, poszedł pić, w tempie expresowym oczywiście. Rozbroił mnie zupełnie tym, że tak nieźle główkował.
             Oczywiście praca była niezwykle ciężka, zatem ucieszony swym skarbem piesek zasnął snem sprawiedliwego:)


                Izer uwielbia spać blisko ścian i trzymać na nich łapki, to poprawia krążenie, tak mówił. Cóż, jasne ściany i ciemne podłogi to nie jest odpowiedni dobór do mieszkania, w którym jest piesek. Ale co tam, nasz Izerek może powolić sobie na wiele, bo całkowicie zawładnął naszymi sercami:)


 
Klopsik waży 24,7kg:)

4 komentarze:

  1. Świetna relacja :) Nieźle się ubawiliśmy :) Piękny, szczęśliwy piesek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      Myślę, że wszystkie Tuskulaki są szczęśliwe w swoich domkach. Gdyby każdy pies trafiał tam, gdzie go kochają:)byłoby cudownie!
      Izerek jest zadowolony i radosny, ale robi smutne miny realizując swe niecne plany wymuszania lub kombinowania:)I czasem mu się udaje, bo przecież te słodkie oczyska... Znacie to z własnego "podwórka" ?
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  2. He hi... ujrzałam, tu same znajome widoki. Rozkosznie to wygląda, jak psiaki zaczynają być świadome swoich łapek, pyszczka i bawią się nimi na całego. Jaskier łobuziak, raz w zabawie ugryzł się sam w czubek ogona i mieliśmy sporo z tym kłopotu, bo nie mogło się zagoić na wiecznie rozmachanym ogonie. Ściskam mocno:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że mogłam Ci zafundować miła rozrywkę, tak przecież znaną z własnego podwórka. Izerek baaardzo dużo śpi, ale kiedy nie śpi to mordka mu się śmieje. Nie szuka zaczepki tak, by coś niszczyć, ale aby się bawić. Często jest zadowolony z własnego towarzystwa, a właściwie z towarzystwa swoich łap i ogona. Izerkowy ogon jest niezmiernie długi więc trafia w paszczę bez problemu. Jeszcze żadnych krwawych śladów nie ma i oby tak zostało.
      Buziaki:)

      Usuń